068

1.3K 134 88
                                    


– Gdzie idziesz taki wystrojony?

Felix przestał sznurować swoje ulubione trampki i podniósł wzrok na jego mamę, która opierała się o ramę drzwi.

– Idziemy do parku – oparł.

Wyprostował się i pogładził swoją cienką koszulę, w czekoladowym odcieniu, do której dobrał proste beżowe spodenki. Było obrzydliwe gorąco i najchętniej wskoczyłby do basenu, ale musiał się jakoś prezentować, szczególnie że miał spotkać swoją prawdopodobną bratnią duszę.

– Bardzo ładnie wyglądasz – uśmiechnęła się kobieta – Nie wracaj zbyt późno, okej?

– Jasne, dzięki mamo – odwzajemnił gest – Będę leciał, bliźniaki zaraz przyjadą.

– Och, powiedz Yeji, że mam dla niej książki!

Hwang i jego mama były książkowymi przyjaciółkami, które wymieniały się nimi, a po przeczytaniu robiły nawet spotkania przy herbacie i o nich dyskutowały. Felix zawsze siedział z nimi w salonie, bo była to okazja na zjedzenie dobrego ciasta przygotowanego przez rodzicielkę, ale nigdy nie wiedział, o co im chodzi. Nie był fanem czytania.

– Powiem!

Zawiązał sznurówki w drugim bucie i wyleciał z domu, gdzie wspomniani wcześniej przyjaciele już na niego czekali.

– No myślałam, że poważnie nie wyjdziesz z domu – fuknęła dziewczyna.

– Obiecałem, więc jestem – westchnął, podchodząc do nich – Idziemy?

– Idziemy, musimy być na czas – odparł Hwang.

– Największy fan, oczywiście.

Droga do parku z domu Lee nie była zbyt krótka, ale też nie taka, na którą można było narzekać. Według niego była to idealna trasa na rozluźniające, wieczorne spacery ze słuchawkami w uszach. Gdy rozmawiali, czas mijał wyjątkowo szybko, dlatego dotarli na miejsce szybciej, niż się spodziewali. Ku ich zaskoczeniu, ludzi było naprawdę sporo i wszyscy byli zgromadzeni przy niewielkiej fontannie. Chłopacy z 3RACHA siedzieli na najniższym ze schodków, a reszta na trawie naprzeciwko nich w półkolu.

Wzrokiem odnaleźli się z Minho, który siedział wraz z Jisu w drugim rzędzie, jeżeli w taki sposób można było określić rozmieszczenie ludzi. Grzecznie usiedli obok niech, na tyle blisko siebie, aby nie przeszkadzać innym.

– Cześć! – rzucił Jisung, gdy tylko ich zobaczył – Miło was widzieć.

– Hej – uśmiechnęła się Hwang.

– Wszyscy się przedstawiają, więc wy też musicie – spojrzał na nich z wyczekiwaniem.

– Jestem Hyunjin.

– Ja Yeji.

– A ja Felix – powiedział jako ostatni, a ktoś z tłumu rzucił, że ma ładne imię, za co podziękował z szerokim uśmiechem.

Po kilku minutach chłopak poczuł pieczenie na palcu, na którym pojawił się już znajomy różowy paseczek. Z wielkimi oczami szturchnął siedzącego obok Hyunjina, który wydawał się nie mniej przejęty niż on. Uśmiechnął się do niego pocieszająco, jakby chciał dodać mu odwagi, po czym skupił się na czymś, co akurat mówił Changbin.

Felix nie mógł zrobić tego samego, ponieważ ten mały pasek całkowicie wyprowadził go z równowagi. Oznaczał, że bratnia dusza jest blisko, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że to ktoś z trio. Jednak gdy patrzył na przyjaciół Jisunga, nie widział, żeby któryś z nich równie gorączkowo spoglądał na swój palec. Jeden z nich musiał poczuć to samo co on, ale najwyraźniej był lepszy w ukrywaniu swoich emocji.

Spotkanie dłużyło się Felixowi w nieskończoność i choć naprawdę chciał korzystać z niego jak najlepiej, chciał w końcu wiedzieć. Minho oznajmił im wczoraj, że Jisung zaprasza ich wszystkich do wspólnego mieszkania zespołu po spotkaniu i prawdopodobnie to była szansa na poznanie swojej bratniej duszy.

O ile przez cały ten czas się nie mylił.

– Niesamowicie było was spotkać – Chan uścisnął kolejną osobę – Mam nadzieję, że uda nam się to zrobić kolejny raz za jakiś czas.

Pierwsze wrażenie, jakie wywarli na Felixie jeszcze nieznajomi chłopacy, było bardzo dobre. Changbin był zabawny i po czasie stał się też bardzo rozmowny, a Chan uważnie wszystkich słuchał, dawał całkiem mądre porady i miał najmilszy uśmiech, jaki dane było mu oglądać.

Kiedy wszyscy się rozeszli, Jisung zaczął przedstawiać każdego z nich, nie zapominając powiedzieć przyjaciołom o fakcie, że jest prawie-bliźniakiem Felixa. On sam natomiast był zajęty spoglądaniem na dłonie Chrisa i Changbina, co brzmiało zdecydowanie gorzej, niż powinno. Nie zobaczył na palcu żadnego z nich różowego paska i albo miał zły wzrok, albo się pomylił.

Zauważył, że jego znajomi zaczęli witać się z nowo poznanymi chłopakami, dlatego postanowił nie odstawać i też wyciągnął dłoń na powitanie. Najpierw uścisnął tą Seo, który uśmiechnął się do niego wesoło, a następnie najstarszego z nich.

Przyjemny uśmiech nagle zniknął z twarzy Banga, a po wymamrotaniu cichych przeprosin wyciągnął rękę z uścisku i wbił w nią swoje spojrzenie. Zdezorientowany wzrok wszystkich skupił się właśnie na nim, a kiedy podniósł wysoko dłoń, każdy mógł zauważyć różowy pasek na małym palcu.

Felix niekontrolowanie rozchylił usta, patrząc na to wszystko w niedowierzaniu. Nikt nie odezwał się ani słowem, oczekując na to, co powinno się stać.

Gdy bratnie dusze stają twarzą w twarz, na ich palcach paski zmieniają kolor na czerwony. Chan odwrócił się z powrotem do Felixa, a on automatycznie podniósł też swoją dłoń. Wpatrywali się w nie w otępieniu, a w pewnym momencie starszy nawet splótł ich palce, jakby miało to w czymś pomóc.

Sam fakt, że różowy pasek Chrisa pojawił się, dopiero gdy podali sobie dłonie, był bardzo dziwny. Zawsze wystarczała tylko pewna odległość między dwiema osobami, co znacząco ułatwiało odnalezienie się. Z reguły takie osoby od razu zaczynały szukać się w tłumie.

Felix z opowieści swoich przyjaciół wiedział, że czerwony pasek pojawiał się od razu, przy pierwszym spojrzeniu w oczy. Dlatego, gdy ich pozostawał różowy, mimo kontaktu wzrokowego i fizycznego, do jego oczu zaczęły napływać łzy.

– Dlaczego to tyle trwa? – wydusił, spoglądając na pozostałych.

Yeji uśmiechnęła się smutno i pokręciła przecząco głową, zupełnie nie wiedząc jak mu odpowiedzieć. Wszyscy mieli zmarnowane miny, a na najbardziej przygnębionego wyglądał Hyunjin. W końcu byli przyjaciółmi, najbardziej zżytymi osobami w grupie i doskonale wiedział, jak bardzo Lee pragnął mieć bratnią duszę.

Chan z przerażeniem patrzył na łzy w końcu znajdujące ujście i powoli spływające po policzkach młodszego. Puścił jego dłoń i objął mocno, gładząc po plecach, bo to zawsze uspokajało – przynajmniej jego. Zdawał sobie sprawę, że między nimi nastąpił jakiś problem.

Właściwe, bardziej między ich przeznaczeniem.

Całkowicie zrezygnowany spojrzał na obserwującą ich szóstkę, nawet nie wiedząc co robić dalej. Miał tylko nadzieję, że chłopak, którego znał zaledwie kilka minut, przestanie płakać w jego ramionach.

A później znajdą rozwiązanie.

───── ·  ·  ·  ·

😬

6960 MAGIC| chanlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz