20

894 51 2
                                    

Droga jeszcze nigdy wcześniej tak bardzo mu się nie dłużyła. Miał wrażenie, jakby liczyła się każda minuta, nawet jeśli wiedział, że do rana nic się nie zmieni, niezależnie od tego czy pojawi się w szpitalu w przeciągu kilku sekund czy godziny.

Musiał jednak się tam znaleźć. Podzielić się swoim odkryciem z Tomlinsonem. Bo czuł, że to mogło być właśnie to. Że zagadka właśnie miała stać się rozwiązana.

Spakował wszystko, co było mu potrzebne, razem z rzeczami, które miał potrzebować w pracy. Nie zamierzał wracać do domu. Nie miałoby to sensu tłuc się w obydwie strony, płacić podwójnie i marnować jeszcze więcej czasu.

Kiedy jechał taksówką, za którą pewnie miał zapłacić więcej, niż by chciał, tupał niespokojnie, kiedy zaciskał palce na swoim plecaku, jakby od tego miało zależeć jego własne życie. Chociaż był całkiem ciepło ubrany, czuł, że było mu zimno. Był pewien, że było to związane ze zmęczeniem, na które jednak nie mógł nic poradzić. Mógł jedynie zasnąć, na co teraz jeszcze nie mógł sobie pozwolić.

— A dokąd to o tej porze? — zagadywał go kierowca, zerkając w tylne lusterko. — Nagła ucieczka z domu?

— Przecież jedziemy do szpitala, więc jaka ucieczka? — odpowiedział nerwowo Harry, wychodząc na chyba większego chama niż by chciał. Nerwy zaczynały zżerać go coraz mocniej, więc skarcił się mentalnie. — Przepraszam, jestem nieco zdenerwowany.

— Coś się stało? Ktoś z rodziny? Przepraszam, że tak pytam, ale nie wygląda pan najspokojniej. Jeszcze o takiej godzinie?

Styles westchnął, mrugając kilkukrotnie oczyma. Chyba jednak jego połączenie kawy, napoju energetycznego i ziołowych tabletek na uspokojenie nie było najlepszą mieszanką, na jaką mógł wpaść w swoim życiu. Obiecał sobie jednak za to zamówić najpyszniejsze jedzenie, napić się czegoś dobrego i zająć się swoim samopoczuciem.

— Nie, nie, nic osobistego. Po prostu jestem lekarzem w tym szpitalu — odpowiedział, oddychając nieco głębiej, aby się uspokoić. — Całą noc siedziałem nad problemem jednej pacjentki i chyba znalazłem odpowiedź. Dlatego pędzę, żeby móc zobaczyć, co da się zrobić i czy moja hipoteza będzie prawdziwa.

— Kurde, to naprawdę poważnie — rzucił taksówkarz, wyglądając na nieco speszonego, jakby naprawdę spodziewał się, że ten usłyszy o porodzie narzeczonej albo o czymś podobnym. — Że też się panu chciało o takiej godzinie, takich lekarzy to już chyba za wiele na świecie nie ma, ja to panu powiem.

— Tak samo nie każdy jeździ w środku nocy, kiedy może smacznie spać. Tym bardziej, że ja w szpitalu jestem całkiem bezpieczny, ale kto wsiądzie to nikt nie wie.

— A to prawda, prawda, staram się jak najrzadziej tak po nocach, ale czasami trzeba więcej kasy — odpowiedział mężczyzna, a Harry spoglądał na zegarek. Zdecydowanie sam powinien teraz spać, ale nie mógł przecież czekać do rana, kiedy znalazł taki pomysł.

Jechali jeszcze dobre dziesięć minut, które przeznaczyli na swobodną rozmowę. Harry na moment poczuł się trochę lepiej. Kiedy jednak dojechali w okolice szpitala, Styles szybko dał taksówkarzowi banknot, nie chcąc nawet reszty i wyleciał, od razu pędząc w stronę budynku, jakby świat właśnie się walił. Chociaż dla pacjentki i jej rodzinie może i tak właśnie było.

Kiedy znalazł się w środku, oparł dłonie na kolanach i próbował złapać powietrze. Zdecydowanie takie biegi i nerwy nie były dla niego.

— Czy wszystko z panem w porządku? — zapytała jedna z osób z personelu, podchodząc do niego, a on podniósł się, pokazując swój identyfikator, żeby pokazać, że nie jest pacjentem, który próbował przedrzeć się do szpitala w środku nocy. — O, doktor Styles. To chyba nie pana pora na bycie w szpitalu?

✓ | Stitches On Our HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz