6. Tęskniłem.

1.7K 39 1
                                    

Hejka!
Krótki rozdział z perspektywy Warrena opisujący pierwszy dzień. Poznacie teraz go trochę lepiej i kierujące nim emocje.
Miłego czytania!!<33

Warren

{Właśnie przyjechałem do Mallaway. Przyznam szczerze, że trochę tęskniłem za tym miejscem, albo raczej tamto mi już zbrzydło.

Te wakacje spędziłem w innym mieście. Mój ojciec chciał, abym powoli nauczył się działania naszej agencji dziennikarskiej. W końcu został ostatni rok szkoły. W jego wizji idę na najlepsze studia, a potem  przejmuję rodzinny interes. Szkoda tylko, że to nie moje marzenie. Odliczałem ostatnie dni, jak szalony. Każdy raczej chciałby, żeby wakacje trwały wieczność, ale nie ja.

Nasz dom mieści się właśnie tu. To spora, piętrowa willa z basenem, która została urządzona dosyć nowocześnie. W trakcie roku szkolnego mieszkam tu z matką. Ojciec nie jest tu stale, ale wystarczająco, by zaznaczyć swoją obecność.

Firma od przeprowadzek właśnie wnosi ostatnie meble, więc idę przypilnować, aby o niczym nie zapomnieli. Właśnie wtedy ją zauważam. Zamierza wsiąść do samochodu.

Villay Moren. Moja sąsiadka. Dziewczyna, z którą chodzę do klasy. Od zawsze dobra uczennica, spokojna i cicha. A jednocześnie najsilniejsza osoba, jaką spotkałem.

Przyznam, że kiedyś jej zazdrościłem. Miała wspaniałą rodzinę, przyjaciółkę, oceny i szczęście. Choć ja i moi znajomi jesteśmy popularni, nie zwracała na nas uwagi. Większość dziewczyn szalała na moim punkcie, ale nie ona. Być może przez to zawsze mnie interesowała. Ta jej przekorność bywa czasami naprawdę pociągająca.  

Dwa lata temu straciła ojca. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego, co musiała czuć. Pan Moren był sympatycznym człowiekiem. Mnie też zabolał jego brak. Pamiętam go, jako wiecznie uśmiechniętego i wesołego. Gdy widywałem ich na podwórku, byłem wściekły. Zazdrościłem, bo ja nie miałem takiego dzieciństwa.

Gdy wróciła do szkoły w jej oczach zaszła zmiana. Już nie biło z nich ciepło i serdeczność. Teraz były puste i chłodne.

Czasami jeszcze widywałem ten błysk, gdy była w towarzystwie Lary. Ona jedna wiedziała, co przeżywa. Jednak przez te ostatnie 2 lata była tak, jakby jej nie było. Zniknęła ta wiecznie wesoła dziewczyna, którą znałem.

Gdy była w żałobie chciałem z nią porozmawiać. Wiedziałem, że może wydać się to dziwne, bo nigdy nie wykazywałem jakiegoś większego zainteresowania. Wtedy coś poczułem, jakąś ogromną potrzebę powiedzenia jej, że przejdzie przez to, że wszystko będzie dobrze.

Zobaczyłem ją pewnego dnia, jak wraca do domu. Było późno, siedziała przed domem i choć miała na głowie kaptur nie udało jej się ukryć łez. Wtedy tak naprawdę zrozumiałem, jak bardzo cierpi, mimo że tego nie pokazuje. W obecności innych była poważna, a jej twarz nie zdradzała emocji. Okazało się że to tylko maska, którą codziennie wkłada.

Tego dnia gdy zebrałem się na odwagę i poszedłem do jej domu drzwi były otwarte. Z wewnątrz dobiegały głosy. Dziewczyna kłóciła się ze swoją matką. Niechcący to słyszałem i poniekąd widziałem. Villay była wściekła, że jej matka doprowadziła się do stanu upojenia. Była kompletnie nietrzeźwa. Wtedy wszystkie kawałki układanki wskoczyły na swoje miejsca. Nie dość, że straciła ojca, matka też w pewnym sensie odeszła z jej życia. Sama musiała dbać o cały dom i o nie.

Byłem w szoku, ile taka niepozorna dziewczyna musi znieść. Jak bardzo jest zraniona, a tego nie pokazuje.

Po tym jeszcze kilka razy chciałem z nią porozmawiać, ale stchórzyłem. Jestem tak cholernie zły na siebie. Jedyne, czym się usprawiedliwiam to to, że była przy niej Lara, która nie pozwoliłaby jej skrzywdzić.

Uznałem, że skoro nie potrafię pomóc tak, zrobię to w inny sposób. Dzięki znajomościom dowiedziałem się że jej matka straciła pracę, więc podzwoniłem tu i tam i załatwiłem jej posadę w jednej z restauracji mojego znajomego. Wszystko zrobiłem tak, aby wyszło na łud szczęścia. Wcześniej zadbałem też o wysłanie do nich odpowiedniego psychologa. 

Gdybym zaproponował Villay pomoc, nie przyjęłaby jej. Nie chciała, by ktoś się nad nią użalał.

Z ulgą po pół roku dowiedziałem się że sytuacja uległa poprawie. Tak chociaż trochę czułem się lepiej.

Coś w jej zachowaniu jednak teraz wydaje się być inne. Zmieniła się też z wyglądu, ale jej twarz wciąż pozostaje niewinna.

Pewnie zbiera się na rozpoczęcie. Chociaż nie, jeszcze sporo czasu.

Przez te wakacje wiele myślałem i muszę przyznać, że tęskniłem za jej widokiem. Muszę zobaczyć, czy wszystko u niej gra. Ruszyłem, więc ku jej osobie.

-Villay Moren. Czyż mnie oczy nie mylą? Zmieniłaś się przez te kilka miesięcy - powiedziałem na, co jej ręka zatrzymała się nad klamką - Wybierasz się już na rozpoczęcie roku? Chociaż nie. Napewno nie w tym stroju... - brawo Warren, co się z tobą dzieje od kiedy to pleciesz takie głupoty.

Tak się składa, że wygląda całkiem uroczo w tych dresach, ale boje się że odebrała moje słowa kompletnie nie tak, jak powinna.

-Warren Shelk? - odpowiada pewnym siebie tonem i odkręca w moją stronę, a jej oczy zaczynają skanować moją postać.

Przygląda mi się dłużej niż przypuszczałem, więc chyba jest zaskoczona moim wyglądem. Odbieram to, jako cichy komplement, wiec nie mogę powstrzymać uśmiechu ciągnącego mi się na usta.

-Jestem, aż tak przystojny, że odebrało ci mowę? Nie powiem często mi się to zdarza - rzuciłem.

- Nie wyobrażaj sobie za dużo chłopcze. A teraz przesuń się bo zasłaniasz mi słońce. - odpowiedziała, a ja się zdziwiłem.

Tak, nie jest już taka sama. Stała się odważniejsza. Kiedyś pewnie by mnie zignorowała, ale teraz podejmuje się gry. To z jednej strony mnie cieszy. Najwidoczniej poradziła sobie z przeszłością, a teraz silniejsza nie pozwoli już by coś ją złamało.

- Ktoś tu wysuwa pazurki. Nie spodziewałem się tego po tobie Moren.

- No to jest nas dwoje. Nie spodziewałam się że możesz być aż tak denerwujący. - na te słowa lekko parsknąłem.

Zadziorna Moren jest bardzo pociągająca.

- Dawno się nie widzieliśmy, a ty masz mi tylko tyle do powiedzenia?- dodałem unosząc brew.

- No tak zapomniałam, że nie przywykłeś do ignorowania twojej osoby. - odparła- Dziś musisz obejść się smakiem.

- Tęskniłem za tym twoim zadziornym spojrzeniem. - powiedziałem wciąż lekko rozbawiony i zadowolony, że powrócił ten dawny błysk w jej oczach.

- Wybacz, ale mam ważniejsze sprawy niż ploteczki z sąsiadem. Au revoir!- wsiadła szybko do samochodu i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
Odpaliła silnik i ruszyła. Pomachałem jej  jeszcze widząc, że spogląda w lusterko.

Jej odjazd zostawił mi niedosyt, a ta rozmowa pobudziła we mnie coś, co dawno udało mi się opanować.

Gdy raz zasmakuje się zakazanego owocu, nie łatwo będzie się później opanować. Obawiam się że tym razem nie dam rady wyrzucić jej z głowy.

Chciałbym powiedzieć tylko nie ty, ale wtedy bym skłamał. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że na ciebie wpadłem i tym razem zamierzam spróbować. Tym razem nie stchórzę.}

JUST NOT YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz