Rozdział 15 • Problemy z zabezpieczeniami, część pierwsza

74 4 6
                                    

Było około pierwszej w nocy, kiedy Danielle Ross wyczłapała z pokoju wspólnego Gryffindoru, zaopatrzona jedynie w koc, którym odruchowo owinęła się wstając z łóżka.

Już od dawna nie widziała czegoś takiego. Ten sen zdradzał się dużo bardziej niż inne, głównie przez te zdjęcia – o ile jej umysł mógł wytworzyć koszmar na podstawie jej prawdziwych wspomnień oraz obaw, to nie wydawało jej się, że poświęcałby czas takim szczegółom jak kreowanie fałszywych detali. To przez fotografie, których nie mogła sobie przypomnieć, szczególnie tę z Parvati, serce nie przestawało jej dudnić, a dłonie się trząść. Istniały tylko dwie możliwości i nawet nie wiedziała, którą z nich by wolała.

Szkolne korytarze były całkowicie puste – żadnego ducha, woźnego, młodego recydywisty ani nawet kota. Przeraźliwa cisza szumiała w jej uszach, przerywana jedynie przez odgłos jej własnych kroków. W tej ciemności odnalezienie drogi do gabinetu profesor McGonagall okazało się naprawdę trudne, zwłaszcza, że trzeba było zejść schodami, a to groziło szybką śmiercią poprzez upadek z wysokości. Nie miała pojęcia, dlaczego nie wzięła ze sobą różdżki. Co rusz karciła się za to w myślach, jednak gdy wstawała z łóżka cała w łzach, nie myślała o tak przyziemnych rzeczach. Jedynym, co przyszło jej wtedy do głowy, było pójście do opiekunki swojego domu i poinformowanie jej o wszystkim, co zobaczyła.

Profesor McGonagall na pewno mogła jej jakoś pomóc. Ten jeden raz Dan naprawdę chciała się komuś zwierzyć, nawet, jeśli miałaby później tego żałować.

Kiedy dotarła do krawędzi, przy której powinny znajdować się ruchome schody, rozmyśliła się. Nie chciała skończyć roztrzaskana o posadzkę na parterze. Zagryzła wargę i pociągnęła nosem, postanawiając wybrać nieco dłuższą, ale z pewnością bezpieczniejszą drogę. Na całe szczęście, w Hogwarcie istniały też normalne schody, na dodatek dużo lepiej oświetlone.

Była już na piętrze, na którym znajdował się gabinet profesor McGonagall, gdy zobaczyła jasny blask wydobywający się z czyjejś różdżki i usłyszała dość głośne kroki, kierujące się zdecydowanie w jej stronę. Poczuła swoje serce, dudniące z jeszcze większą intensywnością niż wcześniej, momentalnie odwróciła się na pięcie, zrobiła zaledwie krok w kierunku, z którego przyszła i...

Czyjaś chłodna dłoń złapała ją za ramię, co przestraszyło ją na tyle, że zrezygnowała z dalszych prób ucieczki. Wpadła jak śliwka w kompot, jakiś nauczyciel złapał ją na włóczeniu się po korytarzu w środku nocy i mogła tylko liczyć, że obędzie się bez szlabanu i zbyt wielu ujemnych punktów. O ile to w ogóle był nauczyciel, a nie żaden śmierciożerca. W tym momencie znienawidziła siebie samą za te rozmowy z Ronem o podejrzanych postaciach kręcących się w pobliżu szkoły. Wycofywała to. Wcale nie chciała adrenaliny.

— Możesz mi wyjaśnić, Ross, co robisz na drugim piętrze o pierwszej w nocy? Kiedy ostatnio sprawdzałem, twoje dormitorium było na siódmym.

Nigdy wcześniej nie pomyślała, że słysząc chłodny, szorstki głos profesora Snape'a poczuje taką ulgę. Odetchnęła, zdając sobie sprawę, że nic, oprócz kilku ujemnych punktów i zapewne nawet szlabanu, jej przy nim nie grozi. Przy nauczycielach, nawet tak okropnych jak Snape, była bezpieczna.

Mimo to nie miała odwagi, żeby się odwrócić i spojrzeć w ponurą twarz profesora.

— Szukałam profesor McGonagall — wydukała tylko, przymykając na chwilę powieki. Ogromnie jej ciążyły, a obraz zaczął się rozpływać i kształtować na nowo. Pokręciła powoli głową, próbując odegnać sen. Nie mogła odpłynąć. Nie teraz, nie tutaj, nie w takim towarzystwie.

— Brak papieru w toalecie może poczekać do jutra — mruknął mężczyzna, popychając ją lekko do przodu. Zdecydowanie nie był w humorze, ale czy kiedykolwiek zachowywał się inaczej? Dan nie pamiętała. Od kiedy pierwszy raz przekroczyła próg tej szkoły, profesor Snape zawsze wydawał się oschłym i szorstkim nauczycielem, którego lepiej nie denerwować. Sztywno trzymał się zasad, a każde niepowodzenia swoich uczniów wyśmiewał w ten swój dziwaczny, pełen kpiny sposób.

Burza • Harry Potter fanfiction •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz