Rozdział XII
Cas
W sobotni wieczór moja własna siostra wystawiła mnie za drzwi. Może nie dosłownie, bo najpierw musiałaby mnie wpuścić do domu. Gdy tylko wjechałem na podjazd wyszła na ganek i zaczęła gwałtownie kręcić głową. Nie zdążyłem nawet zrobić dwóch kroków, gdy pokonała te kilka stopni i zatrzymała mnie unosząc dłoń do góry. Uniosłem czteropak piwa bezalkoholowego, które kupiłem z myślą o niej, na co zabrała mi go z ręki i posłała jeden ze swoich czarujących uśmiechów.
- Idź się zająć czymś pożytecznym, Jacob – powiedziała i próbowała siłą zawrócić mnie w stronę motoru.
- Co jest, do diabła? - Zapytałem zapierając się i patrząc na nią z góry. - Zwariowałaś? O co ci chodzi?
- O to, że choć doceniam twoje zainteresowanie nami, masz swoje życie i nie sądzę byś chciał kolejny wieczór z rzędu spędzać w tym domu – powiedziała i spojrzała na mnie uważnie. - Idź do klubu, albo do baru, albo zaproś gdzieś Sky.
Na samo wspomnienie Sky miałem ochotę szczerzyć się jak idiota. Wczorajszy wieczór był przełomem dla naszej relacji i z jednej strony miałem ochotę kuć żelazo, póki gorące, ale z drugiej bałem się, że ją osaczę. Dałem jej więc dzisiejszy dzień na ochłonięcie, ale jutro planowałem zaprosić ją na rodzinny wypad. Sam fakt, że rajcowało mnie nazywanie tego rodzinnym wypadem powinno mnie zaniepokoić. I pewnie by tak było, gdybym nie był tak zafiksowany na jej punkcie.
- Wczoraj byliśmy przecież w klubie – powiedziałem obronnie. - Nie widziałem cię w cholerę czasu...
- Jacob – przerwała mi unosząc dłoń do góry. - Potrzebuję czasu dla siebie. Idź zająć się czymś, ok?
Przez chwilę obserwowałem uważnie jej twarzy poszukując znaków sam nie wiem czego. W końcu odetchnąłem i przyciągnąłem ją do siebie składając pocałunek na czubku głowy.
- Ale jutrzejsze plany zostają, tak?
- Tak, tak – powiedziała z uśmiechem i pomachała mi czteropakiem piwa.
Wsiadłem na motor i wycofałem dopiero w momencie, gdy Josie zniknęła w domu. Nie miałem żadnych planów na sobotni wieczór i w zasadzie nie zostawało mi nic innego jak udać się do klubu. Nie spodziewałem się jednak, że moi bracia drugi dzień z rzędu postanowią robić imprezę. Charlie, której zazwyczaj nie chcieli tym denerwować siedziała jednak zadowolona przy barze jak królowa. Jecta obejmował ją ramieniem i asekurował, gdy któryś z braci zachwiał się na tyle, że wpadał na nią. Co gorsze w klubie nawet były wszystkie dziwki, które zazwyczaj unikały naszej mamuśki jak ognia bojąc się wejść jej w drogę. Po akcji z Juice, która została wywalona na zbity pysk po spięciu z Charlie, żadna z nich nie miała ochoty podzielić jej losu. Zapewne ze względu na ugrzeczniony charakter wczorajszej imprezy chłopakom udało się przekonać resztę by dziś sobie odbić. I choć totalnie wolałbym teraz siedzieć gdzie indziej złapałem piwo i skierowałem się na kanapy, gdzie urzędował Rider z Goliatem. Mój tyłek ledwo dotknął skóry, gdy obok mnie pojawiła się Beth i usadziła swój kształtny tyłek na moim kolanie. Nie przerywając Riderowi, który właśnie rozwiązywał jaki konstrukcyjny problem naszego nadwornego architekta posadziłem ją na jego kolanach.
- Cas, no weź – zajęczała Beth i nachyliła się w moją stronę świecąc głębokim dekoltem.
Mogłem niemal zobaczyć ciemniejsze obwódki wokół jej sutków, tak mocno wycięty miała top. Posłałem jej delikatny uśmiech i uniosłem butelkę w górę w geście toastu. Beth była słodką dziewczyną i nie raz korzystałem z jej szczerego oddania i nienasyconego apetytu w łóżku. Była naszą niezaprzeczalną królową robienia loda, choć oficjalnie nie kategoryzowaliśmy żadnej z kobiet. Dziś jednak nie miałem najmniejszej ochoty korzystać z uroków którejkolwiek z naszych kobiet. Jedyna jaka mnie interesowała znajdowała się teraz jakieś piętnaście minut drogi ode mnie. Rider nie wydawał się zresztą obrażony faktem, że Beth pojawiła się na jego kolanach. Bo już sekundę po tym jego ramię owinęło się wokół jej tali, a dłoń wsunęła się w dekolt niemal wystawiając jej walory na widok publiczny. Ani na moment nie przerwał swojego dialogu z Goliatem. Ten ostatni jednak wychylił się i posłał mi krzywy uśmiech. Goliat był przerażający – powiedziałby to każdy, który go zobaczył przed poznaniem. Wielki, niemal łysy zbudowany praktycznie z samych mięśni. I choć żaden z nas nie próżnował jeżeli chodzi o tężyznę fizyczną, to daleko nam było do niego.
CZYTASZ
Grimm Reapers MC 2# Casanova | ZAKOŃCZONE
RomanceByła delikatna, niewinna i tak uroczo nieśmiała, że nie potrafiłbym przejść koło niej obojętnie nawet gdyby zależało od tego moje życie. Coś w niej wołało do podstawy mojego bycia. Ta część mnie chciała ją rozłożyć na czynniki pierwsze, poznać i zro...