ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

391 21 1
                                    


                – Twoich.

Cholera.

Świat nie dawał Odette ani chwili odpoczynku, co?

– Jakim cudem HYDRA włamała się do FRIDAY? – zapytał Peter, wyciągając z kieszeni telefon i włączając w nim latarkę. – Myślałem, że Tony dopilnował, by to się nie wydarzyło.

– Nie mam pojęcia. – Natasha pokręciła głową. – Ich informatyk musi być naprawdę niezły. Jeśli idziecie po May, to nadal jest tam, gdzie była impreza. Grała w bilarda z...

Nagle przerwał jej głośny huk.

Okna budynku aż zadrżały, ale na szczęście nic więcej się nie wydarzyło. Kobieta przeklęła pod nosem i sięgnęła do kieszeni, wyciągając z niej urządzenie do komunikacji, które podała Peterowi.

– Weszli. Uciekajcie.

– A co z Ciocią May? – Blondynka zacieśniła uścisk na pistolecie, a chłodny metal wbił się w jej dłoń. – Musimy zabrać ją w bezpieczne miejsce.

– W tym budynku jest wiele osób, które trzeba zabrać w bezpieczne miejsce. – Romanoff pokręciła głową i zaczęła odchodzić. – Nic jej nie będzie. Najpierw myślcie o sobie.

Odette odwróciła się do swojego chłopaka, który przygryzał wargę.

– Moim zdaniem powinniśmy znaleźć Ciocię May i zabrać nas obie w bezpieczne miejsce.

– Nie ma mowy. Ty zostań tutaj, wróć do naszego pokoju i zamknij za sobą drzwi. – Peter pokręcił głową. – Nie powinnaś biec prosto w stronę niebezpieczeństwa. Jesteś w ciąży.

Dziewczyna sapnęła zirytowana.

– Nasza sypialnia to pierwsze miejsce, w jakim będą mnie szukać.

Nie mogła tam zostać. Nie była wytrenowana do walki z agentami HYDRY, a budynek miał ustalony protokół bezpieczeństwa.

– Najbezpieczniejsze miejsce w całej wieży to oddział medyczny. Ma on przetrwać wszystko w razie, gdyby ktoś w takiej sytuacji został ranny. Musimy zabrać tam Ciocię May. To tylko kilka pięter niżej niż impreza, więc możemy zabrać ją po drodze.

Peter przez chwilę się nad tym zastanawiał, aż w końcu przygryzł wargę i spuścił wzrok na jej brzuch.

– Okej, niech będzie. Ale masz nie odchodzić ode mnie nawet na krok. Jeżeli będzie niebezpiecznie, idź prosto do oddziału medycznego. Nawet nie próbuj się kłócić.

– Nie zamierzałam. – Z uśmiechem złapała go za rękę. – Prowadź.

Ku niezadowoleniu dziewczyny, byli zmuszeni iść po schodach. Impreza odbywała się jakieś sześć pięter niżej, ale nie mogli wsiąść do windy ze względu na brak prądu. Przebywanie na klatce schodowej po ciemku, jedynie w świetle latarki, było dość przerażające. Przypominało wręcz sytuację z jakiegoś horroru, a w dodatku Odette martwiła się, że spadnie ze schodów.

– Peter. – Zatrzymała się dwa piętra niżej, chwytając barierkę. – Już i tak jest mi trudno ze światłem. Nie widzę moich nóg, a do tego jest ciemno.

– Dobra, dobra. – Parker podał jej swoją komórkę i ją podniósł. – Trzymaj się mocno.

Obejmowanie go jedną ręką, a ściskanie pistoletu drugą było nie lada wyzwaniem. Jednak mimo wszystko było to łatwiejsze niż bieg po schodach i była wdzięczna, że miała chłopaka, który nosił na rękach nawet w trzecim trymestrze ciąży. W końcu noszenie kogoś, kto był w dwudziestym ósmym tygodniu ciąży, byłoby trudne dla każdego innego mężczyzny.

ACCIDENTS HAPPEN ━ PETER PARKEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz