Wyszedłem na ganek z papierosem i zapalniczką w ręku. Akurat trafiłem idealnie, bo zobaczyłem nadjeżdżający samochód Scotta. Długo ich nie było, bo pojechali z rana, a dochodzi już trzecia. Martwiłem się. Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze i im się nie pogorszy z tym wirusem.
Scott zatrzymał się na podwórku i nawet nie zdążył wyłączyć silnika, a Dylan już wyskoczył z auta i zaczął biec w moją stronę.
Serio? Tak się boi tych psów, że chce jak najszybciej wbiec do domu?Przeżyłem szok, gdy nagle wpadł na mnie i otoczył ramionami, przytulając się mocno.
- Dziękuję, Zane! Jesteś najlepszy! Dziękuję! - wykrzyczał ze szczęściem.
- Puść mnie, kurwa! - próbowałem wyplątać się z jego uścisku. - O chuj Ci chodzi?
Pojebało go już do reszty?
- Tommy już wstał? - odchylił się w tył, dzięki czemu mogłem się odsunąć od niego na bezpieczną odległość.
- Chyba nie, bo go nie widziałem - odpowiedziałem, nadal nie wiedząc co się dzieje.
Mój wzrok spoczął na Scottym, który podszedł do nas z szerokim uśmiechem. Wyglądał na bardzo szczęśliwego.
- Trudno, wjebie mu się do łóżka! - zdecydował szatyn, po czym wbiegł do domu.
- Co się stało? - spytałem Scotta, patrząc na niego ze zdziwieniem, ale także trochę uśmiechnąłem, bo on też się uśmiechał.
- Zamknij oczy - poprosił, jednocześnie podchodząc do mnie bliżej.
- Co? - zaśmiałem się, odkładając papierosa z zapalniczką na ławkę obok.
- Zamknij - powtórzył wesoło, więc spełniłem jego prośbę.
Niby spodziewałem się wszystkiego, ale kiedy tylko poczułem jego usta na swoich, znieruchomiałem na kilka sekund. Dopiero po tym czasie zacząłem oddawać pocałunek. Czułem, że pomimo tego, że mam zamknięte oczy, to lekko zaczyna kręcić mi się w głowie przez emocje. Nie wytrzymałem długo, złapałem go w pasie i przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie, pogłębiając pocałunek. Otarł zmysłowo swój język o mój. Przeszły mnie delikatne dreszcze po ciele, zupełnie jak wtedy, gdy pociągnął mnie za włosy. Uniósł się nieznacznie, stając na palcach i nie przerywając namiętnie mnie całować, zarzucił mi ręce na ramiona, dłonie splątując ze sobą gdzieś za mną. Ja swoje natomiast przesunąłem na jego biodra.
Miałem to gdzieś, że jest zarażony, chciałem z nim być i będę. Wiążą się z tym problemy, ale naprawdę mnie to w tej chwili nie interesuje.
Ocieraliśmy nasze języki i wargi w stałym, równym tempie. Coraz bardziej zaczynało robić mi się gorąco. Wsunąłem powoli palce pod jego bluzkę, by dotknąć skóry chłopaka na bokach jego talii. Była taka delikatna.
Scott przerwał pocałunek, odsuwając się nieznacznie, lecz nadal był tak cholernie blisko.- A gdzie te rączki? - zaśmiał się, patrząc na mnie świecącymi szczęściem oczami.
Wpatrywałem się w niego jak w jakiś ósmy cud świata, zerkając czasem na jego cudowne usta. Tym pocałunkiem kompletnie mnie do siebie uwiązał. Pójdę za nim w ogień.
- Wydaje mi się, że tam gdzie być powinny - wyszeptałem mu w usta, zaciskając mocniej dłonie na jego bokach, za co obdarował mnie kolejnym szerokim uśmiechem.
- Mój brat już ci podziękował, ale ja też muszę - zaczął, po czym cmoknął mnie uroczo. - Dziękuję, Zane
- Za co? - zdziwiłem się.
- Uleczyłeś nas, nie jesteśmy już nosicielami - wyznał, na co spojrzałem mu w oczy z szokiem.
- Znaczy...- urwałem, próbując zebrać myśli. - Jesteś zdrowy? - spytałem, a on pokiwał twierdząco głową, cały czas pięknie uśmiechając. - Jak? - niedowierzałem.
CZYTASZ
Zombie Hunters (Scane/Dylmas)
FanfictionPisane w roku: 2022 Na świecie zapanowała apokalipsa zombie. Ludzie, walcząc o przetrwanie stworzyli jedno, wielkie miasto, a na jego obrzeżach zbudowali punkty obronne, gdzie najlepsi łowcy z pomocą wojska trzymali zombie z dala od granicy terytori...