-mo, jeśli to ten dekiel, osobiście urwę mu jaja - powiedziała jo delikatnie gładząc dziewczynę po plecach. to miało ją uspokoić, dodać otuchy, ale sprawiło, że miała jeszcze większe spazmy. próbowała unormować oddech ruszając ręką jakby odganiała muchę, albo ewentualnie była kim kardashian.
siedziały tak od pół godziny na środku podłogi w jej pokoju, oglądając supernatural. to był chyba jedyny moment, w którym ten serial nie poprawiał jej humoru. jo zjadła już chyba wszystkie ciastka w akcie desperacji na swoją niemoc, a mo siedziała co chwila dotykając swojego wisiorka. odtwarzała w głowie wspomnienia, przeglądała galerię telefonu, wszystko to było taką niezagojoną raną i bolało jak cholera.
oli po tym jak mo się rozłączyła, a właściwie rozpaczliwie szukała czerwonego przycisku przed histerycznym płaczem, chodził od kąta w kąt. jasny szlag go trafiał, kiedy tylko pomyślał o tym, że praktycznie ją stracił, jeśli nie faktycznie.
to miał być wielki dzień. drugi koncert w niemczech to powinna być premiera. premiera jej cholernej piosenki. siedział nad nią tyle czasu, poprawiał ewentualne braki w tekście czy nutach, przez trzy dni nie spał bo chciał, żeby wszystko było idealne, ale nie wziął pod uwagę opcji jego cudownej, naprawdę cuuuuuuudownej i bardzo inteligentnej narzeczonej, która może wpaść na taki wspaniały plan. jeśli nie wyczuliście sarkazmu, to oli ma zbyt brytyjski akcent.
z tego wszystkiego, to wyszła klucha. nie mógł znieść swojej nędznej egzystencji wiedząc, jak bardzo ją krzywdzi. oczywiście, sam też cierpiał, ale powiem wam w sekrecie, że wcale nie żałował pierwszej wiadomości do morphineisout, ani żadnej innej.
kiedy mona w końcu przestała płakać, weszły na tumblr i czytały horoskopy. tak wiem, to dziwne, ale mo zawsze lubiła wiedzieć, co o tym wszystkim sądzą gwiazdy. fajnie czasem pomyśleć, że to odgórnie zaplanowana misja, na którą nie ma się najmniejszego wpływu. to pomaga zapomnieć.
śmiały się przy tym strasznie głośno, kiedy okazało się, że obie mają 'odnaleźć miłości swojego życia tuż za zakrętem, po tym jak wyleje na niego słoik miodu'. od dzisiaj wszędzie chodziły z miodem. mo wstała, a julie wysłała jej pytające spojrzenie
- idę po ciastka, you dumbass - jo posłała kolejne spojrzenie, tym razem to było coś w stylu zadowolonego kota, kiedy głaszczesz mu brzuszek. kotki przypominały jej o oliverze. ugh! to wszystko bīło takie chore. weszła do kuchni i otworzyła magiczną szafkę ze słodyczami, wzięła gigantyczną paczkę oreo w białej czekoladzie, kierując się z powrotem do swojego pokoju, kiedy usłyszała pisk i coś co brzmiało jak stream z koncertu.
' ta jest dla specjalnej, serio bardzo specjalnej dziewczyny. nie ma jej tutaj, ale mam nadzieje, że to zobaczy, więc możecie się kurwa wydrzeć?'
jeszcze większy krzyk dało się usłyszeć z przed drzwi jej pokoju
' nazywa się the lonley session'
sekundę później jordan zaczął grać na klawiszach, a oli nie krzyczał. on śpiewał.
'her hands ale like chocolate
sweet taste on my skin
but her soul is a dakr paradaise
i'm scared to come in
her eyes are so deep
i can't stop dreaming
and start believing i can hide there
she kisses like cream
but i feel like its going to sting
shit, i don't care where you are
is just simply enought to tell you
whenever you are, i belong by your side
i wish i was beside you every single night
so i dont need to take this loneley sessions at all
but you're a fire
and deep inside me i think you'd easily let me burn
she's such a disgrace
she's playing cruel games
maybe i should stay one step away
so i wont get hurt?" *
mo osunęła się po ścianie tuż przy drzwiach . oliver pieprzony scott sykes właśnie zaśpiewał (!) jej piosnkę.
*to całkowicie MOJA twórczość, napisana na chemi, dont judge my life choices
__________________
hi there!
biedne misie musiały czekać aż tydzień na rozdział :( przepraszam was za to bardzo, ale miałam rough week, serio. jest krótki, ale to filter, plus moja piosenka, soo let me know w komentarzu co o niej sądzicie!
rozdział dla jo, która ma dzisiaj zły dzień, kocham cię
all my love,
m

CZYTASZ
chat [sykes]
Fanfictionona myślała, że pisze z fanem. on chciał chociaż raz w życiu nie być oceniany przez pryzmat sławy. book one (written without capital letters)