Od naszego wyjazdu minął już tydzień. Przez ten czas powoli odbudowywaliśmy naszą relację.
Spędziliśmy cały wieczór opowiadając sobie o naszym dzieciństwie. Chociaż całe życie mieszkamy obok siebie, nigdy tak naprawdę nie znaliśmy prawdy o sobie.
Zastanawialiśmy się też nad naszą przyszłością. Wreszcie wiedziałam, czego chcę od życia. Skupiliśmy się też na nauce do egzaminów, które zbliżają się nieubłaganie, a w ostatnim czasie były rzeczą, o której kompletnie zapomnieliśmy.
Okazało się że była to ostatnia szansa na zmiany. Teraz zamierzamy się skupić na tym, co będzie.
- Słyszałaś?! - podbiegła do mnie zdyszana Lara.
Uniosłam brew pytająco i spojrzałam na Warrena, który wydawał się równie zdziwiony.
- Ogłosili termin balu - otworzyłam szerzej oczy zadowolona.
- Zaczyna się - rzucił Brandon do Warrena z pół uśmiechem, a wtedy rozległ się nasz pisk.
- W przyszłym tygodniu możemy jechać pooglądać sukienki - zaczęła wyliczać Lara.
Obydwie czekałyśmy na te chwilę cały rok. W naszej szkole bal końcoworoczny dla absolwentów to zawsze wielkie wydarzenie. Można się poczuć, jak w prawdziwej bajce. Od dawna mamy gotowe pomysły na nasz wygląd i ustalony plan działań. W końcu to jedyna taka okazja w życiu.
- Zapisy trwają przez cały tydzień- powiedziała.
- Dobra, a więc mamy trochę czasu. - skupiłam się.
Przez cały dzień panowało poruszenie i nawet nauczyciele poddali się gdy kolejna klasa gadała, jak nakręcona całą lekcję. Tak to był temat numer jeden. Nawet chłopacy nie narzekali bardzo. Po długiej przerwie zniknęli i nie mogliśmy ich znaleźć. Rozmawiali o czymś zamyśleni. Jednak nie miałyśmy czasu się nad tym długo zastanawiać.
~
Pod koniec tygodnia miałyśmy już umówione wizyty u kosmetyczki i upatrzone fryzury. Jedyna rzecz, która nie dawała mi spokoju to, że Warren dalej nie rozmawiał ze mną na temat balu.
- Myślisz, że mnie spyta? - powiedziałam wreszcie na głos pytanie, które tkwiło mi w głowie od kilku dni.
- O co? - spytała Lara.
- No, czy pójdę z nim na bal. Brandon przecież już Cię zaprosił. A co jeśli nie chce ze mną iść? Może już nie czuje tego, co kiedyś.
- Nie bądź taką pesymistką. Do balu jeszcze dużo czasu.
- Może masz rację - westchnęłam.
- Hej! - dobiegł nas głos chłopaków.
- Co dziś porabiamy? Zaczyna się weekend, wypada to uczcić - pyta Lara.
- My mamy już plany - mówi Warren obejmując mnie w pasie, po czym składa szybkiego całusa na mojej głowie.
Patrzę na niego pytającym wzrokiem, a on tylko mruga do mnie i uśmiecha się zadowolony.
- W takim razie Brandi pojedziemy do moich dziadków. Obiecałam im, że wreszcie się poznacie - ogłasza Lara.
- Co? - pyta zaskoczony.
- Uważaj, babcia Lary nie wypuści Cię dopóki nie zjesz co najmniej 5 kawałków ciasta - mówię konspiracyjnym szeptem.
- Ej, ja to słyszę - śmieje się Lara - a do tego dzbanek kompociku. Najwyżej wrócisz cięższy o 5 kilogramów.
Wszyscy wybuchamy śmiechem, ale nagle orientujemy się że Brandon patrzy na nas nie ufnie.
- Nie wariuj, stary - trąca go Warren - ja tam bym chętnie zjadł coś dobrego.
Ubaw przerywa nam dzwonek na ostatnią lekcję. Siadam do ławki i odczytuję nową wiadomość na telefonie.
Warren: 19:00
Uśmiecham się do telefonu i przez resztę lekcji myślę, co takiego przygotował.
~
Siedzę w samochodzie patrząc za okno.
- Dokąd jedziemy? - pytam Warrena.
- Jeśli Ci powiem to nici z niespodzianki.
Jedziemy już godzinę, więc za oknem zdążyło zrobić się ciemno. Nagle samochód się zatrzymuje. Dostrzegam, że wjechaliśmy na jakieś wzgórze. Warren otwiera mi drzwi, a ja z uśmiechem wychodzę. Widok, który zastaję zapiera mi dech w piersiach. Obserwuję z góry całe nasze miasteczko. Pogrążone w mroku, gdzie widać jedynie światła lamp. Wygląda, jak stado świetlików. Czuję dotyk na ręce, więc spoglądam w jego oczy. Macha głową, abym spojrzała w górę.
Niebo. Zawsze jest zachwycające, ale teraz gwiazdy wydają się jeszcze jaśniejsze. Ta sceneria sprawia, że cieszę się z godzinnej jazdy. Dla takiego widoku mogłabym przebyć o wiele dłuższą drogę.
Nagle Warren ciągnie mnie w bok. Idziemy mijając liczne krzaki. Na środku wzgórza leży kocyk, a cała przestrzeń została oświetlona przez świece i lampki. Czuję się jakby otaczała mnie magia. Ten blask jest hipnotyzujący. Nie zauważam nawet, że Warren na chwilę się oddala, po czym chrząka lekko sygnalizując swoją obecność.
Odkręcam się a on trzyma wielki bukiet kwiatów.
- Wiem, że trochę mi się zeszło, bo nie wszystko szło tak, jak miało - złapał się nerwowo za kark - ale wreszcie się udało - poważnieje nagle - Jesteś najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem i wszystko, co zrobię nie przekaże tego, co tak naprawdę czuję, ale Villay jesteś dla mnie ważna. Proszę. Nie znikaj już nigdy. Obiecuję, że Cię nie zranię, bo jesteś dla mnie najważniejsza - wyraża desperacko - Chciałem Cię o to zapytać już dawno, więc wreszcie to zrobię, czy będziesz moją parą na balu? - spojrzał na mnie tymi swoimi błyszczącymi oczami.
- Och Warren - ta cała sytuacja sprawiła, że zabrakło mi słów - oczywiście, że będę. O niczym innym nie marzę.
Natychmiast do niego podeszłam i zatopiłam swoje usta w jego. Nie potrafiłam nic z siebie wykrztusić, więc chciałam mu przekazać w inny sposób, że to wiele dla mnie znaczy.
CZYTASZ
JUST NOT YOU
RomanceVillay Moren kiedyś zamknięta w sobie dziewczyna, teraz 18 latka, która chce pokazać, że nie jest cichą myszką. Może i życie dawało jej w kość, ale wróciła silniejsza i nie zamierza się poddać. Warren Shelk przystojny chłopak pochodzący z bogatej ro...