Rodział 14

123 9 3
                                    

Nie wierzę w to co się stało . To musi być koszmar , z którego zaraz się obudzę . Błagam niech ktoś mnie obudzi i powie , że to tylko zły sen i wszystko będzie dobrze . Nie mogłam tego zrobić . Nie jemu ...

Mój szloch roznosił się po całej sali . Nadal trzymałam broń w dłoni , z której chwilę wcześniej zginął człowiek. Wciąż byłam w szoku , nic do mnie nie docierało , mój płacz mnie osłabiał z każdą kolejną minutą. Chciałam umrzeć , nie mogłam żyć z takim bólem po jego stracie . Śmierć bliskiej osoby boli bardziej niż cokolwiek. Najpierw śmierć Remka, a teraz ...teraz sama zabiłam Aleksa . Mój kochany braciszek zginął i to ja mu wpakowałam kulkę w głowę. To ja jestem morderczynią...ja . Usłyszałam śmiech Henrego . Śmiał się coraz głośniej miałam go dosyć. Chciałam , a nawet pragnęłam aby zginął aby cierpiał tak jak ja teraz.  Patrzyłam mu prosto w twarz i celowałam do własnego brata , on wiedział , że zginie i był gotowy na to.
" Pamiętaj zawsze będę cię kochał " - jego słowa pozostaną ze mną już na zawsze . Tylko słowa mi po nim zostały . Cząstka mnie odeszła razem z nim , ulotniła się  jak dym .
- Doskonale - zaklaskał starzec podchodząc bliżej mnie
- Pierdol się - warknęłam ocierając łzy
- Nie ładnie tak mówić do starszych - powiedział spokojnym tonem
- Jesteś chorym pojebem . Potworem bez serca - rzuciłam zaciskając pięści
- Nie rozśmieszaj mnie - zaśmiał się Henry.  To nie ja go zabiłem tylko ty - odparł wskazując na martwe ciało Aleksa . Miał rację to ja go zabiłam , nie mogłam szukać winnych u innych , gdyż mordercą byłam ja
- Zmusiłeś mnie do tego - odezwałam się niepewnie
- Znów błąd Grace . Ja kazałem ci wybrać jednego z nich , a wybór należał do ciebie kochana - zaczął chodzić w kółko
- Nie słuchaj go Grace - krzyknął Emmet próbując wyplątać się z lin
- Twój brat ufał ci , myślał że go kochasz a ty tymczasem wybrałaś mężczyznę , który chciał cię sprzedać do burdelu - powiedział starzec
- Zamknij się !  - wrzasnęłam zatykając uszy
- Nie zagłuszysz sumienia słoneczko - coś we mnie pękło , gdy nazwał mnie przydomkiem z dzieciństwa. Nikt nie miał prawa mnie tak nazywać , oprócz Aleksa
- Jeszcze słowo i cię zabije - podniosłam broń z ziemi . Czy byłam gotowa na zabicie kolejnego człowieka ? Nie , ale jego mi nie było szkoda . Był bezwzględnym i podłym człowiekiem, świat po nim by nie płakał . Trzymałam pistolet w trzęsącej dłoni nakierowując go na mężczyznę , który zaczął się śmiać bez powodu
- Nie rozśmieszaj mnie - rzucił i podszedł bliżej mnie wystraszona przeładowałam broń
- Odsuń się już - wycelowałam w niego
- Odłóż to słoneczko bo się postrzelisz jeszcze - odparł Henry wyciągając rękę po pistolet , aby temu zapobiec pociągnęłam za spust i chwilę później strzec leżał na ziemi z raną w nodze
- Jesteś już martwa suko - warknął pod nosem Henry tamując krwawienie
- Emmet szybko musimy uciekać - podbiegłam do narzeczonego, który nadal siłował się ze sznurami
- Musisz uciekać stąd już - powiedział ciężko oddychając
- Nie zostawię cię tutaj - zaoponowałam na jego bezsensowne słowa
- Te miejsce zaraz wybuchnie - na jego słowa poczułam się słabo . Czy to jest jakiś chory żart ?
- O czym ty mówisz ? - pokręciłam głową z niedowierzaniem
- Jego ludzie ...oni - stan faceta pogorszył się nagle
- Emmet co się dzieje ?  - spanikowana zaczęłam oglądać bruneta
- Uciekaj ratuj się dla mnie błagam - wyszeptał .  Nie mogłam go tutaj zostawić . Obeszłam sale wokół w poszukiwaniu jakiegoś scyzoryka, ale nic nie wpadło mi w ręce. Byłam już na tyle zdenerwowana , że nie zwracałam uwagi na Henrego , który nadal siedział na ziemi. Przy kącie usłyszałam charakterystyczne odliczanie do wybuchu , podbiegłam tam i dostrzegłam bombę przymocowaną do ściany. Spojrzałam na jej licznik . Zamarłam , gdy na nim widniał czas 30 sekund .
- Kurwa , gdzie jest ten jebany scyzoryk - uderzyłam pięścią w ścianę . Rozejrzałam się jeszcze raz po całym pokoju i dostrzegłam kawałek szkła na stoliku przy wyjściu, odrazu rzuciłam się w tamtą stronę , gdy dopadłam do niego znów o uszy obił mi się dźwięk odliczania
-  Jest ich więcej - nabrałam powietrza w usta próbując się nie rozpłakać co w tej sytuacji było znacznie utrudnione . Spojrzałam na ten pierdolony licznik widniał na nim czas tym razem 10 sekund. Nie uda mi się go stąd wyciągnąć w tak krótkim czasie . Nie mogę stracić i jego. Moje życie straci sens o ile wogóle jakiś sens miało .
" Uciekaj ratuj się dla mnie błagam " - w głowie wybrzmiał mi głos Emmeta i w tym samym momencie spojrzałam ostatni raz na jego twarz . Siedział tam bez życia , związany i bezbronny.
- Wybacz , nie umiałam cię ochronić -  uroniłam  łzę i wybiegłam z budynku zatrzymując się na bezpieczniej odległości. Minęło chyba z pięć sekund a ze środka wydobyła się fala ognia i wielki huk zagłuszył wszystko wokół. Po raz drugi tego dnia straciłam bliską mi osobę, po raz drugi nie umiałam obronić człowieka, który naraził dla mnie życie .
- Boże czemu ?! - krzyknęłam na cały głos . Dlaczego musisz mnie tak doświadczać , odbierać mi moich bliskich - klęknęłam na beton ukrywając twarz w dłoniach .
- Przepraszam ...nie umiałam cię uchronić przed złem - powiedziałam i zwróciłam wzrok na wejście do budynku . Było całe zasłonięte dymem z wybuchu , nic nie można było zobaczyć w nim. Wstałam z ziemi nawet nie powstrzymując łez , tam w środku był mój narzeczony i ja musiałam go stamtąd wyciągnąć żywego lub martwego. Podeszłam bliżej wejścia i uchyliłam drzwi , fala dymu buchnęła mi w twarz tym samym powodując atak kaszlu
- Cholera - mruknęłam pod nosem zakrywając materiałem buzię , aby nie wdychać tego dymu . Weszłam do środka zatrzymując się , aby móc się trochę rozejrzeć . Zapaliłam latarkę , znalezioną przy jednym z ciał ochroniarzy tego skurwiela. Swoją drogą mam nadzieję , że zginął w tym wybuchu. Szłam dalej kierując się w stronę mężczyzny pozostawionego w budynku.
- Słoneczko - poczułam czyjąś dłoń na mojej kostce . Wystraszona podskoczyłam do góry
- Kto tutaj jest ? - zapytałam drżąc ze strachu
- Nie wyjdziesz stąd żywa - powiedział Henry przewalając mnie na ziemię. Runęłam jak długa na beton . To nie możliwe, żeby przeżył to musi być jedna wielka pomyłka .
- Jak...jak ty przeżyłeś?  - wyjąkałam próbując się podnieść , co utrudniał mi mężczyzna
- Bardzo dokładnie ci to wyjaśnię - dorwał się do mnie Henry . Jego twarz wyglądała obrzydliwie. Była cała poparzona i na każdym jej elemencie widniały bąble różnej wielkości. Ręce również miał poparzone , wyglądało to przerażająco. 
- Zostaw mnie - próbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale nawet jako poszkodowany był silniejszy
- Dołączysz do narzeczonego i brata - zaśmiał się facet i zacisnął swoje dłonie na mojej szyi . Z każdą minutą nabierałam mniej powietrza i robiło mi się słabiej. Czułam , że zaraz przez brak odpowiedniej dawki tlenu umrę.
- Boisz się śmierci Grace ? Jeszcze chwila i zginiesz - uśmiechnął się szyderczo. Odpierałam jego atak , ale nic to nie pomagało. Wiedziałam , że umrę i byłam na to przygotowana . Pozdrów ode mnie Aleksa i Emmeta - to ostatnie słowa , które usłyszałam potem zaległa głucha cisza i przerażająca ciemność , w którą spadałam coraz bardziej. Czy bałam się śmierci? Nie bałam się jej . To ona zabrała mi moich najbliższych i ona powinna się bać mnie.

Bezlitosny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz