twenty six

939 95 12
                                    

mona obudziła się z potwornym bólem w kręgosłupie i zadowoleniem wymalowanym na twarzy. jej telefon wibrował na stole nieustannie, budząc ją i irytując jak cholera. jedynym powodem, dla którego nie chciała się ruszyć był chłopak, który leżał pod nią. wyglądał tak spokojnie, oddychał miarowo tak, że mo czuła bicie jego serca i szczerze mówiąc chciała zostać tak na zawsze. ale dzisiaj był piątek. najokrutniejszy piątek jaki zaznała do tej pory.

- oli wstań - zaczęła go delikatnie budzić trącając jego ramię. - oliver scott sykes, jeśli zaraz nie wstaniesz obiecuję, zastosuję radykalne środki.

mówiąc radykalne środki miała na myśli 'obleję cię lodowatą wodą, jeśli nie ruszysz tego cudownego tyłka z kanapy' . chciała spędzić jeszcze choć trochę czasu z olim, nawet jeśli to miało kosztować ją obudzenie go o godzinie ósmej rano. no cóż, no risk, no fun.

chłopak mruknął i obrócił się na drugi bok, a mo westchnęła zrezygnowana. podeszła do stołu kuchennego i wzięła z niego telefon.

from: babygirl jo

mo, gdzie jesteś?


from: babygirl jo

mona


from: babygirl jo

mona louise annex, gdzie do cholery się podziewasz?


from: babygirl jo

mam nadzieję, że nic ci nie jest, ale nawet nie myśl, o tym, że nie jestem wściekła


form: babygirl jo

bo jestem okrutnie wściekła


mo miała jeszcze jakieś 20 takich wiadomości , na które uśmiechnęła się znacząco. wiedziała, że jeszcze dzisiaj czeka ją ciężka rozmowa. baaardzo ciężka. odpisała tylko, że wszystko jest okay i, że nie ma o co się martwić, bo w końcu nie bez powodu nazywa się mona annex i zawsze, ale to zawsze, kiedy julie wplątuje ją w kłopoty, ta bez problemu wykaraska z niego je obie. oli jeszcze spał więc dziewczyna miała jeszcze trochę czasu na szybką kąpiel. niewątpliwym minusem tak wielkiego w dodatku antycznego mieszkania było to, że za chińską republikę ludową bez niczyjej pomocy nie znajdziesz łazienki sam, zwłaszcza jeśli właściciel śpi na kanapie a ciebie tak strasznie przeraża fakt, że zaraz może pojawić się jakieś dziwne coś i cię zabić.

w końcu mona znalazła łazienkę na końcu korytarza za trzema pokojami, które pewnie teraz stały puste. ciekawość ją zjadła i weszła do tego najbliższego jej celowi. błękitne ściany, duża szafa, gigantyczne łóżko i okno, za które mogłaby sprzedać duszę. podeszła do szafy w ekspresowym tempie, jakby bała się, że ktoś ją przyłapie, a wtedy uwierzcie mi wyglądałaby jak pomidor z oczami. i to wcale nie w atrakcyjnym tego znaczeniu. w środku znajdowała się typowa zawartość dla każdego człowieka, wszystko co mogło się przydać a co mogłeś na siebie ubrać.

mo zaczęła w niej grzebać, koszulki, spodnie, bielizna, czapki.. wszystko, bezczelnie wzięła sobie jeden z topów i otworzyła kolejne drzwi. sami nie chcielibyście zobaczyć wnętrza na jej miejscu, świadomość, że jest numerem dwa jest okrutna i teraz zaczęły ją dobijać wyrzuty sumienia. oliver jednak postanowił, że to jest ten czas, żeby zacząć się budzić i tłuc się po kuchni wiec ona tylko zwinęła się z tego przeklętego pokoju udając, że wcale jej tam nie było i poszła do łazienki. podobno prysznice oczyszczają umysł.

chat  [sykes]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz