26. Koniec jest nowym początkiem.

1.9K 34 10
                                    

24 godziny do balu...

Siedzę na kanapie z głową opartą o umięśnione ramię blondyna. W telewizji leci jakiś program. Nie pamiętam tytułu, ale wydaje się znajomy. Patrzę na Warrena, który ukradkiem ziewa, przez co mi też się na to zbiera.

- Zaraźliwe? - śmieje się chłopak.

Szczypię go lekko w rękę, a on krzywi się i teatralnie łapie za to miejsce.

- Chcesz żebym miał siniaki przed balem i był mniej przystojny? - mruży oczy gniewnie, a ja przejmuję pałeczkę.

- Inaczej wszystkie dziewczyny będą się na ciebie gapić - udaję zazdrosną.

- W takim razie, co ja muszę zrobić, żeby inni chłopacy cię nie podrywali - udaje zamyślonego - obawiam się że uszczypnięcie tu nie pomoże - mówi, a potem przyciąga mnie do siebie i lekko zasysa skórę tuż obok mojego obojczyka.

Szybko przeglądam się w ekranie telefonu i patrzę na niego obrażona.

- Czyś ty ogłupiał?! Moja sukienka ma odkryte ramiona, jak ja to teraz zakryję? - pytam zdesperowana przyglądając się śladowi na skórze.

- Przynajmniej teraz każdy będzie pewny, że jesteś zajęta - mruga do mnie łobuzersko.

- Masz 3 sekundy, 3! - krzyczę i łapię za poduszkę.

W tym samym czasie rozlega się dzwonek.

Kto o tej porze mógł przyjść?

- Raz - odliczam, a on odrazu się zrywa.

- To ja może otworzę - szczerzy się głupio.

- Dwa.

- Nie chcesz chyba skrzywdzić tej przystojnej twarzy - rusza znacząco brwiami, a ja przewracam oczami śmiejąc się ukradkiem.

- Trzy! - wołam ze śmiechem, gdy on natychmiastowo otwiera drzwi, za które prędko się chowa.

Ostatnim czasem dużo rozmawialiśmy. Zdaje się że wiemy już o sobie niemal wszystko. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, nie zapominając o nauce do egzaminów, które były już za nami. Daliśmy z siebie wszystko, więc jesteśmy dobrej myśli, co do wyników. Uznaliśmy, że nie ważne, jakie będą wiemy, że zrobiliśmy, co w naszej mocy, aby zdać je, jak najlepiej. Ostatnim etapem naszego licealnego życia jest ten bal. Świadomość, że odbywa się już jutro jest ekscytująca i przygnębiająca. Jak tak o tym myślę to będę tęsknić za nastoletnimi latami.

Warrenowi udało się odciąć od ojca. No prawie. Jakiś czas po ich spotkaniu, na którym Warren wyrzucił z siebie wszystko, co czuł zaczął dostawać od niego SMS-y. Mówił, że zrozumiał swoje błędy, chce je naprawić  i takie tam. Rozmawialiśmy o tym długo, ale nie chciałam naciskać, aby się spotkali. Zrobi to jeśli będzie gotowy. Miałam jednak szczerą nadzieję, że kiedyś się pogodzą. Wiem, jak to jest żyć bez ojca i nie życzę tego nikomu.

Gdy zdaję mi się że Warren dość długo stoi w drzwiach w ciszy postanawiam sprawdzić o, co chodzi.

- Hej - szepczę i kładę dłoń na jego ramieniu, które jest strasznie napięte. Dopiero po chwili zerkam, aby zobaczyć, kto wprawił go w taki stan.

Drętwieję rozumiejąc jego zachowanie, bo przede mną stoi nie kto inny, jak jego ojciec.

Pan Shelk patrzy uważnie na syna, ale jego wzrok jest inny niż zwykle. Nie jest aż taki chłodny. Zresztą cała jego postawa jest inna. Czuję zmianę. Więcej spokoju? Skrucha? A może smutek?

To takie niepodobne do tego wiecznie chłodnego i surowego człowieka. Jedyne, co się nie zmieniło to jego strój.

Dla zwykłego obserwatora może wydawać się że wszystko jest tak, jak zwykle, ale ja widzę ten lekko poluzowany krawat, kilka siwych włosów i zmęczenie w jego oczach.

JUST NOT YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz