14. Każdy ma problemy.

1.4K 36 9
                                    

Wszystko kiedyś się zaczyna i kiedyś się kończy. Tak i końca dobiegła nasza kilkudniowa wycieczka.

Ile może się wydarzyć w tak krótkim czasie? Wydaje się że nic szczególnego, ale ja na własnej skórze doświadczyłam, że nigdy nie wiesz, co się może stać.

Okazało się że są osoby, które najchętniej, by mnie pogrążyły. Ale świat zbudowany został na podstawie antagonicznosci, więc tak, jak istnieje zło, istnieje też dobro. Na tej wycieczce nie straciłam, tylko zyskałam. Nowa przyjaciółka, prawda na temat niektórych osób, poczucie, że mam na kogo liczyć.

Powiedzenie "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" znajduje odzwierciedlenie w prawdziwym świecie. Niektórzy na każdym kroku udowadniają mi, że można na nich liczyć. Inni pokazują swoją prawdziwą twarz.

W końcu jesteśmy tylko nastolatkami. Poznajemy, próbujemy, popełniany błędy. To jest ten czas, bo jak nie teraz to kiedy?

W głowie wciąż tkwił mi ostatni wieczór. Naprawdę dobrze czułam się w towarzystwie Warrena, ale on sam wyznaczył granicę.

W świetnym nastroju wróciłam do domu. Przez te kilkanaście godzin, tak się zatraciłam, że nie chciało mi się wracać do pustego domu. Zaparkowałam na podjeździe i zaczęłam szukać w torebce klucza, gdy nagle usłyszałam głośny trzask drzwi i Warrena wybiegającego z domu. Wyglądał na nieźle wkurzonego. Tuż za nim wyszedł jego ojciec i aż ciarki mnie przeszły na widok jego twarzy

Był mężczyzną po 40, ale trzymał się naprawdę nieźle. Miał czarne włosy i ciemne oczy. Kompletne przeciwieństwo swojego syna. Warren zdecydowanie odziedziczył wygląd po matce.

- Jeśli jeszcze raz zrobisz coś takiego to pożałujesz, że się wogóle urodziłeś! - krzyknął z furią pan Shelk.

Miałam uchylone okno, więc słyszałam wszystko bardzo dokładnie, tak samo, jak widziałam. Mogłam wysiąść i skierować się do domu, ale za bardzo się bałam, aby chociaż ruszyć palcem, więc po prostu siedziałam i się gapiłam.

- A, co mi zrobisz hm? Uderzysz mnie? - rzucił z pogardą, a mnie aż zmroziło słysząc jego chłodny głos - Jakby to było pierwszy raz.

W tamtym momencie, aż zabrakło mi powietrza. Warren był bity przez własnego ojca?! Nie to niemożliwe, przecież odkąd pamiętam ich rodzina zawsze uważana była za perfekcyjną. Nigdy też nie słyszałam, aby ktoś w ich domu podniósł głos, więc te słowa wzbudziły we mnie tym większe zdziwienie. Warren też nigdy nie wyglądał, jak ofiara, a wręcz przeciwnie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, jak jest naprawdę.

- Ty niewdzięczniku! Haruje całe dnie, jak wół, żebyś miał to wszystko, a ty odpłacasz mi się taką pogardą?! - ryknął starszy, na co chłopak prychnął.

- Gdyby to ode mnie zależało już więcej byś mnie nie zobaczył. Jesteś zwykłym śmieciem.

Na te słowa ojciec Warrena znalazł się niebezpiecznie blisko niego i spoliczkował go, a ja aż zachłysnęłam się powietrzem.

- Nie pokazuj mi się na oczy dopóki nie przemyślisz swojego zachowania - ryknął.

Chłopak jedynie obrzucił go najpodlejszym ze swoich spojrzeń, wsiadł do auta i odjechał.

Gdyby chciał z łatwością mógłby go powalić. On jednak zachował się przyzwoicie i odjechał. Po prostu zignorował go i odjechał.

Siedziałam otępiała nie wiedząc, co powinnam zrobić. Dopiero, gdy poczułam, że jest bezpiecznie szybko przemknęłam do domu.

Ta sytuacja kompletnie zmieniła mój sposób myślenia. Martwiłam się o Warrena o to gdzie teraz jest, jak się czuje, a nawet chciałam do niego napisać, ale co niby miałam napisać?

JUST NOT YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz