119

1.3K 142 94
                                        


– To tutaj.

Cała czwórka zatrzymała się przed jednym z wielu lokalów w centrum miasta, w którym akurat mieli spotkać się z Chanem i Changbinem. Felix, który prowadził ich w to miejsce, pchnął drzwi i wszedł do środka jako pierwszy, rozglądając się dookoła. Kiedy zobaczył czekającą na nich dwójkę, chciał ruszyć w ich stronę, jednak zatrzymało go głośne przekleństwo.

– Co się stało? – odwrócił się.

Seungmin podniósł swoją dłoń, pokazując różowy pasek na placu, który oznajmiał, że jego bratnia dusza jest w pobliżu, co sprawiło, że rozchylił usta w zaskoczeniu. Zanim zdążył powiedzieć coś więcej, Seungmin ruszył przed siebie, prosto do stolika w kącie lokalu, który jako jedyny był zajęty.

Do stolika, przy którym siedział Changbin z Chanem.

Poszli zaraz za nim i obserwowali, jak Seo gorączkowo podnosi się z krzesła i staje naprzeciwko niego. Paski na ich palcach automatycznie stały się czerwone, a Jeongin pisnął cicho z radością, zwracając na siebie uwagę.

– To ty męczyłeś mnie tą okropną muzyką tyle czasu! – rzucił Seungmin – Nigdy Ci tego nie wybaczę!

– Nie wypowiadaj się o moim guście muzycznym, kiedy twój też jest paskudny!

Wszyscy parsknęli śmiechem, sprawiając, że dwójka zajęta wykrzykiwaniem sobie swoich żali zamilkła.

– Pięknie się poznajecie – skomentował Bang.

– Nie wierzę, że jesteście bratnimi duszami – dodał Hyunjin – To jak zderzenie dwóch uniwersów.

Po chwili wszyscy usiedli przy stoliku, zajmując się rozmową, która skupiała się na nikim innym, jak nowo poznanymi bratnimi duszami. Z każdą kolejną minutą wydawało się, że zapominali o swojej początkowej niechęci i okazało się, że mieli ze sobą wiele wspólnego.

Felix obserwował ich z uśmiechem, ignorując ziarenko zazdrości, które kiełkowało gdzieś na dnie jego serca. Dałby wiele, żeby poznać swoją bratnią duszę tak swobodnie i móc cieszyć się łączącym ich przeznaczeniem. Jednak jemu trafił się specjalny przypadek, przez który nadal oficjalnie jej nie miał. Chociaż siedział obok Chrisa, ich paski były różowe, co trochę go przygnębiało.

Mimo wszystko nie zamieniłby go na nikogo innego.

Mógł czekać kolejny miesiąc, rok, a może dłużej, ale nie wyobrażał sobie mieć innej bratniej duszy niż Bang. Zaburzenie, jakie mu doskwierało nie było jego winą, dlatego dzielnie trwał u jego boku z nadzieją, że kiedyś w końcu coś ruszy do przodu.

Chan zauważył, jak Lee mimowolnie spogląda na ich dłonie i doskonale wiedział, czym jest to spowodowane. Mimo wszystkich przekonań, że przecież wszystko jest okej i nic nie szkodzi, czuł się źle z tym, że to akurat ich dopadło takie przeznaczenie.

– Wy dwaj – rzucił Changbin, co spowodowało, że spojrzeli na niego w tym samym momencie – Przynudzacie.

– Wypchaj się – odparł starszy, a Felix tylko się zaśmiał.

– Nie bądź niemiły – wycelował w niego nożem – Mam broń.

– Ja też – chwycił za widelec – Zrobię Ci więcej niż jedną dziurę.

– Hej, nie robimy wojny na sztućce – rzucił Yang.

Wszyscy zaśmiali się cicho, a gdy przy stole zaplanowała cisza, Hyunjin rzucił:

– Myślicie, że ugrałbym coś łyżką?

🌷

Pójście do salonu gier było zdecydowanie najlepszą decyzją, jaką mogli podjąć. Rozdzielili się na pary, Hyunjin poszedł z Jeonginem, Seungmin z Changbinem, bo w końcu musieli się lepiej poznać, a Felix skończył z Chrisem.

6960 MAGIC| chanlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz