twenty five

981 96 15
                                    

mo zarumieniła się na mały gest, przez jej ciało przeszły przyjemne dreszcze a przez głowę przemknęła pojedyncza myśl, że może im się udać, ale sekundy później zastąpiona została okrutnym realizmem ze strony lewej półkuli mózgu. chwała mu za to, dziewczyna wiedziała, że nie może dawać sobie nadziei .

soho to piękna dzielnica, cholernie popularna i jeśli jesteś łowcą gwiazd, powinieneś pójść właśnie tam.

-mona? ziemia do annex - oli pomachał jej ręką przed oczami. przez jej ciało przeszedł nagły dreszcz wyrywając ją z wewnętrznego monologu pod tytułem 'kochać, czy nie kochać, oto jest pytanie'

- tak oli? - zapytała wysilając się na uśmiech.

chłopak przybliżył się do niej na niebezpieczną odległość tak, że ich czoła praktycznie się stykały.

- boże, jeśli teraz się nie odsuniesz mo, obiecuję na wszystko, że cię pocałuję.

mona nawet nie drgnęła, a oliver przycisnął swoje wargi go jej. określiłabym mianem elektryczności to 'coś' co było wyczuwalne między nimi, gdyby tylko ktoś o nich wiedział, zazdrościłby im tego z całego serca.

oderwali się od siebie z zdecydowanie lepszym humorem niż 3 minuty temu.

- co planujemy robić?

- najpierw soho theatre

śliczny budynek wystylizowany na coś na kształt domu rysowanego przez dziecko co wyglądało uroczo.

spędzili piękny dzień w tej dzielnicy, robiąc wszystkie te słodkie rzeczy, oglądając filmy i jedząc najlepsze żelki w mieście, ale to, co zdarzyło się po 18 tak naprawdę jest warte uwagi.

kiedy jechali z powrotem do kingston, było jeszcze w miarę jasno, ale robiło się chłodno, włączyli już lampy uliczne a mo przyglądała się temu wszystkiemu przez szybę samochodu.

- nie chcesz wpaść no wiesz... do mnie? - zapytał rumieniąc się przy tym niemiłosiernie. nie zrozumcie go źle, chciał tylko, żeby mona spędziła z nim więcej czasu, nic poza tym. wyłączcie skojarzenia. - to źle zabrzmiało, nie mam tego na myśli mo. zaśmiał się nerwowo przez co ona wybuchnęła jeszcze większym śmiechem. oli wyglądał komicznie.

- jeśli nie jesteś gwałcicielem, mogę zostać na chwilę - oliver uśmiechnął się na jej wypowiedź, przypominała mu o jednej z pierwszych rozmów.

tak więc zamiast do kingston pojechali do city. jego londyńskie mieszkanie znajdowało się w niewielkiej antycznej kamienicy, do której mona bała się wejść, zawsze, kiedy oglądały razem z jo supernatural, w takich miejscach działy się straszne rzeczy, aż ciarki ją przechodziły. jednak postanowiła uspokoić wewnętrzny strach przed spotkaniem demonów myślą, że jeśli faktycznie tam będą sam i dean też. cały budynek był wykończony w bieli i beżach, był ciepły, ale potrafił przerażać, marmurowe schody prowadziły na wyższe piętra a na każdym z nich znajdowało się gigantyczne, panormaiczne okno. warto tu było wejść dla samego widoku co dopiero lokatora.

oliver mieszkał na trzecim piętrze, w mieszkaniu numer 9. kiedy tylko otworzył drzwi i weszli do środka, jej szczęka spadła całe trzy piętra niżej. było ślicznie, wszystko klasyczne, meble z ciemnego drewna i biała kanapa wyglądały idealnie na tle beżowej ściany. nie chcąc brzmieć dziwnie, mona mogłaby zostać tam na zawsze. podobało się jej wszystko. usiadła na stołku barowym w kuchni i patrzyła jak oli kręcił się po kuchni robiąc kawę.

- na co tak patrzysz? - zapytał podając jej duży czerwony kubek

- na nic- zaśmiała się biorąc łyk i brudząc przy tym nos. - chcę obejrzeć the walking dead.

chłopak wstał żeby poszukać odpowiedniej płyty a mo usiadła w salonie owijając się narzutą. kiedy usłyszała znajomą melodyjkę oli usiadł obok niej a ona wtuliła się w niego jak malutki kotek i tak oglądali ten ohydny serial.

-mo? - zapytał chwilkę później

- hmm?

- obiecaj mi, że zapomnisz o mnie

mona tylko pocałowała go w nos. i została na noc ciągle w tulona w chłopaka, którego (już pewne) kochała.

___________________

hi there!

przepraszam za nieobecność i ten filter-rozdział xx, mam nadzieję, że się wam jednak spodoba. vote, comment, share !

all my love

m

chat  [sykes]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz