Hiroto x Haizaki

514 13 14
                                    

Too... to jest kolejny shotcik z zamówienia shuzet_Love. Miałam mały poślizg bo byłam trochę zajęta, ale już jest. Mam nadzieję, że się spodoba ^^'

~~☆~~ (Pov. Haizaki)

-...Jak to wrócił do domu?!- wydarłem się tak, że chyba na korytarzu było mnie słychać.

-Tak w środku turnieju? Czy ten idiota do reszty skretyniał?!- straciłem już cierpliwość do tego "cudownego dziecka", "boga piłki" czy jakkolwiek brzmiały jego idiotyczne przezwiska.

-Uspokój się Haizaki.. nie zdążyłem nawet wytłumaczyć- czerwonowłosy, Kiyama bo chyba tak się nazywał, uniósł dłonie do góry w geście niewinności. Czytaj: usprawiedliwienia. Prychnąłem.

-Kontynuuj..- mruknąłem niechętnie. Chciałem wiedzieć co temu szaremu klaunowi strzeliło do głowy, a Kiyama należał do tej samej drużyny i miał najwięcej informacji... Zmierzyłem go zniecierpliwionym spojrzeniem, pełnym irytacji. Przełknął ślinę i odchrząknął by zebrać myśli i powiedzieć coś sensownego, co moim zdaniem bardzo by mu się przydało.

-....Tak więc, tak jak mówiłem Hiroto na ten moment przestał brać udział w meczach, bo trochę się rozchorował i ojciec z troski o jego zdrowie kazał mu wrócić do domu- wytłumaczył spokojnie.

-Dobry moment sobie wybrał.. i na poważnie od kiedy on jest posłuszny komukolwiek?- spytałem. Końcówka zabrzmiała zresztą dość sarkastycznie. Ten idiota był strasznie uparty i miał gdzieś zdania wszystkich. Miałem uwierzyć, że tak poprostu posłuchał kogoś i wrócił do domu? W życiu. Prędzej pingwiny zaczną latać. . . Przypomniałem sobie technikę pod tytułem "Królewski pingwin nr. 2"..
No dobrze zły przykład...
W każdym razie klaun nie był posłuszny i to była chyba jedyna rzecz w której byliśmy podobni. Oboje nie cierpieliśmy jak ktoś próbował nami rządzić.
Popatrzyłem na jego kolegę z drużyny powątpiewająco. Westchnął.

-Zaciągnięcie go do domu nie było łatwe...- przyznał. A po jego twarzy wyraźnie można było odczytać "Nie pytaj". Przewróciłem oczami, uśmiechając się pod nosem. To musiała być ciekawa akcja. Znając kretyna zaciągneli go siłą. Szkoda, że mnie to ominęło..

-To kiedy to biedne, chore dziecko się ogarnie i wróci na boisko- zaakcentowałem ironicznie słowa "biedne, chore dziecko". To coś nie było, ani biedne i nie było dzieckiem. Co do faktu, że był "chory", mógł znaleźć sobie lepszą wymówkę jak chciał opuścić trening.. Jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić go chorego.

-To nic poważnego, za jakiś tydzień powinien wrócić- odparł Kiyama.

-...chociaż potrwałoby to znacznie krócej gdyby potrafił usiedzieć w miejscu zamiast latać z gorączką po całym domu- dodał cicho. Jakby do siebie, tak że ledwo usłyszałem.

-W każdym razie razem z drużyną stwierdziliśmy, że warto by było kogoś wysłać żeby złożył mu życzenia szybkiego powrotu do zdrowia- oznajmił.

-I co to ma wspólnego ze mną?- spytałem nie specjalnie zainteresowany.

-No cóż.. Przegłosowaliśmy żeby wysłać Ciebie...- dodał.

-Niby czemu?! Ty nie możesz Ci odwiedzić? Gracie w tej samej drużynie nawet poza Inazumą Japan- byłem nieźle wkurzony. Nie widziałem powodu, żeby się pakować do jego domu. Nigdy nie byliśmy blisko. Daleko nam do przyjaciół czy czegokolwiek takiego. My z trudem się tolerowaliśmy na boisku.
Rywalizowaliśmy na każdym kroku.
Chcieli nas zmusić do spotkania?

-Cóż to był pomysł Kidou i kapitana, a trener to poparł- wyjaśnił na spokojnie.
...Na poważnie? Czy tylko ja uważałem, że upchnięcie dwóch ludzi którzy są tykającymi bombami, do jednego pomieszczenia, to bardzo głupi pomysł?!

Inazumkowe Shoty ❤⚽Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz