Cała sytuacja, której był świadkiem, a nawet czynnym uczestnikiem, sprawiła, że reszta poranka wcale nie była dla niego łatwa.
Zaczynając od tego, że uratował czyjeś życie, co dalej wydawało mu się niemalże snem, do którego chyba musiał przywyknąć, skoro miała stać się to jego codzienność, to jeszcze natknął się na Louisa Tomlinsona, który nie dość, że był dupkiem, to jeszcze pogrzebał wszelkie nadzieje Harry'ego na zastanie kimś wielkim. W końcu nikt nigdy aż tak mocno go nie skrytykował i chociaż wiedział, że i takie coś się przydaje, to wolał nie usłyszeć tego od takiego autorytetu i to w pierwszy dzień swojej pracy. Miał ochotę wrócić do domu i podrzeć wszystkie książki (całe trzy), które miał i które zostały przez szatyna napisane.
Ale życie musiało trwać dalej, podobnie jak jego dzień. W końcu za stanie i użalanie się nad sobą nikt nie zamierzał mu płacić, prawda?
Prawda.
Jednak nie było co się skupiać na przeżyciach związanych z nieprzyjemnym spotkaniem swojego idola i pora opowiedzieć wszystko to, co zadziało się później, oczywiście po kolei, ponieważ Harry naprawdę musiał sobie poukładać to na spokojnie w głowie.
Po ogarnięciu się i doprowadzeniu do porządku, poszedł na spotkanie organizacyjne. Ich grupka stażystów-rezydentów nie była za duża. Raptem kilkanaście osób. Większość jednak rozmawiała ze sobą, więc i on poznał większość. Nie liczył oczywiście Nialla, chociaż wydawało się, że ten już przyjaźnił się ze wszystkimi. Naprawdę nie wiedział, co jego przyjaciel miał w sobie, ale każdy chyba był gotowy zwierzyć mu się ze swoich największych sekretów.
Nie na tym jednak skupił się najbardziej, tylko na osobie, która stała wyprostowana i dumna. Ją, czy może raczej go, znał doskonale. Liam Payne, który był nowym dyrektorem szpitala, a wcześniej był równie uznanym chirurgiem, jednakże przyjął zaoferowany mu awans. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu mało kto odrzuciłby taką ofertę, chociaż słyszał pogłoskę czy dwie, że mężczyzna tak naprawdę tęsknił za swoją poprzednią pracą i szybko zmęczyła go praca biurowa. Cóż, Harry raczej nigdy nie miał dowiedzieć się prawdy, ponieważ nie sądził, aby kiedykolwiek mógł zakolegować się z mężczyzną. Nawet jeżeli udałoby mu się zostać w tym szpitalu po samej rezydenturze, nie sądził, aby tak szanowany członek społeczności medycznej szukał znajomości wśród kogoś o około piętnaście lat młodszego i z o wiele niższym stażem oraz statusem. Nie przejmował się tym jednak, wiedząc, że równie wspaniali lekarze znajdowali się wśród jego rocznika i okolicznych lat.
Ten powitał ich kilkoma słowami, przypominając im o obowiązkach i ciężarze, który zaczął spoczywać na ich barkach. Wspominał również coś, że co prawda nie wszyscy będą w stanie dotrwać do końca rezydentury, ale życzył każdej jednej osobie jak najlepiej. W końcu nie było się co dziwić. To wcale nie była łatwa praca, czasami ktoś jednak postanowił zrezygnować, a czasami zmieniali jedynie szpital, w którym mieli spędzić ten czas. Harry miał jedynie nadzieję, że mu samemu uda się zostać, ponieważ możliwość kształcenia się przy takich specjalistach była naprawdę ogromną szansą.
Bo nawet jeżeli Louis Tomlinson był dupkiem do kwadratu, to Styles miał świadomość tego, jak niesamowity w swojej pracy był mężczyzna. I chyba to powstrzymywało go mimo wszystko od planu zniszczenia wszystkich książek, które ten stworzył.
O tym jednak miał pomyśleć w zaciszu własnego mieszkania, kiedy wróci do niego za kilka godzin, wykąpie się i zje coś pysznego, co kupi po drodze na mieście. Zdecydowanie będzie musiał zaopatrzyć się w porządne jedzenie i zacząć gotować dla siebie coś, co będzie dobre na kilka dni. Mógł również sobie coś zamrozić, jak niektóre sosy i będzie również miał niemalże gotowe posiłki, kiedy będzie wracał.
CZYTASZ
✓ | Stitches On Our Hearts
FanfictionHarry świeżo po studiach niemal szczęśliwym trafem może odbyć rezydenturę w jednym z największych londyńskich szpitali. Jest to dla niego ogromna okazja, na którą nie tak wielu może sobie pozwolić. Pakując się w ciężkie dyżury, różnych pacjentów i n...