✞12✞

1.2K 117 38
                                    

Perspektywa: Scott

Pies przesypia około dwunastu godzin na dobę, kot piętnaście, co powoduje, że przesypia znaczną część swojego życia.
Ja jestem takim kotem.

Mam już tego dość. Cały czas czuje zmęczenie i senność, przez co już nie jestem pewien czy ten wirus mnie nie zabija. Może przemienia mnie, ale w jakimś mega zwolnionym tempie.
Trochę żałowałem, że podpisałem te papiery, co przypieczętowało już w tej bazie mój los, bo chyba nie dam rady. Pogarsza mi się. Nocki na sto procent nie zrobię, ale głupio mi było, że każdy ją robi, to ja też muszę, nawet na śpiąco. Trudno.

Wstałem ciężko z łóżka. Najlepiej wcale bym nie wstawał. Leżałbym i spał, albo patrzył w sufit. A może ja mam depresję połączoną z wirusem? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że na mojego brata wirus działa zupełnie inaczej. Tak jakby to zależało od organizmu. Oczywiście tego, który był odporny, czyli tylko naszych.

Ubrałem się i postanowiłem, że zaraz się umyje. Może spróbuje coś zjeść, ale ostatnio mam znaczny brak apetytu. Ja nie wiem ile tak pociągnę. Nie chcę martwić brata, ale jest chujowo.

Wszedłem do kuchni, bo usłyszałem tam krzątanie, a po drodze spojrzałem na mały zegarek na szafce w salonie. Było po dziesiątej. Coraz później wstaje.

- Hej - przywitałem się z moim bratem, który chyba parzył sobie herbatę.

- Hejka, śpiąca królewno! - odpowiedział z uśmiechem i pełen energii.

Ja też bym chciał taki być.

- Chcesz herbaty? Zane rano nią we mnie rzucił - oznajmił wesoło.

- Czemu on rzuca w ciebie herbatą? - zdziwiłem się.

- To był taki żart. Melisa na uspokojenie. Rzucił mi ją i powiedział, żebym pił jak najczęściej - wyjaśnił, na co uśmiechnąłem się lekko.

- Debil - pokręciłem głową. - Możesz zrobić mi tej herbaty, jestem taki zaspany, że bardziej i tak być nie mogę, żadne ziółka tego nie zmienią - stwierdziłem.

Wątpiłem, że ta melisa mnie jeszcze bardziej zmuli. Kiedyś jak jeszcze nie było wirusa, kuzyn Mike mi taką zaparzył i gówno mi to pomogło. Nic mnie nie uspokoiło, więc te ziółka to się nadają tylko do napicia się. Swoją drogą ciekawe co u Mikea. Tak, to ten co ukradł radiowóz. Teraz to zapewne ma raj przez apokalipse. Ukradł jakiś czołg i robi rozpierdol z zombi. On to jest wariat, więc wszystkiego można się spodziewać.

Wróciłem do salonu. Miałem się umyć, ale postanowiłem, że usiądę najpierw i nabiorę trochę energii, bo szczerze, to nic mi się nie chciało. Zrezygnowałem szybko z kanapy, przypominając sobie Zanego i Thomasa wczoraj. Tak bardzo chciałbym być na miejscu blondyna i zanurzyć dłoń w tych jego czarnych, pięknych kłakach, a najlepiej to go za nie wytargać. Ale nie mogłem. Zauważyłem jak na mnie patrzy czasem i wiedziałem, że musiałem zrobić wszystko, aby przestał. Nie może myśleć o mnie w taki sposób. I ja o nim też nie.
Tylko problem był w tym, że ja już nie potrafiłem się na niego drzeć i być niemiłym. Serce mi na to nie pozwalało.

Wyszedłem na ganek i zająłem miejsce na ławce pod ścianą. Stała obok niej puszka, a w niej kilka petów. Zawsze miałem słabość do palaczy. A Zane wygląda z dymem tak gorąco, przez co tylko jeszcze gorzej mi wychodzi zniechęcenie go do siebie.

Co jest ze mną nie tak? Nie miałem problemów jak do tej pory z odpychaniem od siebie ludzi. W stabie to nikt mnie nie lubił i bardzo dobrze, nie przywiązywałem się do nikogo i nikt do mnie. A trafiłem do tej bazy i nagle gówno z mojej taktyki.

Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, więc spojrzałem na wejście do domu. Jak leciało to przysłowie? O wilku mowa i wilk się zjawia?
Zane miał zapalniczkę i papierosa w ręku, więc pewnie chciał zapalić, ale kiedy mnie zobaczył, zrobił ruch jakby chciał wejść z powrotem do środka, ale wahał się.

Zombie Hunters (Scane/Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz