Warren
{ Siedziałem już przy ognisku. Brakowało tylko kilku osób, więc zaczęliśmy piec kiełbaski.
Villay zjawiła się razem z Larą i Amie? Wyglądało na to, że dobrze się dogadują, co jest niespodziewane. Gdy tylko spotkam się z Amie, o wszystko ją wypytam. Jak to możliwe, że ich relacje się tak zmieniły podczas jednej nocy?
Amie jest moją przyjaciółką. Ufam jej. Jako jedna z nielicznych zna prawdziwego mnie, tak samo, jak ja ją. Potrafimy się zrozumieć. Obydwoje wychowaliśmy się w bogatych domach i wiemy, co przeżywaliśmy przez te wszystkie lata.
Słońce zaczęło zachodzić, a wszystko zatopiło się w mroku. Panowała przytulna atmosfera.
Villay zamknęła oczy i w tym momencie wyglądała tak niewinnie. Miałem ochotę podejść i ją przytulić. Ognisko rzucało blask na jej twarz.
Zauważyłem, jak Mike się podnosi i idzie w stronę domków. Jednak nie zaszedł do swojego, a poszedł dalej.
Korzystając z okazji podszedłem do dziewczyny. To był impuls. Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, skoro miałem się trzymać z daleka. Wcisnąłem między herbatniki piankę, którą piekłem i podałem patrzącej na mnie Villay.
- Piankę? - spytałem.
- dzięki - rzuciła zdezorientowana - Nudzisz się?
To pytanie zbiło mnie z tropu.
- Dlaczego tak myślisz? - oczywiście, że wiem dlaczego, ale lepiej udawać głupka.
- Przyszedłeś do mnie pogadać i dałeś mi piankę - wymieniła to, co widzi.
- Nie mogę już pogadać z koleżanką z klasy? - odpowiedziałem na prędce, a ona zaczęła się śmiać - co cię tak śmieszy? - naprawdę byłem już zdezorientowany.
- Ty - po co owijać w bawełnę? Zmarszczyłem brwi na jej odpowiedź - nie jesteś typem osoby, która... podchodzi, aby po prostu pogadać i się zaprzyjaźnić. W dodatku chyba nie rozmawiamy, więc jaki jest haczyk? - wyjaśniła.
- Żaden - wzruszyłem ramionami mówiąc zgodnie z prawdą i lekko zdenerwowany rzuciłem - Może...na czas wycieczki zawiesimy broń? - sam nie wierzyłem, że to powiedziałem, ale tak dawno nie rozmawialiśmy, a w dodatku sytuacja z wczoraj. Amie zapewniała mnie, że nic jej nie jest, ale wolałem się sam przekonać.
- Żartujesz? W końcu dojrzewasz? - wyglądała na zaskoczoną. Serio to aż takie dziwne, że z nią gadam?
- Nie sprawiaj żebym żałował tej decyzji - powiedziałem lekko zirytowany, więc wyciągnęła rękę - co robisz?
- Inicjuję rozejm, co się tak dziwisz?
- jesteś niemożliwa - pokręciłem głową, ale podałem rękę. Musiałem się skupić, bo uśmiech cisnął mi się na usta.
- palant - wypaliła, a potem przygryzła wargę. Najpierw mówi, potem myśli.
- cofnij to - powiedziałem poważnie, wykorzystując okazję, aby się z nią podroczyć.
- Niby czemu?
- Nie każ mi dwa razy powtarzać.
- bo co? - o tak. Brakowało mi tego.
- bo zaraz wrzucę cię do tego jeziora - odparłem bardzo poważnie.
- nie zrobisz tego - prychnęłam. Nie wierzy? Zaraz się przekona.
- Nie? - rzuciłem wyzywająco, a z jej buzi wyrwał się pisk, gdy przerzuciłem ją sobie przez ramię.
- Nie waż się - krzyknęła, a ja mimowolnie zacząłem się śmiać.
- Bo co? - powtórzyłem jej słowa.
- Puść mnie głupku! - krzyknęła mimo, że w jej głosie nie czułem złości, a lekkie rozbawienie.
W odpowiedzi zaśmiałem się jeszcze głośniej i klepnąłem ją w tyłek. Dopiero po chwili ogarnąłem, co zrobiłem i mentalnie walnąłem się w czoło. Na szczęście dziewczyna nie wydawała się speszona, więc odetchnąłem z ulgą.
Zmieniłem pozycję i wziąłem ją tym razem na ręce, wchodząc do jeziora.
- Przeproś, a cię nie wrzucę - powiedziałem.
- Nigdy w życiu. Puszczaj mnie idioto - odparła. Uwielbiam ją.
- Skoro chcesz
- Nieee - Poluzowałem uścisk, a ona pisnęła. Przytuliła się do mnie mocno. W ostatniej chwili ja złapałem. Poczułem satysfakcję, gdy przycisnęła się bliżej mnie.
- Ostatnia szansa - zgromiła mnie wzrokiem, a wtedy puściłem ja do wody.
Bałem się jej reakcji, która okazała się dobra.
- Pożałujesz tego - krzyknęła i zaczęła chlapać wodą, skoczyła na mnie i skoczyła całego. 1:1
- Zołza - krzyknąłem i też zacząłem ją chlapać.
- Idiota - śmialiśmy się na cały głos. Bawiłem się naprawdę dobrze, ona chyba też, bo nie przerywała, dopóki nie zaczęliśmy coraz ciężej oddychać.
- Poddaję się - uniosła ręce w geście kapitulacji.
- Wiedziałem, że wygram - 2:1 dla mnie.
- spadaj - przysiadła na molo, a po plecach przeszedł jej dreszcz.
- Zaraz wracam - podbiegłem do ogniska i wziąłem koc, który zarzuciłem jej na ramiona.
- Nie dziękuję. To przez ciebie jestem mokra - powiedziała. A ja oczywiście nie był bym sobą, gdybym nie wyczuł dwuznaczności tych słów.
- To dla mnie najlepszy komplement - uśmiechnąłem się, a ona się zarumieniła.
- Przestań - powiedziała.
- Ale co? - udawałem zaskoczonego, żeby wprowadzić ją a zakłopotanie.
- Masz brudne myśli.
Zarumieniła się, a ja zaśmiałem się. Czułem się tak lekko. Dawno nie śmiałem się tak szczerze. Ta dziewczyna. Przy niej czuję się inaczej.
- Jak się czujesz - nagle spoważniałem przypominając sobie cel.
- Dobrze , czemu pytasz ? - chyba nie zrozumiała mojego pytania.
- wiesz wczoraj...- zaczęłam nie chcąc rozdrapywać ran.
- emmm...nie obchodzi mnie, co mówi Katie. Jest okej - odparła, ratując mnie. Nie chciałem powiedzieć za dużo.
- to dobrze. To, co zrobiła było słabe. Gdybyś...czegoś potrzebowała to mów.
Mógłbym zrobić dla niej wszystko, byleby już nigdy nie była smutna.
- Dzięki.
Zawiał lekki wiatr, a ona lekko się zatrzęsła.
- trzęsiesz się - zauważyłem i objąłem ją ramieniem. Mógłbym mieć ją tak blisko już zawsze - chodź. Nie chcę, żebyś się przeze mnie rozchorowała - przyznałem zmartwiony i odprowadziłem ją pod same drzwi - Dobranoc Moren - najchętniej jednak bym cię nie puszczał.
- Dobranoc Shelk.
Weszła do pokoju, a ja skierowałem się do swojego.
- Kiedy zamierzasz jej powiedzieć, co czujesz - przyłapał mnie Brandon.
- Wiesz, że to nie jest dobry pomysł - westchnąłem.
- Powinieneś być z nią szczery. Odrzucaniem, zranisz ją tylko gorzej. Nie powinienem tego mówić, zwłaszcza, że między nią, a Mike'm chyba coś jest, ale nie mogę patrzeć, jak cierpisz. Ona zasługuje na prawdę.
- To nie takie łatwe.
- Nigdy nie będzie - odparł, a ja nie mogłem się nie zgodzić - zrób to gdy będziesz gotowy. Daj Wam szansę. Uwierz mi widzę, jak ona na ciebie patrzy.
Uśmiechnąłem się na te słowa.
- Wiesz...
- Jeśli to szczere uczucie. Poradzicie sobie ze wszystkim. Razem. Musicie tylko spróbować. }
CZYTASZ
JUST NOT YOU
RomanceVillay Moren kiedyś zamknięta w sobie dziewczyna, teraz 18 latka, która chce pokazać, że nie jest cichą myszką. Może i życie dawało jej w kość, ale wróciła silniejsza i nie zamierza się poddać. Warren Shelk przystojny chłopak pochodzący z bogatej ro...