✞28✞

1.3K 89 43
                                    

Uchyliłem powieki i od razu posmutniałem. Nie było obok mnie Scotta. Myślałem, że jak się obudzę, to zobaczę jego piękną twarz, a tu tylko pusta poduszka.

Wstałem z łóżka, po czym zacząłem ubierać na siebie pierwsze lepsze ciuchy. Gdy już miałem wychodzić, usłyszałem nagle huk w domu. Szybko otworzyłem drzwi i wybiegłem na schody. Zatrzymałem się na ich szczycie i ze zdziwieniem patrzyłem na to co się odpierdala w salonie.

Aiden leżał na podłodze na brzuchu, a Scott stał nad nim, zgrabnie i lekko podskakując w miejscu z rękami uniesionymi jak do boksowania.

- No dalej, wstawaj - zachęcił go z szerokim uśmiechem.

- Nie, poleżę tu sobie - wymamrotał przyjaciel.

- Chciałeś się nauczyć kilka chwytów, to dawaj! - nakazał wesoło.

- Już nie chcę, boli mnie bark - oznajmił smutno.

Scottowi opadły ręce i zrobił niezadowoloną minę.

- Próbuję być jak najbardziej delikatny, wierz mi - zapewnił.

Postanowiłem do nich dołączyć, więc zbiegłem ze schodów. Scotty od razu uśmiechnął się na mój widok, a jego oczy zaświeciły się radością.

- Hej! - podszedł do mnie i dał mi słodkiego buziaka. - Chcesz się pouczyć kilku chwytów? - zaproponował z ekscytacją.

Spojrzałem na Aidena nadal leżącego na podłodze, po czym wróciłem wzrokiem do swojego chłopaka.

- Nie, dziękuję - odmówiłem. - Doceniam jeszcze fakt, że mam całe kości i narazie mi z tym dobrze - skomentowałem.

- Przecież bym Cię nie połamał - zrobił proszącą minkę.

- Wolę jednak pójść i zaparzyć sobie kawki, ale wy tu się bawcie dalej - zdecydowałem, po czym ruszyłem do kuchni.

- A idź pij sobie te śmierdzidło - usłyszałem za plecami. - Aiden, no wstawaj, ledwo cię przecież dotknąłem, już nie przesadzaj

Pokręciłem głową z rozbawieniem. Wstawiłem wodę i zanim się zagotuje, postanowiłem zapalić. Ominąłem szerokim łukiem Scotta i Aidena, który już się podniósł z podłogi, aby nie dostać przypadkowo i wyszedłem na ganek.

Nie zdążyłem podpalić papierosa, bo nagle psy zaczęły szczekać, a ja usłyszałem odgłos samochodów. Odłożyłem fajka i zapalniczkę na ławkę, po czym poszedłem na środek podwórka na które po chwili zajechały dwa czarne fordy raptory z przyciemnianymi szybami.

W takich autach to bym sobie pogrzebał.

Z samochodów wysiadł starszy mężczyzna, dwóch chłopaków oraz dziewczyna i wszyscy mieli ciemne okulary na twarzach. Patrzyłem na nich przez cały czas pytająco. Starszy podszedł do mnie i dopiero teraz zauważyłem, że on, kurwa, jest uzbrojony jak na wojnę z hordą albo jeszcze gorzej. Miał pełno pasków i szelki, a do nich poprzyczepiane pistolety, naboje, nawet kurwa granaty.

- W czym mogę pomóc? - spytałem niepewnie.

Siwy mężczyzna ustał przede mną, a zaraz za nim dwaj młodsi chłopacy. Jeden miał czarne, krótkie włosy, a drugi brązowe, dłuższe. Dziewczyna również zajęła miejsce zaraz za starszym facetem, miała długie, blond włosy.

- W niczym, bo my nie do Ciebie, chłopczyku - oznajmił grubym, groźnym głosem mężczyzna.

Bałem się ich w chuj, byli uzbrojeni po zęby i wyglądali jakby uciekli prosto z filmu "Matrix", ale byłem na swoim terenie i miałem tu obowiązki.

Zombie Hunters (Scane/Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz