27

54 1 0
                                    

W dzień meczu, deszcz wcale nie przestawał padać. Wręcz przeciwnie, padało tak, że podczas latania były marne szanse, aby coś zobaczyć. Maddie siedziała we Wielkiej Sali z resztą drużyny. Wszyscy byli dosyć zmotywowani, chociaż nikt nie ukrywał, że mecz nie będzie należał do łatwych przez pogodę.

- Przed wyjściem na boisko rzućcie sobie na gogle zaklęcie: Impervius! Czytałam, że pomaga on w odpychaniu kropel deszczu. Mówię wam! Tyle ćwiczyliśmy. Wczoraj padał deszcz i znakomicie nam poszło podczas treningu,- motywowała Maddie, jedząc owsiankę, do której dodała odrobinę miodu.

- Ale te warunki pogodowe są tragiczne,- westchnęła Maxine (pałkarz drużyny).

- Do najlepszych nie należą, ale też nie ma co się zamartwiać przed meczem,- odrzekł spokojnie Cedric.- Tym bardziej, że raz już próbowałem tego zaklęcia i było naprawdę dobre. Przez Imperviusa będziemy mogli lepiej widzieć. Nie jest on też zakazany podczas meczu.

Wszyscy skinęli głową, udobruchani słowami kapitana drużyny i dokończyli jedzenie śniadania.

Nadszedł czas meczu.

Po przebraniu się w szatni zapanował istny gwar i dźwięki wypowiadanego na szybko zaklęcia.

- Cisza drużyno! Nadszedł czas wyciszenia się,- zawołał dosyć głośno Diggory, aby każdy mógł go usłyszeć, a kiedy zapanowała cisza, kontynuował.- Pamiętajcie, że wiatr wieje mocniej, więc trzeba odpowiednio wymierzyć rzuty kafla oraz nachylenie mioteł. Uważajcie na piekielnie szybkich pałkarzy Gryfonów i na zwody ścigających. Nie mam innych uwag. Wiem, że poświęciliście dużo czasu i odwaliliście kawał ciężkiej, dobrej roboty. Wystarczy, że teraz pokażemy na co stać Puchonów!- zaklaskał na co każdy wykrzyczał słowa pełne zgody.- To wychodzimy!

Kiedy wyszli na boisko, Maddie wciągnęła zimne powietrze, miarowo oddychając i wsłuchując się w głośne porykiwanie deszczu i burzy. Jeszcze przed dzień wieczorem myślała trochę zbyt intensywnie nad meczem. Jednak teraz była spokojna i skoncentrowana, jak nigdy dotąd.

Spojrzała na chwilę w stronę trybun, gdzie wyszła chyba cała szkoła. Chociaż skandowanie Hufflepuffu było głośne i słyszalne, to skandowanie Gryffindoru, jakby przekrzykiwało szum samego wiatru. Uśmiechnęła się pod nosem. Już nie raz zdążyła przekonać się, że Hufflepuff był traktowany nieco mniej entuzjastycznie, niż pozostałe domy.

Cedric i Olivier stanęli naprzeciwko siebie i uścisnęli sobie dłonie. Maddie widziała, że chociaż Diggory uśmiechnął się do Gryfona, to Wood jedynie odpowiedział lekkim kiwnięciem głowy. Nie miała mu tego za złe. Każdy chciał wygrać, a pogoda nie była satysfakcjonująca, jak na pierwszy mecz sezonu. Po dźwięku gwizdka pani Hooch, mecz się rozpoczął.

Maddie zaczęła latać podając sobie kafla pomiędzy ścigającymi. Wykonali poprawnie wszystkie zwroty, których uczyli się razem. Jednak ścigający Gryffindoru również byli bardzo dobrzy i często przejmowali Puchonom kafla. Gryfoni mieli już 30 do 0 punktów przewagi. Dziewczyna czuła, że musi coś zrobić. Najczęściej właśnie dwójka ścigających Puchonów zostawała pozbawiona kafla przez bliźniaków, którzy cały czas rzucali w nich ciężkimi tłuczkami. Maddie przejęła kafla od Angeliny, której wyślizgnął się z rąk przez zwód puchońskich pałkarzy, których Gryfonka musiała ominąć.

Puchonce zaczęło szybko dudnić serce. Pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji podczas prawdziwego meczu. Miała wolną drogę do bramek. Bez zastanowienia ruszyła w tym kierunku omijając Katie Bell, która próbowała ją zatrzymać. Chociaż cały czas zwracała uwagę czy nie nadchodzi tłuczek, zbliżała się coraz bardziej do bramek. Bez zatrzymania udała, że celuje w bramkę po lewo, po czym szybkim ruchem trafiła w bramkę na samym środku i przybiła sobie piątkę z najbliższym Puchonem z drużyny.

Pieguskowe Serce Borsuka | George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz