Odette wyprowadza się od mamy!
– Jesteś pewna? – zapytał Clint, stojąc przed drzwiami z Odette i Peterem. – Nat mówiła, co się działo, kiedy powiedziałaś, że starasz się usamodzielnić. Możemy poczekać, aż gdzieś wyjdzie.
Nie przyjęła tego zbyt dobrze, a dziewczyna musiała szybko się ewakuować. Nie zdążyła nawet zabrać swoich rzeczy.
– Nie... Muszę to zrobić. – Westchnęła i w geście pocieszenia pogładziła swój odstający brzuch. – Już się usamodzielniłam. Teraz muszę się tylko w pełni wyprowadzić.
– No cóż, wejdziemy z tobą. – Peter pogładził ją po plecach. Czuła, jak bardzo był zdenerwowany. – Gotowa?
– Bardziej gotowa nie będę.
Po tych słowach zapukała do drzwi, nim zdążyła stchórzyć.
– Mamo! To ja! Otwieraj!
Minutę później rozległ się odgłos czegoś upadającego na ziemię oraz przekleństwo wypowiedziane przez jej mamę, aż w końcu wejście się otworzyło. Kobieta wyglądała, jakby właśnie przeszło obok niej tornado. Miała potargane włosy, rozmazany makijaż, a pachniała alkoholem oraz starymi papierosami.
– Czego chcesz?
– Zabrać ubrania i inne rzeczy. – Odette starała się utrzymać poważną minę, już i tak była wystarczająco zestresowana po ostatnich dniach spędzonych w sądzie. – Możemy wejść?
– Kurwa, niby kto to? – Wskazała na Clinta. – To twój ochroniarz czy coś?
– Nie, to mój przyjaciel. – Westchnęła. Była zirytowana i ją mdliło. – Możemy wejść czy nie?
Jej mama otworzyła drzwi szerzej.
– Jeśli musicie.
Odette szybko weszła do środka. Na podłodze leżało rozbite szkło, nadal nie posprzątała butelek, którymi w nią rzucała.
– Straszny tu bałagan, mamo.
– Nie miałam zbyt wiele czasu na sprzątanie, bo ciągałaś mnie po sądach. – Przewróciła oczami i usiadła na kanapie, mocniej owijając swoją szczupłą sylwetkę szlafrokiem. – Tylko nie hałasuj. Mikey śpi.
Dziewczyna szybko udała się do swojego pokoju, po drodze przechodząc nad stłuczoną butelką whisky.
– Mieszkałaś tutaj? – Clint stanął w drzwiach, podczas gdy ona z Peterem wyciągali jej ubrania z szafek. – Dzięki Bogu, że się wyprowadzasz.
– Nie zawsze tak było – wymamrotała blondynka. Do oczu napłynęły jej łzy, gdy zauważyła zdjęcie jej i mamy stojące na blacie. Miała na nim jakieś osiem lat, a kobieta wtedy zabrała ją do zoo. Wyglądała na nim zdrowo i radośnie. Odette wtedy ją podziwiała. To było jej ulubione zdjęcie. – Kiedyś była szczęśliwa.
– Co się zmieniło? – dopytał mężczyzna. – Jak... To... Się zaczęło?
– Nie wiem. – Odette usiadła na łóżku, które zaskrzypiało pod jej ciężarem. – Tak... Po prostu.
Peter zajął miejsce obok niej, kładąc dłoń na jej ramieniu.
– Masz już wszystko, czego potrzebujesz?
Nie. Nie mam mamy.
– Tak.
Chłopak wzięli wszystkie trzy torby, a następnie podążyli za nią do salonu. Odette zatrzymała się przy stoliku, gdzie jej mama paliła papierosa, uważnie ją obserwując.
CZYTASZ
ACCIDENTS HAPPEN ━ PETER PARKER
FanfictionPeter Parker jest najlepszym przyjacielem Odette, superbohaterem i miłośnikiem cytatów motywacyjnych... Ale wystarczyła jedna porywcza decyzja, żeby wszystko się zjebało. Jakby bycie szesnastolatkiem ze specjalnymi umiejętnościami nie było wystarcza...