105

1.4K 125 91
                                        


Hyunjin spoglądał na zmianę na swój telefon, a następnie na dom, przed jakim stał, sprawdzając, czy trafił pod właściwy adres. Spotkanie z Jeonginem przyprawiało go o nie mało nerwów, dlatego nie byłby zaskoczony, gdyby coś zwyczajnie pomylił.

Przez powrót do szkoły, który nastąpił kilka dni temu, trudno mu było zorganizować się do wizyty, szczególnie, że Seungmin radził mu, żeby nie szedł do młodszego po osiemnastej. Dlatego, kiedy miał już pewny plan lekcji i w piątki kończył najwcześniej, wszystko zaplanował. A kiedy Kim poinformował go, że Jeongin tego dnia został w domu, ucieszył się jeszcze bardziej, ponieważ mógł odwiedzić go wcześniej.

Odetchnął głośno, w końcu zbierając myśli i nacisnął dzwonek do drzwi. Już chwilę później usłyszał po drugiej stronie zbliżające się kroki, co napędziło ponowną falę niepewności.

Zza drzwi wyskoczyła głowa Yanga, a kiedy zauważył, kto przed nim stoi zrobił wielkie oczy i automatycznie je zamknął. Hyunjin westchnął głośno i zapukał, mówiąc:

– Jeongin, otwórz, proszę. Chcę tylko z tobą porozmawiać.

– O czym? – usłyszał jego głos, delikatnie zagłuszony przez dzielącą ich powierzchnie.

– O tym, co powiedziałeś mi w parku.

Po drugiej stronie zapanowała cisza, co powoli odbierało mu nadzieje, na szybkie dojście do porozumienia. Stał w ten sposób kilka minut, aż w końcu westchnął głośno i znowu powiedział:

– Jesteś tam jeszcze?

– Jestem.

– Okej, więc... Nie musimy rozmawiać, jeśli nie chcesz. To okej, naprawdę – przytaknął, jakby chciał przekonać do tego też samego siebie – Ale ja będę mówił i chciałbym, żebyś chociaż posłuchał, dobrze?

– Dobrze – odparł.

– Dostałem twój adres od Seungmina, dlatego tutaj jestem. Nie bądź na niego za to zły, to ja nalegałem – odkaszlnął, opierając się bokiem o drzwi – Zaskoczyłeś mnie tym, co wtedy powiedziałeś. Tym, że Ci się podobam. Byłem dla ciebie okropny, a ty... nadal mnie lubiłeś i naprawdę źle się z tym czuję. Nie wiem, dlaczego w ogóle mnie lubisz – parsknął, ze wzrokiem wbitym w kolorowe kwiaty w ogrodzie domu obok – Jestem gburem. Nie lubię próbować nowych rzeczy, trzymam się zawsze tego samego i nienawidzę, kiedy ktoś zmienia mi plany. Często za bardzo przeżywam jakieś rzeczy i jestem dość humorzasty. Bardzo ciężko przychodzi mi mówienie o swoich uczuciach i z trudem przepraszam innych, chociaż wiem, że powinienem i zjada mnie poczucie winy. Mam bardzo dużo wad, o których powinieneś wiedzieć. Ale... ale myślę, że mam też dobre cechy. Lubię zwierzęta, głośną muzykę i słodycze. Lubię pomagać mojej mamie w ogródku, bo wiem, że zawsze cieszy się, kiedy spędzamy z nią czas. Chętnie spotykam się ze znajomymi, lubię im pomagać, zawsze staram się poprawić im humor. Uczę się poprawiać to, co we mnie złe i dlatego tutaj jestem – westchnął głośno.

Sam nie wiedział, czy oczekiwał na jakiś odzew ze strony Jeongina, ale poczuł dziwny zawód, nie słysząc nic. Tak naprawdę nie miał pojęcia, czy młodszy nadal tam stoi, bo zwyczajnie mógł odejść i pozwolić mówić mu do samego siebie.

– Przez ten czas, który nie rozmawialiśmy, starałem się dostrzec we mnie to, co mogłeś polubić i nie wiem. Szczerze nie wiem, ale przyszedłem tutaj, żeby powiedzieć Ci, co ja polubiłem w tobie. Wcześniej uważałem cię za dziwaka i przepraszam, bo zrobiłem to bezpodstawnie. Teraz wiem, że jesteś osobą z wielkim sercem, która chciałby uratować cały świat – zaśmiał się zrezygnowany – Podziwiam to, jak zajmujesz się rodzeństwem i to, że nie poddałeś się mimo wszystko. Jesteś zabawny i kochany, zawsze opanowany i mówisz z takim spokojem, jaki chciałbym mieć. Ja... uh, jak to powiedzieć – bąknął, przecierając twarz dłońmi – Wtedy w parku to do mnie dotarło. To, że też mi się podobasz Jeongin. Może uznasz to za żart czy kłamstwo, ale jestem całkowicie szczery. To, co było kiedyś, jest dla mnie kompletną przyszłością i ten lepszy Hyunjin, który jest teraz naprawdę cię lubi.

Chłopak zacisnął dłonie w pięści i westchnął ciężko, w końcu czując pewnego rodzaju spokój. Słowa, które krążyły mu po głowie od kilku dni i nie pozwalały spać ostatniej nocy, zostały wypowiedziane bez możliwości cofnięcia. Jednocześnie miał ochotę się rozpłakać i czuł, że jest blisko tego. Tak jak powiedział Yangowi, miał problemy z wyrażaniem swoich emocji oraz uczuć i za każdym razem reagował emocjonalne. Szczególnie gdy otrzymywał reakcję, jakiej się nie spodziewał, a tym wypadku jej brak.

– J-ja... – zaczął znowu – Naprawdę przepraszam za to wszystko, co było Jeongin. Mógłbyś coś powiedzieć? Jeśli chcesz, to pójdę, ale... powiedz coś. Proszę.

Hyunjin nigdy nie prosił, tak samo, jak nigdy nie przepraszał.

Nagle drzwi otworzyły się, ukazując całą sylwetkę młodszego, który ubrany był tylko w swoje piżamy, luźno zwisające na jego ciele. Hwang z przerażeniem wpatrywał się w jego zapłakaną twarz i już chciał go przeprosić, kiedy ten złapał mocno jego twarz w dłonie i docisnął swoje usta do tych starszego.

Hyunjin o mało co nie potknął się o własne nogi, ale oddał pocałunek, układając dłonie na plecach Yanga. Odruchowo zacisnął palce na jego koszulce, czując, jakby był w innej rzeczywistości. Młodszy pachniał jak lekki różany szampon i smakował jak gorzka kawa, co dawało wybuchową mieszankę. Dokładnie takie same wybuchy Hyunjin czuł w swoim brzuchu, co łaskotało go delikatnie.

Odsunęli się od siebie, a Jeongin miał ochotę zachichotać, widząc wielkie, zdezorientowane oczy starszego spoglądające w te jego. Sekundę później mocno go przytulił, znowu czując łzy napływające do oczu.

– Jesteś idiotą hyung.

– Wiem.

– Tak bardzo bałem się z tobą porozmawiać – wymamrotał – Ja też przepraszam za to, że zawsze uciekałem i za to, że ciągle przywoływałem przeszłość. Wiem, że się zmieniłeś i to był mój błąd.

– Nie masz za co przepraszać – wyszeptał, opierając policzek na czubku jego głowy – Rozumiem.

– Chce, żebyś wiedział, że wcale nie uważam cię za osobę pełną wad. Też widzę w tobie wiele zalet i nie chce, żebyś myślał o sobie w zły sposób.

– Dziękuję.

– Czy... chciałbyś poznać moje rodzeństwo? – rzucił po chwili, wysuwając się z uścisku – Są w domu.

– Jasne – odetchnął cicho, uśmiechając się.

Zamknął za sobą drzwi i po ściągnięciu butów, ruszył w głąb domu za młodszym. Gdy mieli wchodzić na górę, złapał go za dłoń i zatrzymał.

– Jeongin.

– Hmm?

– Mam pytanie.

– Tak? – uśmiechnął się delikatnie, ściskając mocniej jego dłoń.

– Pójdziesz ze mną na randkę?

Jeongin zawiesił się na chwilę, ale chwilę później na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, a on przytaknął energicznie.

– Bardzo chętnie. Ja też mam pytanie.

– Jakie?

– Jak wysokie jest prawdopodobieństwo, że zgodzisz się zostać moim chłopakiem?

– Bardzo wysokie – zaśmiał się.

– Oppa, gdzie jesteś?!

Oboje spojrzeli na siebie, a później w górę, jakby oczekując, aż w zasięgu ich wzroku pojawi się dziewczynka.

– Chodźmy – kiwnął głową młodszy – Jin, musisz kogoś poznać!

Hwang uśmiechnął się pod nosem, dając prowadzić się młodszemu po schodach. Hyunjin jeszcze sprzed kilku miesięcy nigdy nie uwierzyłby, że coś takiego wywoła w nim małą iskierkę szczęścia.

───── ·  ·  ·  ·

happy chan day!!

mam nadzieję, że jesteście usatysfakcjonowani <3 (iza to dedykacja dla ciebie)

6960 MAGIC| chanlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz