Rozdział I
Skylar
Ten dzień chyba nie mógłby być już gorszy, prawda? Choć nie powinnam nawet myśleć czegoś takiego. W moim przypadku to zawsze przyciągało pecha jak latarnia ćmy. Westchnęłam wycierając rozlane mleko z baru i spojrzałam kątem oka na drzwi modląc się by nikt przez nie nie przeszedł w tej chwili. Gdy sytuacja zdawała się być opanowana, nie licząc mokrej koszulki, która kleiła się do mojego brzucha, zadźwięczał dzwonek od drzwi, aż podskoczyłam. Opanowując się spojrzałam na nowych klientów. Śliczna brunetka i zjawiskowa blondynka weszły do środka z szerokimi uśmiechami. Obie znałam doskonale z widzenia, ale rzadko odwiedzały moją kawiarnie. Zazwyczaj trzymały się innych, bardziej prestiżowych miejsc. Obie pochodziły z bogatych, uprzywilejowanych rodzin – taka miejscowa arystokracja Waverley. Pierwszy raz miałam okazję bardziej porozmawiać z jedną z nich kilka miesięcy temu, kiedy to przyszła do mnie by porozmawiać o Marcusie Flickerze. Był to miejscowy biznesman, który próbował wymuszać haracze i zastraszać miejscowych przedsiębiorców. Z tego co wiedziałam, krótko po tamtej rozmowie nie było go już w mieście, co wszyscy odebrali z ulgą. Mnie osobiście odwiedził tylko raz. Byłam przerażona jego postawą i słowami, co nie dziwiło mnie wcale, biorąc pod uwagę, że zazwyczaj unikałam mężczyzn. A już zwłaszcza mężczyzn, którzy byli tak potężni i przerażający jak on. Chwała Bogu akurat wtedy przyszła moja siostra i dość szybko poddał się. Z Jasmine nie było żartów. O ile ja byłam wiecznie tą nieśmiałą zagrzebana w książkach i świecie fantazji, o tyle moja siostra była urodzoną wojowniczką, co zresztą sprawdzało się jej na sali sądowej. Za nimi wszedł jeden z mężczyzn z którymi obie ostatnio zaczęły się pojawiać. I to był dokładnie ten sam, który w ciągu ostatnich tygodni pojawiał się przynajmniej co kilka dni. Zawsze zamawiał to samo - americano i bajgla. Od razu ustawiłam się przy blacie, by przyjąć ich zamówienie i modliłam się by jak najszybciej opuścili moją kawiarnię. Nie miałam nic do samych kobiet, ale mężczyzna mnie przerażał. Za każdym razem, gdy przychodził próbował mnie zagadać, a ja zamieniałam się w osikę. Tym gorzej, że im bardziej milczałam, wydawał się być coraz bardziej uparty. Było w nim coś co wywoływało dziwny dyskomfort gdzieś głęboko we mnie.
- Cześć – powiedziała brunetka i uśmiechnęła się do mnie ciepło. - Skylar, prawda?
Skinęłam głową w odpowiedzi i lekko odwzajemniłam uśmiech.
- Pamiętasz nas? - Zapytała druga i wypchnęła się przed pierwszą kobietę. - Ken, a to jest Charlie.
- Pamiętam, miło was znów u mnie widzieć – powiedziałam kurtuazyjnie. - Co dla was podać?
- Raz bezkofeinową latte i dwa razy americano, dla mnie jeszcze tą pysznie wyglądającą babeczkę. To jagody?
- Tak.
- To poproszę dwie – rzuciła i uśmiechnęła się szerzej.
Blondynka, która przedstawiła się ponownie jako Ken spojrzała na przyjaciółkę rozbawionym wzrokiem.
- No co? Teraz muszę dobrze się odżywiać, prawda?
- To jest twoja ulubiona wymówka, co? - Zapytała z rozbawieniem i znów spojrzała na mnie. - Weźmiemy jeszcze pół tuzina tych migdałowych ciasteczek.
Skupiłam się na przygotowaniu zamówienia, ale ręce mi drżały z nerwów. Mężczyzna, który z nimi przyszedł cały czas przyglądał mi się uważnie, aż miałam ochotę coś mu powiedzieć. W głowie już sobie wyobrażałam jak opieram dłonie na biodrach i patrzę na niego hardo. Sprawiam, że facet tak wielki jak on czuje się niepewnie i rumieni pod moim spojrzeniem. Omal nie zaśmiałam się na głos z obrazów w głowie. Cóż, to była jedyna forma kiedy mogłam coś zrobić. W prawdziwym życiu byłam tchórzem, który bał się spojrzeć komuś w oczy. Postawiłam zapakowane pudełko na blacie i posłałam kolejny lekkie uśmiech. Ken popatrzyła na mnie uważnie, a potem zabrała swoją kawę wciąż stojąc przy barze. Chciałam żeby już wyszli. Nie miałam nic przeciwko kobietom, ale ciągłe spojrzenie tego mężczyzny zaczynało wywoływać ciarki na mojej skórze.
CZYTASZ
Grimm Reapers MC 2# Casanova | ZAKOŃCZONE
RomanceByła delikatna, niewinna i tak uroczo nieśmiała, że nie potrafiłbym przejść koło niej obojętnie nawet gdyby zależało od tego moje życie. Coś w niej wołało do podstawy mojego bycia. Ta część mnie chciała ją rozłożyć na czynniki pierwsze, poznać i zro...