ROZDZIAŁ DWUDZIESTY

255 15 1
                                    


                – Mama?

Jej mama wyglądała okropnie. Jej sukienka była porwana i poplamiona, skóra pokryta siniakami, a włosy sklejone krwią, która również spływała jej po twarzy. Wyglądało na to, że była w takim stanie już od dłuższego czasu.

Odette żałowała, że nie mogła jej uleczyć.

– Ach, tak. – Sean z uśmiechem przejechał palcem po twarzy kobiety. – Twoja mama i ja przeprowadziliśmy rozmowę od serca na temat usunięcia twoich wspomnień i ucieczki ode mnie. – Nagle ją uderzył, przez co upadła na podłogę z głośnym jękiem. – Zapłaci za swoją zdradę. Mogłem zarobić miliony.

Jeden z agentów przyniósł krzesło, stawiając je kilka metrów od Odette. Sean pomógł swojej byłej partnerce podnieść się z podłogi i rzucił ją na siedzenie, przypinając jej nadgarstki do podłokietników.

– Próbowałam się do ciebie dodzwonić. – Odette głośno przełknęła ślinę, modląc się, by mama ją nadal słyszała. – Próbowałam, ale nigdy nie było cię w domu. Myślałam, że jesteś z Mikeym czy coś. Chcieliśmy się z tobą skontaktować, kiedy Ben się urodził.

– Ja... Byłam – wysapała i przeniosła wzrok na Seana. – Byłam z Mikeym.

Nagle drzwi stanęły otworem, a Mikey, który wyglądał o wiele lepiej, niż kiedy widziała go ostatnio, wszedł do środka.

– Nieładnie jest obgadywać kogoś za jego plecami – zadrwił, krzyżując ramiona na piersi. – W szczególności swojego chłopaka.

– Pierdol się – warknęła Odette, po czym splunęła krwią na już i tak poplamioną betonową podłogę. – Umrzyj, skurwielu.

Sean przewrócił oczami, wychodząc z pomieszczenia i dając Mikey'emu znać, by poszedł za nim.

– Jak długo tu jesteś? – Blondynka odchrząknęła. – Próbowaliśmy się do ciebie dodzwonić od miesiąca. Myślałam, że po prostu nie chcesz ze mną rozmawiać.

– Trafiłam tu... Jeszcze przed twoim wypadkiem. – Kobieta podniosła wzrok, zmęczenie jeszcze bardziej podkreśliło zmarszczki na jej twarzy. – Mikey... Mnie tu zabrał. Podobno już od dawna pracuje dla twojego ojca.

– Musimy się stąd wydostać – zauważyła, spoglądając na opaski zaciskowe. – Chyba dam radę je rozerwać. Sean naciął jedną z nich, kiedy zdejmował mi zegarek. Chyba... Chyba mi się uda. – Zerknęła jeszcze na Keegana, a jej oczom ukazały się nożyczki leżące w kałuży krwi. – Może do nich dosięgnę.

– Jesteś trochę zbyt optymistyczna – skomentowała kobieta, jednocześnie zerkając na ciało leżące u jej stóp. – Nie chcę skończyć jak on. Był jakiś zjebany. Nienawidziłam go.

– Mamo, nie mów tak o umarłym. – Odette pokręciła głową, po czym szarpnęła dłonią, próbując rozerwać opaskę. – Już prawie – syknęła, kiedy plastik rozciął jej skórę.

Trzask.

– Dzięki Bogu. – Z westchnieniem poruszyła nadgarstkiem, obserwując, jak rana zaczyna się goić. Następnie pochyliła się, by sięgnąć po zakrwawione nożyce. – Prawie... – Opuszkami zahaczyła o rączkę. – Kurwa mać. – Zerknęła na swoją mamę. – Mogłabyś spróbować mi je podsunąć stopą?

Kobieta kiwnęła głową i wyciągnęła nogę.

– Ten jebany trup mnie przeraża – burknęła, a jej noga stuknęła o metalowy przedmiot.

Dzięki połączonym wysiłkom Odette udało się zdobyć nożyce. Szybko rozcięła sobie opaskę na drugim ramieniu i przeszła do tych na jej nogach.

ACCIDENTS HAPPEN ━ PETER PARKEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz