Dolina Godryka wyglądała dokładnie tak, jak Remus ją zapamiętał.
Stał na placu, a wokół niego znajdowały się sklepy, kawiarnie, pub, a także stary kościół z cmentarzem, wokół którego krzątała się właśnie jakaś starsza pani. W samym centrum wioski przed laty postawiono duży pomnik wojenny – a przynajmniej tym był dla Remusa i każdego innego z tej odległości. Mężczyzna szybko odwrócił od niego wzrok, nie zamierzając podchodzić bliżej i przywoływać bolesnych wspomnień. Nie po to tu przyszedł.
Ruszył w stronę mieszczących się naprzeciw kościoła sklepów. W okresie letnim plac w Dolinie Godryka wypełniony był ludźmi, mugolami i czarodziejami, którzy śmiali się i rozmawiali. Małe dzieci biegały, trącając przechodniów i wprowadzając w popłoch okoliczne koty. Wszystko zdawało się tętnić życiem.
Zabawne, że właśnie tak zapamiętał to miejsce. Kiedyś spędzał tu dużo czasu, najczęściej podczas wakacji. Pamiętał doskonale, jak ścigał się z przyjaciółmi tymi zaludnionymi uliczkami i jak zajadali się lodami w jednej z tutejszych lodziarni, wymyślając nowe psoty i naśmiewajać się z poprzednich. Chociaż te czasy dawno minęły, to wciąż pielęgnował związane z nimi wspomnienia. Nie zamierzał pozwolić, aby się zatarły lub by przysłoniła je ciemna zasłona bolesnej teraźniejszości.
Ktoś trącił go w rękę. Zaskoczony spojrzał w tę stronę, gdy nic jednak nie zobaczył, skierował wzrok odrobinę niżej. Sięgająca mu łokcia dziewczynka rozmasowywała sobie czoło, rumieniąc się przy tym tak, jakby zrobiła coś zawstydzającego lub kłopotliwego. Gdy zdała sobie sprawę z tego, że mężczyzna na nią patrzy, speszyła się jeszcze bardziej, mruknęła ciche "przepraszam" i odbiegła w stronę lodziarni, zanim Remus zdążył zapytać, czy wszystko w porządku.
Odprowadził dziewczynkę wzrokiem, uświadamiając sobie, że kogoś mu ona przypomina. To było jak niejasne deja vu, zwłaszcza, że lodziarnia, do której pobiegła, należała niegdyś do jego ulubionych miejsc. Przesiadywał w niej z przyjaciółmi tak często, że właściciel stworzył dla nich specjalną zniżkę lojalnościową. Remus uśmiechnął się na to wspomnienie. Ciekawe, czy mężczyzna wciąż tam pracował i czy po tylu latach rozpoznałby w nim tego bliznowatego, nieco wycofanego chłopca, który zjawiał się w każde wakacje i zamawiał górę lodową o smaku czekoladowym z bitą śmietaną.
Przyjrzał się z uwagą zawieszonemu nad drzwiami szyldowi, po czym skierował wzrok na stojące na zewnątrz stoliki. I zamarł.
To było jak kolejne dziwaczne deja vu. Przy stoliku, który kiedyś zajmował z przyjaciółmi, siedziała teraz czwórka roześmianych chłopców. Ich postawa, a nawet wygląd przypominały mu ich samych lata temu. Te dzieciaki zachowywały się niemal dokładnie tak, jak oni. Grupce bez wątpienia przewodził czarnowłosy dzieciak, opowiadający coś z ożywieniem i machając przy tym łyżeczką od lodów. Sprawiał wrażenie pewnego siebie i dowcipnego, zważając na to, że co jakiś czas jego opowieść ubarwiał dźwięczny śmiech pozostałej trójki. Nikt mu jednak nie przerywał. Pośród nich też tak było. Byli równi, żaden się nie wywyższał, a jednak zawsze najwięcej uwagi zgarniał James. Nie to, żeby Remus miał coś przeciwko, wręcz przeciwnie. Odpowiadało mu to. Zwłaszcza z początku, gdy w ogóle rzadko się odzywał.
Speszony odwrócił wzrok od chłopców, zauważając, że zbytnio odlatuje myślami. Powoli ruszył w stronę cukierni, przypominając sobie, po co tu przybył. Miał misję do wykonania. I nie uwzględniała ona jedynie słodkości, w które zamierzał się zaopatrzyć.
Jedno spojrzenie na witryny wystarczyło, żeby całkowicie zapomniał o otaczającym go świecie. Czego tam nie było! Tort bezowy, tarta cytrynowa, ciasteczka maślane, ogromne lizaki, a nawet fontanna czekoladowa. To ostatnie zdołało wywołać na jego twarzy szeroki uśmiech. Czekolada od zawsze była czymś, co szczególnie poprawiało mu humor.
CZYTASZ
Burza • Harry Potter fanfiction •
FanficDanielle mogła stwierdzić, że woda na ogół jest spokojna. Jej życie także było spokojne, gdy powolnymi ruchami wypływała na powierzchnię wody. Do brzegu jednak jeszcze zbyt daleko, a woda w każdej chwili może zacząć się mącić lub wciągnąć ją z powro...