mona wyprosiła go z pokoju, chciałabym móc powiedzieć, że z serca też, ale to chyba tak nie działa. posłali nienawistne spojrzenie drzwiom, które teraz zaczęła obwiniać za całe zło tego świata. nie zrozumcie mnie źle, to lepsze niż morderstwo.
mo ubrała czarne jeansy i białą bokserkę razem z sandałkami na platformach, które dodawały jej jakieś 10 centymetrów do wzrostu. nadal roztrzęsiona zrobiła tylko cieńkie kreski eyelinerem w stylu jej mamy i zeszła do kuchni. miała szczerą nadzieję, że nie zobaczy tam oliego, najlepiej byłoby jakby wyszedł gdzieś i dał jej w spokoju pomyśleć, poskładać cały ten bałagan.
-mona? za pięć minut wychodzimy, jesteś gotowa? -krzyknęła hannah z ich sypialni.
- czekam na dole! - mo wyszła z mieszkania i zeszła po schodach na sam dół jak najwolniej, żeby nie czekać tam za długo. wcale nie miała ochoty na przymiarki z hann, szczerze mówiąc chciała ją rozszarpać na drobne kawałeczki i dać ptakom na pożarcie, ale była za młoda i miała za dużo perspektyw, żeby spędzić resztę życia nie zaznająć wolności w jakiejś ciasnej celi. to nie jest coś, co warto wpisać w cv.
platformy jej butów przyjemnie stukały na marmurowej posadzce. to był jedyny znak na to, że ktoś w ogóle tu żyje. wszystko było perfekcyjne, niedotknięte ręką czasu a zarazem przerażające jak jasna cholera. mona nagle poczuła się osaczona. nie tylko wspomnieniami czy samym faktem niechybnej straty swojej miłości (która robi jej wodę z mózgu w wolnym czasie), ale czyjąś obecnością. pewnie panikowała, ale nadal. chwilę później hannah zbiegła ze schodów w swoich gigantycznych obcasach. jakąś anomalią było to, że nie zrobiła sobie krzywdy.
- możemy iść, alex czeka już na zewnątrz. alex był jednym z bardziej uroczych ludzi, jakich dane było monie poznać wiec uśmiechnęła się jeszcze na jego wspomnienie.
- czy alex zostanie z nami? -dziewczyna zdecydowanie liczyła, że on pomoże jej przetrwać ten dzień, a w tym wszystkim nie zabić hann.
- tak, tak będzie łatwiej. z tym mo więcej się nie odezwała. bądźcie dumni, że nie dała się sprowokować.
alex prowadził w ciszy, chyba nie przepadał za szatnką bo nawet się nie przywitali i w głowie zawitał jej pomysł, czy aby się nie pokłócili. stali w korku przez dłuższy czas wiec w końcu ich kierowca postanowił włączyć radio. z głośników zaczęło płynąć blink-182 i mona automatycznie zaczęła śpiewać sobie 'i miss you' pod nosem. uwielbiała tą piosenkę, śpiewała ją razem z jo, kiedy wychodziły z metra i robiły z siebie idiotki wagi ciężkiej. to wspomnienie rozśmieszyło ją i poprawiło humor.
w końcu dotarli do salonu i hannah praktycznie wypadła z samochodu, obstawiam, że to ekscytacja. to słodkie.
mo i alex popatrzyli na siebie, aż on objął ramieniem i weszli do budynku.
- wszystko okay? wydajesz się być przybita.
gdybyś tylko wiedział.
- nie, po prostu zasnęłam w kuchni, bolą mnie plecy - zaśmiała się, wysialając się na uśmiech, nie wszyscy muszą wiedzieć, co się dzieje.
- gdzie jest ta, z rozmiarem 34? biała sukienka na wieszaku po lewej, powiedzcie, żeby się pośpieszyła, nie mamy całego dnia! - krawcowa (?) krzyczała tak głośno, że wszystkich pewnie bolała już głowa, a głos miała tak irytujący, że alex powstrzymywał się od rzucenia w nią jakimś wazonem, albo czymś podobnym.
- alex, pomóż monie z jej sukienką! no nie stój tak. - hann z nogami już w swojej sukni postanowiła pouczać biednego alexa, który jest bogu winny, że chciała, żeby z nimi został. biedny.
mo i lex poszli do drugiego pomieszczenia żeby pomóc jej z sukienką. była biała, dość delikatna, koronkowa, ale jej dół posiadał masę warstw i dodawał dziewczęcego uroku. całość kontrastowała z czernią farbki na jej skórze, przez którą na biedną mo dziwnie patrzyli. było to dość... niecodzienne. białe szpilki na jej nogach optycznie je wydłużały, ale dziewczynie, która ma 176 cm wzrostu to już raczej nie robiło różnicy. kierowca zasunął jej sukienkę.
- no no, jesteś pewna, że nie chcesz wziąć ślubu? - zapytał rozbawiony
- czy to podtekst?
- raczej propozycja - powiedział i zaczął ją łaskotać, co wywołało lawinę śmiechu.
- przesta... a! to mnie łaskocze alex - śmiała się wniebogłosy. w końcu hannah weszła, żeby 'interweniować' na piski i krzyki.
- oh błagam was, nie flirtujcie, będziecie mieć na to masę czasu jutro.
czy ona z nim flirtowała? albo czy to było złe? oliver jutro miał mieć żonę, mo powinna już leczyć rany, prawda? teraz to już miała kompletny mętlik w głowie, bo w ostatecznym rozrachunku, nie ważne jak bardzo zależy jej na olim, on nie może dać jej tego, czego potrzebuje.
_______________________________________
hi there!
zabijecie mnie? tak? ugh alex zrobi wam pranie mózgu. rozdział dla julci, która spełnia moje marzenia i bardzo ją kocham xx
CZY JESTEŚCIE GOTOWI NA KONIEC?

CZYTASZ
chat [sykes]
Fanfictionona myślała, że pisze z fanem. on chciał chociaż raz w życiu nie być oceniany przez pryzmat sławy. book one (written without capital letters)