043

1.3K 98 31
                                    


Ostatni dzień przed rozpoczęciem wyczekiwanych wakacji stał się jeszcze bardziej wyczekiwany, kiedy ogłoszono opcję dwudniowego wyjazdu pod namioty. Powrót do domu zaplanowany był na już pierwszy dzień letniej przerwy między semestrami, dlatego nikogo nie zdziwiła ilość chętnych.

Jisu jako pierwsza zaproponowała znajomym, żeby się na nią wybrać i w fajny sposób rozpocząć wakacje. Po niedługim namyśle każdy się zgodził i w taki właśnie sposób siedzieli w autokarze, który miał wywieźć ich w nieznane na całe dwa dni. Yeji siedząca przy oknie już na nim spała, a Choi znajdująca się obok miała słuchawki wetknięte w uszy, aby nie przejmować się niepotrzebnym hałasem.

Felix, Hyunjin i Minho mieli dylemat, w jaki sposób usiąść, a z racji tego, że w ich znajomości nie było "tego trzeciego" i nie mogli pozwolić sobie na zdradę, młodszy siedział w środku, ściśnięty przez swoich przyjaciół. Jednak kiedy ich nauczyciel spojrzał na nich z politowaniem, a naprzeciwko nich, tuż obok chłopaka z klasy niżej znalazło się wolne miejsce, starszy Lee szybko tam wyemigrował. W równie prędkim tempie się z nim zapoznał i jak się okazało, oboje lubili koty, co równało się z jednym.

Oboje wiedzieli, że Minho nie przestanie pokazywać nowemu koledze filmików i zdjęć swoich kotów przez co najmniej pół trasy.

Po dotarciu na miejsce wszyscy zajęli się rozstawianiem namiotów, co okazało się trudniejsze, niż myśleli. Nie obyło się bez wielu krzyków, na które Jisu reagowała śmiechem, bo ona i jej przyjaciele poradzili sobie jako pierwsi. W duszy dziękowała sobie za dość długi staż bycia harcerzem.

Większość dnia spędzili na spacerowaniu i na grupowych grach, które miały zintegrować wcześniej się nieznające osoby. Wieczorem odpalili ognisko, przy którym spędzili kilka solidnych godzin. Rozmawiali, opowiadali sobie najróżniejsze historie i okazało się, że dziewczyna z drugiej klasy zabrała ze sobą nawet gitarę.

🌷

Hyunjin przewracał się z boku na bok, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalali mu jego przyjaciele, między którymi leżał. Minho po jego prawej rozłożył się, jakby był zupełnie sam, przez co znajdował się w nienaturalnej i niewygodniej pozycji. Felix natomiast, choć przytulał sam siebie i leżał jak najbardziej w kącie i tak przerzucił nogę przez jego klatkę piersiową, co go w pewnym sensie uwięziło.

Zupełnie nie potrafił zasnąć, a widząc nadal tlące się ognisko, zapragnął odrobiny oddechu i rozprostowania kości. Zbliżała się północ i pewnie normalnie nikt by nie spał, ale po pierwsze, zostali zagonieni przez opiekunów do namiotów już godzinę wcześniej, a po drugie, każdy był zmęczony dniem przygód.

Poza namiotem panował przyjemny chłód, a gdy podszedł bliżej ogniska, zauważył, że ktoś przy nim siedzi.

Właściwie nie ktoś, a Jeongin.

– Usiądź, przecież cię nie pogryzę.

Hyunjin wyrwał się z krótkiego transu i doszedł do wniosku, że młodszy musiał zauważyć jego wahanie i niepewną postawę. Z cichym westchnięciem usiadł po drugiej stronie ogniska, dokładnie naprzeciwko niego.

Patrzył w przestrzeń, próbując się zwyczajnie wyciszyć i rozluźnić, ale czuł na sobie jego wzrok. Chciał to zignorować, ale kiedy w końcu sam obrócił głowę w jego stronę, złapał zmęczone, rozbiegane i błyszczące spojrzenie.

To nie tak, że Hwang uważał oczy młodszego za pięknie błyszczące, one faktycznie były takie od łez.

Być może nie byli w najlepszych stosunkach i to z jego winy, ale poczuł nagłe przygnębienie, widząc jego stan. Co sprawiło, że płakał w środku nocy, przy ognisku na szkolnej wycieczce? Jego pierwszą myślą była kłótnia z Seungminem, przyjacielem Yanga, z którym zresztą tutaj był.

– Wszystko okej? – rzucił.

Jeongin wydawał się jeszcze bardziej zaskoczony, niż kiedy w ogóle zobaczył go przed chwilą. Przetarł policzki i przytaknął, mamrocząc:

– Tak, dziękuję.

Skoro powiedział, że wszystko jest okej, to powinien odpuścić, bo w końcu był ostatnią osobą, która powinna zadawać takie pytania. Jednak ciekawość zjadała go od środka i potrzebował się dowiedzieć, co trapi drugiego chłopaka. Podniósł się ze swojego pieńka i usiadł zaraz obok młodszego, sprawiając, że ich uda prawie się stykały.

Jeongin poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła. Nie chodziło nawet o to, że usiadł obok niego Hwang Hyunjin, który nakrzyczał na niego na korytarzu, nazwał dziwnym, obwieścił, że nie chce zawierać znajomości i najchętniej uciekłby najdalej od niego.

Chodziło o to, że usiadł obok niego Hwang Hyunjin, który był jego bratnią duszą i obiektem westchnień od pierwszej klasy liceum, czyli ponad roku. Na nagłą bliskość jego dłonie zaczęły się pocić, a serce kołatać, choć tylko obok siebie siedzieli.

– Widzę, że coś się stało. Pokłóciłeś się z Seungminem? – zapytał.

– Nie! – odparł gwałtownie – Nie, właściwie nigdy się nie kłóciliśmy...

– W takim razie, o co chodzi?

– Chyba jesteś ostatnią osobą, jaką powinno to interesować.

Starszy westchnął, spodziewając się takiej odpowiedzi. Jeongin miał rację. Po tym, jak się względem niego zachowywał,powinien po prostu odwrócić się na pięcie i wrócić do namiotu, ale nie potrafił.

– Wiem, tylko... – zaciął się – Wyglądasz na smutnego. Dlatego pytam.

– To nieistotne.

Hyunjin westchnął głośno i przytaknął, rozmyślając nad tym, co powinien zrobić. Młodszy był jego bratnią duszą i ostatnio ta myśl bardzo często nawiedzała jego umysł. Nie wiedział, czy to gadanie Felixa w końcu do niego dotarło, czy po prostu nagle uświadomił sobie, jak strasznie chamski jest dla Jeongina bez konkretnego powodu. Przypominał sobie każdą ich interakcje i zawsze to Yang próbował rozpocząć w jakiś sposób rozmowę, a on go ignorował lub nawet krzyczał.

– Przepraszam – wydusił.

Felix miał rację, kiedy mówił, że Hyunjin nigdy nie przeprasza. Dlatego teraz on sam wydawał się zaskoczony swoim wyznaniem bardziej niż Jeongin, który całkowicie oszołomiony wbijał w niego tępo wzrok.

– Co?

– Przepraszam, że byłem dla ciebie niemiły. Właściwie to byłem okropny – parsknął pod nosem – Nie musisz przyjmować tych przeprosin, ale tak... chciałem tylko powiedzieć.

– Dziękuję – wymamrotał, odwracając spojrzenie na ognisko – Wybaczam.

– Naprawdę?

– Mhm – mruknął – Właściwie to nigdy nie byłem na ciebie zły.

– Musisz mieć cierpliwość ze stali.

Młodszy zaśmiał się tylko pod nosem, nie komentując więcej jego słów. Nie mieli więcej tematów do rozmów, dlatego tylko korzystali z ciepła i światła, jakie dawał im powoli gasnący płomień. Kątem oka Hwang spoglądał na Jeongina, zastanawiając się, co siedzi w jego głowie, ale odpuścił po chwili i mruknął:

– Też dziękuję.

– Za co? – zmarszczył brwi.

– Za wybaczenie. Powinienem lepiej traktować kogoś, z kim łączy mnie... taka relacja.

Oboje niekontrolowanie spojrzeli na swoje małe palce, na których widoczne były czerwone paski, powstały przy ich pierwszym spotkaniu.

– Spoko.

Hyunjin westchnął cicho, dając sobie do zrozumienia, że młodszy prawdopodobnie próbuje w jak najmilszy sposób go zbyć.

– Będę szedł spać, dobranoc – podniósł się – Pewnie już się nie zobaczymy, więc miłych wakacji.

– Tobie też hyung.

Hyunjin wrócił do swojego namiotu i ponownie wcisnął się w wąską lukę pomiędzy swoimi przyjaciółmi, całkowicie zapominając o łzach w oczach Jeongina, przez które tak właściwie rozpoczął z nim rozmowę.

───── ·  ·  ·  ·

miłego dnia <3

6960 MAGIC| chanlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz