Rozdział IV
Cas
Była wystraszona. Nie trzeb było geniuszu by to zobaczyć, ale gdzieś pod tym strachem widziałem ogień. Te oczy, które mogłem obserwować ukradkiem w końcu były skupione na mnie. I boże, co to były za oczy. Olbrzymie, lazurowe, otoczone kurtyną czarnych rzęs. Może byłem dupkiem? Nieważne, teraz miałem okazję w końcu coś wydobyć z tej dziewczyny i nie było szansy bym zmienił zdanie. Skinąłem głową Charlie i Kojotowi, którzy stali przy barze i obserwowali nas. Charlie nawet chciała coś powiedzieć i zrobiła krok w naszą stronę. Spotkałem się wzrokiem z Kojotem, który złapał ją za ramię i powiedział coś cicho. Odprężyła się, ale do samych drzwi czułem na sobie jej ciekawskie i zmartwione spojrzenie. Skylar wyszła jako pierwsza po tym jak przytrzymałem jej drzwi. Otarła się ramieniem o moją pierś i albo zareagowała na tę bliskość, albo zaczynałem mieć przywidzenia. Podszedłem do motoru i odwróciłem się widząc ją wciąż przy wejściu do klubu.
- Wskakuj – powiedziałem i otworzyłem sakwę by wyjąć kask.
- Nie ma mowy – wysapała cicho. - Nie wsiądę na to!
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się unosząc jedna brew do góry. Oh, była słodka w tej niewinności. Na moją pobłażliwą reakcję, jej rozszerzone oczy znów zamigotały złością. Po miesiącach odwiedzania jej kawiarni i obserwowania jej z boku niemal nie sądziłem, że jest zdolna do czegoś poza tym podskakiwaniem lub oczywistą obojętnością. Dobrze. Podobał mi się ten ogień, który pojawiał się i znikał równie szybko.
- Nie boję się ciebie, ale nie wsiądę na to...na tą maszynę do zabijania – powiedziała i założyła nerwowo ręce na ramionach.
- Maszynę do zabijania, serio? - Parsknąłem śmiechem. - To jest motor, Sky. Pojazd równie dobry jak samochód, jeżeli potrafisz nim jeździć. A ja potrafię.
- Nie.
Odetchnąłem z rezygnacją i lekką irytacją. Ludzie często oceniali mnie czy moich braci bazując na tym czym jeździliśmy. Niektórzy uważali, że to głupota i stwarzamy tylko niebezpieczeństwo. Niektórzy traktowali nas jak degeneratów i przestępców. Inni przypatrywali się z zazdrością, a większość kobiet chciała nas ujeżdżać na złość tatusiom. Po jej twarzy jednak widziałem, że Sky nie ocenia motocyklu w kategorii głupoty, a na prawdę ma obawy by na niego wsiąść. Małe zwycięstwa.
- W taki razie cię odprowadzę – rzuciłem i odłożyłem kask w momencie, gdy Kojot wyszedł z baru kręcąc kółeczkiem od kluczy w powietrzu.
Omal nie jęknąłem. Kojot był dorosłym facetem, ale patrząc na jego idiotyczny uśmieszek wiedziałem, że wylazł z klubu w konkretnym celu –swoim ulubionym. Szukająca plotek dziwka.
Zatrzymał się obok nas podchodząc do swojego motoru, a ja spojrzałem na Sky, która chyba całkiem nieświadomie zbliżyła się w moją stronę byle tylko zostać dalej od Kojota.
- Nie jedziecie? - Zapytał przerzucając nogę i siadając swobodnie.
- Nie – mruknąłem i posłałem mu złe spojrzenie. - Postanowiliśmy zrobić sobie spacer.
- Spacer? - Jego uniesione brwi i drgające usta jasno pokazywały co o tym myśli.
Miałem to gdzieś. Mimo jesieni było ciepło i przyjemnie, wiał lekki wiatr, ale powietrze wciąż było nagrzane po słonecznym dniu. Do diabła, był piękny wieczór na spacer.
- Tak, spacer – wsadziłem kluczyki do kieszeni w spodniach i odwróciłem się do Sky, która wciąż stała i obserwowała teraz maszynę Kojota. - Idziemy?
CZYTASZ
Grimm Reapers MC 2# Casanova | ZAKOŃCZONE
RomanceByła delikatna, niewinna i tak uroczo nieśmiała, że nie potrafiłbym przejść koło niej obojętnie nawet gdyby zależało od tego moje życie. Coś w niej wołało do podstawy mojego bycia. Ta część mnie chciała ją rozłożyć na czynniki pierwsze, poznać i zro...