Rozdział XXII

5.4K 333 12
                                    

Rozdział XXII

Cas 

Gdyby ktoś się mnie zapytał o moje szczęśliwe miejsce kilka miesięcy temu, powiedziałbym, że gdziekolwiek mnie motor poniesie byle w towarzystwie moich braci. Dziś? Moje najszczęśliwsze miejsce było właśnie tutaj. Budzenie się u boku Sky, gdy jej nagie ciało wtulało się z ufnością w mój bok było najlepszym darem. Odsunąłem się lekko od niej, by móc spojrzeć na jej spokojną twarz. Przez sen łagodne rysy były jeszcze bardziej rozluźnione, a mimo stresu, który niewątpliwie królował w jej życiu na ustach błąkał się lekki uśmiech. Obserwowanie Sky, czucie było cholernie dobre i właściwe. A wczorajszy wieczór? Nie byłem święty, ale w życiu nie czułem się tak spełniony po nocy z kobietą. I choć początkowo bałem się, że ją przestraszę, że ode mnie ucieknie, że mogę jej zrobić krzywdę, sama szybko rozwiała moje obawy. Tak jakby nasza rozłąka i brak niedomówień przerwały jakąś tamę i pozwoliły jej się otworzyć na to co się między nami działo. Na całe to tłumione napięcie i emocje, które gromadziliśmy do tej pory bez słowa.

- O czym tak intensywnie myślisz?

Drgnąłem zaskoczony na jej pytanie i spojrzałem w dół na lazurowe oczy zasnute jeszcze mgłą snu. Jej uśmiech był delikatny i nieśmiały, a odkrywszy, że pościel zsunęła się ukazując mi jej sterczące piersi szybko podciągnęła ją do góry i próbowała się odsunąć. Napiąłem mięśnie ramienia by przytrzymać ją przy sobie i zaborczo złapałem za biodro unieruchamiając. Jeżeli mogłem przedłużyć tą chwilę, to cholerna pewność, że to zrobię.

- O tym jak mi dobrze – powiedziałem cicho i odsunąłem jej z policzka kosmyk miękkich włosów. - Dzień dobry, aniele.

- Dzień dobry – posłała mi kolejny nieśmiały uśmiech, a jej ciało na nowo odprężyło się u mojego boku.

Przez chwilę leżeliśmy w ciszy wpatrując się w siebie i chłonąć bliskość, aż w końcu Sky odchrząknęła i spojrzała ponad moim ramieniem na zegarek. Wiedziałem, że było ledwie kilka minut po czwartej, bo za oknem wciąż było ciemno, ale na korytarzu słyszałem już kroki Goliata. Niechybny znak, że facet zbierał się na swoją robotę. Mieliśmy więc jeszcze ponad godzinę czasu dla siebie. Wiedziałem jak najchętniej spędziłbym ten czas, ale nie chciałem naciskać na Sky, gdyby nie była na to gotowa z samego rana.

- Przepraszam – powiedziała znów patrząc na mnie.

- Za co?

- Za to, że tyle czekałam – jej głos przycichł, a wzrok zsunął się na dłoń, którą zaciskała na pościeli. - Za to, że ci nie powiedziałam, kiedy wiedziałam, że mogę ci zaufać. Za to, że byłam taka...

- Przestań – mruknąłem odwracając się do niej bokiem i łapiąc ją pod brodę.

Teraz leżeliśmy na wprost siebie patrząc sobie prosto w oczy. Uwielbiałem kolor jej tęczówek, ale to co mnie w nich najbardziej urzekało, to to jak bardzo czytelna się przy mnie stawała z każdym dniem. Na początku mogłem tylko domniemywać co się dzieje w jej głowie. Teraz? Miałem niemal pewność tego co myśli. Było to jednocześnie przerażające, zaskakujące i cudowne.

- Nie masz za co mnie przepraszać – powiedziałem sunąc palcem po jej policzku. - Rozumiem dlaczego to zrobiłaś. Ale tak jak mówiłem, nie oczekuj też przeprosin ode mnie, bo zrobiłbym to ponownie.

Przez chwilę zastanawiała się nad moimi słowami, a w końcu skinęła głową.

- Nie chciałam, żebyś patrzył na mnie jak na ofiarę – powiedziała cicho, niemal łamiącym się głosem.

Grimm Reapers MC 2# Casanova | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz