125

1.2K 136 130
                                    


– Kiedy ja to zjem!?

– Tym razem na poważnie masz podzielić się z chłopakami.

Chan parsknął pod nosem, spoglądając na kolejne prezenty od młodszego w postaci jego wypieków. Tym razem było ich więcej i skutecznie zajmowały miejsce na jego jedynym wolnym blacie w studiu.

– Skąd wiesz? – zmrużył oczy.

– Changbin hyung mi się poskarżył – uśmiechnął się pod nosem – Tym razem cię sprawdzę.

– No bo to ciasto było naprawdę dobre – stęknął, opierając głowę na dłoni – Nie mogłem tak po prostu im go oddać.

– Schlebia mi to, ale nie chce znowu słuchać żalów Bina hyunga.

– Obiecuje, że ich nie usłyszysz.

Felix spojrzał na niego pobłażliwie, a kiedy ponownie obiecał, chłopak uśmiechnął się i opadł na drugi z foteli. Spojrzał na otwarty laptop, który stał pośrodku wszystkich blach oraz tacek i rzucił:

– Mogę włączyć jakąś piosenkę?

– Depresyjną?

– Być może – parsknął.

– Możesz – przytaknął – Nie obrazisz się, że muszę jeszcze coś dokończyć? Potem jestem cały twój.

Felix odwrócił wzrok, nie chcąc pokazać swojego zakłopotania i czerwieni wpływającej na jego policzki. Mruknął tylko na zgodę, zapychając usta ciastkiem.

Nie chciał palnąć jakiejś głupoty.

Kiedy Chan skupił się na swoim laptopie oraz pracy, jaką miał do wykonania, młodszy robił wszystko, aby się nie nudzić. Jednak kręcenie się w fotelu zaczynało przyprawiać go o zawroty głowy, dlatego zszedł z niego i zaczął chodzić po całym pomieszczeniu, najciszej jak potrafił. Chociaż był tu już kilka razy, jeszcze nigdy nie przyglądał się wszystkiemu dokładniej. Zawsze siedział tylko przy stoliku i patrzył na wszystkie pokrętła oraz sprzęt z pewnej odległości.

– Co robisz? – zaśmiał się Chan, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Zwiedzam.

– Tylko uważaj na nogi.

– Co? Dlacz–

Zanim zdążył dokończyć, runął na podłogę, co spotkało się z głuchym hukiem i jego cichym stęknięciem.

– Mówiłem.

Felix parsknął pod nosem i dopiero wtedy zauważył nieskończoną ilość kabli porozciąganych po tej części studia, w które musiał się zwyczajnie zaplątać. Odpuścił nawet podnoszenie się i po prostu leżał na miękkiej wykładzinie, dopóki Chan nie podniósł się z fotela.

– Ach, Lix – pokręcił głową z niezauważalnym uśmiechem – Wstawaj.

Starszy wyciągnął swoją dłoń, aby mu pomóc łatwiej wstać, ale wyszło całkowicie odwrotnie. Gdy Lee złapał jego nadgarstek, pociągnął go w swoją stronę, sprawiając, że upadł zaraz obok niego.

– Felix!

Młodszy roześmiał się głośno, a wkrótce Bang dołączył do niego, niemo wybaczając mu to fałszywe zagranie. Oboje leżeli na podłodze i nie zapowiadało się, żeby chcieli się stamtąd ruszyć.

– W miarę tu wygodnie – skomentował Lee.

W ciszy spoglądali na sufit, który był oświetlony przyczepionymi w kątach ledami. W tym momencie były fioletowe, wprowadzając w studiu ciepły, przyjemny klimat. Felix przewrócił się na bok, spoglądając na profil starszego i dopiero zauważył, że ma zamknięte oczy. Uśmiechnął się delikatnie na widok jego pogrążonej w spokoju twarzy. Chociaż wiedział, że mu nie wypada, miał ochotę odgarnąć włosy z jego czoła czy znowu dać buziaka, takiego jak w salonie gier.

6960 MAGIC| chanlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz