Wieczorem miałam iść na imprezę do jednego ze znajomych Mike'a. Przypuszczałam, że Warren też się tam pojawi i wykorzystam tą okazję , żeby z nim porozmawiać. Nie możemy się wiecznie unikać.
Przeglądałam jedzenie w sklepie, ale ostatnio nie miałam na nic ochoty. Jednak gdy zobaczyłam pustkę w lodówce uznałam, że trzeba to zmienić.
Pierogi? Jadłam wczoraj. Kanapki? Nuda. Gofry? Nie chce mi się zrobić.
Westchnęłam i ruszyłam w stronę półek z owocami. Gdy zastanawiałam się czy wziąć banany, czy pomarańcze w drzwiach pojawił się Warren.
Po oczach widziałam zmęczenie. Zaczął iść w moją stronę, a dokładniej wchodzić do sklepu, tyle że ja stałam akurat w takim miejscu. Gdy znalazł się wystarczająco blisko mnie zawołałam.
- Hej!
Minął mnie bez słowa i zostawił w otępieniu. Ja jednak nie dawałam za wygraną i popędziłam za nim z koszykiem.
- Warren! - krzyknęłam - zaczekaj!
Zaczął przyspieszać, a ja o mało nie staranowałam jakiejś starszej pani z pośpiechu.
- Przepraszam - uśmiechnęłam się ze skruchą, a ona posłała mi pogardliwe spojrzenie. Typowa babka z osiedla.
- Warren - podbiegłam niezrażona faktem, że ewidentnie przede mną uciekał.
- Wreszcie - odetchnęłam - nie słyszałeś mnie?
Westchnął i przejechał ręką po swoich włosach, które dziś były w wyjątkowym nieładzie. Błękit jego oczu był dziś przygaszony. Wręcz szarawy.
- Słyszałem - odpowiedział beznamiętnie.
- Więc dlaczego się nie zatrzymałeś?
- Nie jestem w nastroju na rozmowy. Nie dziś Villay.
- Coś się stało? - nie chciałam wyciągać wydarzeń z ostatnich dni na środku sklepu - pamiętasz, jak mówiłeś, że gdy będę czegoś potrzebowała to mogę do ciebie przyjść? Ty też możesz na mnie liczyć. Gdy będziesz miał jakiś problem mogę cię wysłuchać.
Zasugerowałam z nadzieją, że może zachęcę go do zwierzenia, ale on jakby chcąc ukryć prawdę zmienił postawę natychmiastowo. Przybrał uśmiech, który miał mnie przekonać, że Warren Shelk zawsze da sobie radę, ale wiedziałam, że w głębi serca naprawdę cierpi.
- Wszystko jest u mnie, jak najlepiej - rozluźnił się trochę - a ty powinnaś bardziej uważać - wskazał na mnie palcem - jesteś piratem sklepowym.
Chcąc nie chcąc zaśmiałam się na te słowa.
- To twoja wina. Nie chciałeś się zatrzymać, więc musiałam Cię gonić. Poświęciłam się i naraziłam staruszce z naszej ulicy - przyłożyłam teatralnie rękę do serca - od teraz popadłam w jej niełaskę - wypowiedziałam, a wtedy jego uśmiech stał się szczery.
Do twarzy mu z tymi dołeczkami. Powinien częściej się uśmiechać. Patrząc na niego też miałam ochotę uśmiechać się jak głupia.
Skup się!
- O tak. Nawet teraz patrzy się jakbyś zniszczyła jej trawnik.
- Będziesz dziś u - musiałam przypomnieć sobie imię chłopaka, który organizuje imprezę - Conrada?
- Mhm - przytaknął.
Uśmiechnęłam się pod nosem, co nie uszło jego uwadze.
- Czemu pytasz?
Szybko starałam się wyglądać na opanowaną i poważną, tak jakby ta informacja nie była dla mnie istotna.
- A, no wiesz, tak z ciekawości - wzruszyłam ramionami.
CZYTASZ
JUST NOT YOU
RomanceVillay Moren kiedyś zamknięta w sobie dziewczyna, teraz 18 latka, która chce pokazać, że nie jest cichą myszką. Może i życie dawało jej w kość, ale wróciła silniejsza i nie zamierza się poddać. Warren Shelk przystojny chłopak pochodzący z bogatej ro...