morphineisout : mogę zostać do piątku
201186: a ja mogę być w środę
morphineisout: chcesz spędzić ze mną trzy dni?
morphineisout : t z y ?
morphineisout: jesteś tego pewny?
201186: jak najbardziej
mona zaczęła piszczeć. jej mama pojechała dwie godziny temu wcześniej zaworząc ją do julie, starej przyjaciółki, która przeprowadziła się do londynu kilka lat temu. nie powiedziała jej jeszcze o olim i chyba nawet nie planowała, trzymanie go jako swój słodki sekret było cudowne.
morphineisout: w takim razie, do jutra?
201186: mo?
morphineisout: yup?
201186: gdzie chcesz się spotkać?
morphineisout: jestem u przyjaciółki, ona mieszka w kingston
201186 : na rynku?
morphineisout: będę w the snackpot x
201186 : są szanse że się nie zgubię hahaha
oliver w czasie krótkiej przerwy, która właśnie się nadarzyła postanowił wreszcie spotkać się z mo. uznał, że nadszedł ten moment, nie ważne jak bardzo hannah się wścieknie za nie uprzedzenie jej. to się nawet teraz nie liczyło. był wtorek po południu, miał trochę czasu na spakowanie się na trzy dni i pogranie w GTA, z resztą nawet, gdyby nie miałby czasu pewnie i tak by pograł. każdy ma swoje słabości.
powiem wam, że cieszył się. szczerze się cieszył, że wreszcie rozszyfruje tajemnice o imieniu mona annex i, że będą mogli stworzyć 'coś'. cokolwiek miało by to być.ta dziewczyna była jego fascynacją, tak ogromną, że aż sam się tego bał.
mona z kolei leżała na łóżku razem z julie, która była pochłonięta swoim ulubionym zespołem. mówiąc pochłonięta mam na myśli opowieści o tym jak cudowni są. mo nie przywiązywała zbyt wielkiej uwagi, nie powiedziała nawet jo o swoim spotkaniu, więc opcja, w której zapytałaby co ma na siebie włożyć odpada. bywały momenty, kiedy chciała mieć jego numer i dzwonić każdego wieczoru, żeby tylko dowiedzieć się czy czuje się dobrze. była typem osoby, który oddałby swoje szczęście osobie, która jest ważna. nie chcę brzmieć cliche, ale to prawda.
- mo, słuchasz mnie? - zapytała julie, kiedy zauważyła swoją przyjaciółkę dryfującą w myślach i najwidoczniej będąc bardzo daleko od niej.
-co? tak, oczywiście - brunetka posłała jo mały uśmiech, który miał pokazać, że jest przykładnym słuchaczem.
- zapytałam co sprowadza cię do londynu - dziewczyna zrobiła drobną przerwę na chichot - czyżby nowy chłopak? mona zarumieniła się. chciała porzucić ten temat tak szybko jak został on przywołany, ale jej ciało ją zdradzało. miała szczęście,że julie była wyrozumiała i tym razem postanowiła jej odpuścić. stał się cud.
obejrzały dwa sezony supernatural i grubo po godzinie czwartej położyły się spać.
morphineisout jest aktywny, napisz do użytkownika morphineisout
201186 : pobudka mo
201186 : rusz swój zgrabny tyłek i szykuj się, będę za godzinę x
oliver wsiadał do samochodu z torbą i telefonem w ręku, głupio byłoby jej nie poinformować, że już wyjeżdża, mogła jeszcze spać. była 7 rano, okrutnie wcześnie, a ona nie szła do szkoły.
morphineisout: cO? JEST 7 RANO CZŁOWIEKU CHCE SPAĆ
morphineisout: cofnij
morphineisout: możesz przyjechać nawet wcześniej
mo panikowała bo oli wyjechał strasznie wcześnie. z jednej strony to bardzo słodkie, bo spędzą więcej czasu ze sobą, ale z drugiej, po nocnym martonie supernatural będzie wyglądać koszmarnie. mogła o tym pomyśleć.
wzięła prysznic w ekspresowym tempie i ubrała się w czarną spódniczkę i białą bluzkę. planowała nałożyć na to jeszcze czarny sweterek gdyby postanowiło wiać. to anglia, pogody nie przewidzisz. właśnie zaczynała się malować, nie za mocno, tylko eyeliner do podkreślenia bladości jak to robiła zawsze. mama uczyła ją, że umiar jest najważniejszy. i chwała jej za to.
na zegarku pokazała się godzina 7:48, co oznaczało, że musiała się zbierać. julie wychodziła do szkoły i krzyknęła tylko, żeby mona dobrze się bawiła oraz,że klucze są na szafce. jej przyjaciółka i jej rodzina mieszkała w starej części bardzo niedaleko rynku więc dla niej to maksymalnie pięć minut. zabrała małą torebkę, do której wrzuciła portfel, telefon,okulary, klucze i książkę dla zabicia czasu zanim oli przyjedzie. ubrała czarne buty na białym masywnym obcasie i wyszła z kamienicy. słońce świeciło, tak że miło było wyjść na zewnątrz. założyła okulary przeciwsłoneczne na nos i szła w stronę kawiarni, w której byli umówieni.
powoli zaczynała się stresować, nie jakoś strasznie, ale jednak było to odczuwalne. to był jej idol, a nie znajomy z przedszkola.
na miejscu wybrała stolik przy oknie i zamówiła miętowe frappe, jej ulubione. z torebki wyciągnęła okulary korekcyjne i książkę, wcześniej włączając suicide season, które umilało jej czas.
-przepraszam, czekasz na kogoś? - głos z za pleców wyrwał ją z lektury i zamyślenia, natychmiastowo się odwróciła.
- o mój boże - powiedziała zszokowana - oli. dziewczyna wstała a chłopak przycisnął ją do siebie w uścisku. mona schowała głowę w zagłębienie jego szyi i tak stali. żadne nie chciało tego przerywać. żadne się nie odważyło.

CZYTASZ
chat [sykes]
Fanfictionona myślała, że pisze z fanem. on chciał chociaż raz w życiu nie być oceniany przez pryzmat sławy. book one (written without capital letters)