21. Nadzieja.

1.1K 32 2
                                    

Podekscytowana popędziłam do środka. Wnętrze okazało się jeszcze lepsze. W trakcie, gdy Lara załatwiała ostatnie rzeczy ja wciąż nie mogłam uwierzyć, gdzie jestem.

- Mamy pokój numer 41 - powiedziała podając mi kartę - W hotelu jest strefa spa, basen, a restauracja schodami w dół. - wyjaśniła po krótce.

Gdy tylko otworzyłam drzwi moje oko przykuło gigantyczne okno z widokiem na morze!

- Jak tu pięknie! - zachwyciłam się, a ona tylko przyglądała mi się z chytrym uśmiechem.

W tej chwili jednak byłam zbyt szczęśliwa, aby się nad tym zastanawiać.

- Ajć - dobiegł do mnie głos przyjaciółki.

- Co jest? - spytałam.

- Zapomniałam zapytać, ile trwa doba hotelowa. Nie poszłabyś?

- Jasne.

Otworzyłam drzwi, gdy Lara zawołała jeszcze:

- Przyniesiesz mi coś do jedzenia?

- Pomyślę nad tym - krzyknęłam zatrzaskując drzwi.

Odwróciłam się zbyt pochopnie wpadając na czyjeś twarde ciało. Od razu uderzył mnie charakterystyczny zapach.

Nie to niemożliwe...jak?

Uniosłam głowę i spojrzałam w błękitne tęczówki chłopaka, którego serce złamałam.

- Warren?! - zaskoczona nie zdałam sobie sprawy z bliskości - co...co ty tu robisz?

- Mógłbym Cię zapytać o to samo - odparł unosząc brew.

Dobra odzywa się do mnie. To nie tak źle.

Nagle oboje spojrzeliśmy na siebie, jak poparzeni i w tym samym czasie powiedzieliśmy:

- Lara!
-Brandon!

A potem niespodziewanie wybuchnęliśmy śmiechem. Jednak w pewnym momencie Warren spoważniał, a ja przypomniałam sobie wydarzenia z ostatnich dni.

- Jeśli chcesz to ja... - zaczął się jąkać, co było do niego niepodobne - przeniesiemy się do innego hotelu. Nie chcę żebyś czuła się niezręcznie.

- Nie! - powiedziałam to zbyt szybko - To by było nie w porządku... Zresztą to tylko 2 dni.

- Jesteś pewna? To nie będzie problem.- zapytał, a jego troska mnie rozczuliła.

- Skądże - uśmiechnęłam się nieśmiało.

Odchrząknął, po czym zakłopotany wreszcie spojrzał mi w oczy.

- To ja...będę się zbierał. Brandon na mnie czeka - potarł się dłonią o kark, co było kolejną oznaką zakłopotania.

Zaczął się powoli odwracać, lecz gdy już chwytał za klamkę odezwałam się. Czułam, że nie mogę tak po prostu go puścić.

- To nie twoja wina. To wszystko, co się wydarzyło - zagryzłam wargę ze zdenerwowania - czy moglibyśmy przez te kilka dni o tym zapomnieć? - wraz z wypowiedzeniem tych słów obrazu tego pożałowałam.

Zapomnieć? Ja po takim czymś nie chciałabym się znać.

Czułam, że muszę mu to wytłumaczyć i jak zwykle w takich chwilach zaczęłam paplać bez ładu i składu.

- Wiesz przyszliśmy tu odpocząć, więc to by było rozsądne. Przecież możemy zachowywać się jak znajomi. W końcu chodzimy do tej samej klasy i...

Na moje szczęście odkręcił się z łagodnym uśmiechem i przerwał ten potok słów.

Chwała Ci! Nie wiadomo, co jeszcze bym chlapnęła. Znajomi?!

JUST NOT YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz