Rozdział 12 - Latające głowy w Hogsmeade

89 8 19
                                    

:)

_____________________________________________________

— Mówisz, że Hagrid szuka kogoś za granicą?

Danielle pokiwała głową i wepchała do ust kawałek tosta. Pierwszy raz od prośby Dumbledore'a była w pełni wyspana i nie dręczyły jej wyrzuty sumienia. To był pierwszy sen od wakacji, a przynajmniej pierwszy, który zapamiętała. Czuła, że robi postępy i to wprawiło ją w tak dobry humor, że nawet dręczące ją od zeszłego tygodnia słowa Malfoya nie mogły go zniszczyć. Nie martwiła się już też o Hagrida, w końcu miała jakieś pojęcie o tym, co się z nim przez ten czas działo i w jakim był stanie. Wszystko zdążało ku polepszeniu.

— Myślicie, że tropi śmierciożercę? — zapytał Ron, pochylając się nad stołem i zamaczając końcówkę swojego krawata w soku marchewkowym. Harry zakrztusił się owsianką, więc Hermiona uczynnie poklepała go po plecach.

— Zwariowałeś? Przecież oficjalnie nie może nawet używać magii. Poza tym, dlaczego prowadzi ze sobą jakiegoś olbrzyma? — szepnęła ze złością Granger, wypowiadając wreszcie to, o czym każdy z nich myślał już od początku rozmowy. Wcześniej, gdy jeszcze obserwowała Hagrida w lesie, Dan nie zastanawiała się nad tym zbyt wiele, jednak z upływem czasu Graup coraz bardziej zajmował jej myśli.

— No, niby tak, ale co innego miałby robić? Chyba nie poszedł na grzyby? — Ron uporczywie trzymał się swojego zdania, a Hermiona już obmyślała, jak zaprzeczyć jego pomysłom, ale sama nie miała pojęcia, o co takiego mogło chodzić. Nie chciała wierzyć w to, że Dumbledore kazał Hagridowi, który nie mógł nawet legalnie czarować, polować na jakiegoś wykolejeńca, ale z drugiej strony nie potrafiła znaleźć żadnego innego powodu jego nieobecności. Dla niej nie miało to po prostu żadnego sensu, jednak jakiś z pewnością musiał być, dlatego zamierzała go odnaleźć za wszelką cenę.

W tym czasie Danielle i Harry wymieniali się spojrzeniami, które znaczyły więcej niż słowa. Oboje domyślali się, kogo takiego Hagrid szukał i wiele wskazywało na to, że mogli mieć rację, chociaż nawet nie myśleli o tej samej osobie.

— Kto poszedł na grzyby?

Hermiona, która właśnie otwierała usta by zaprzeczyć domysłom Weasleya, zamknęła je i zmarszczyła brwi. Ron przewrócił oczami i kopnął Danielle w kostkę. a Harry chyba uznał, że wypada dokończyć śniadanie, bo nawet nie uniósł wzroku ani nie odezwał się w żaden sposób. Dan musiała przejąć pałeczkę.

— Nikt ważny. Cześć, Seamus — odpowiedziała krótko i uśmiechnęła się na powitanie. Finnigan przystanął zaraz obok Hermiony, która udała nagłe zainteresowanie esejem z eliksirów leżącym na stole. Nie należał on, oczywiście, do niej, nigdy nie położyłaby swojego w tak podatnym na zabrudzenia miejscu. W tym momencie naprawdę uwielbiała Ronalda za jego brak samodzielności i ciągłą chęć pomocy w pracy domowej.

— Hej, Danielle. Chciałem tylko zapytać, czy może nie wyszlibyśmy razem do Hogsmeade jutro? Wiesz, łatwiej byłoby pogadać o tym... — urwał szybko, rozglądając się niepewnie po towarzystwie. Danielle musiała naprawdę się zastanowić, żeby domyślić się, o czym powinni porozmawiać, a gdy już jej się udało, zdziwiła się, że porusza on temat tak późno. — Tak w ogóle, to hej Hermiono. Cześć Ron i... Harry.

Harry znowu zakrztusił się owsianką, więc Hermiona ponownie go uderzyła, tyle że troszkę za mocno i musiała go poratować chusteczką, bo trochę się opluł. Ron wybuchnął na ten widok śmiechem, natomiast Seamus przewrócił dyskretnie oczami.

— No, nie wiem... — Danielle przyjrzała się przyjaciołom, czekając na jakąś reakcję z ich strony. Dotąd zawsze chodzili razem do Hogsmeade, we czwórkę, i nie chciała niszczyć tej tradycji – nawet dla Seamusa, do którego ostatnio znacznie się zbliżyła.

Burza • Harry Potter fanfiction • Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz