Kilka kolejnych tygodni minęło jak zawsze. Czyli szybko, a może nawet i za szybko. Ledwie mrugnięcie okiem sprawiało, że z poniedziałku robił się weekend, z weekendu poniedziałek i tak w kółko.
Harry jednak nie narzekał, bo wolał to od myśli, że każdy dzień ciągnąłby się dla niego w nieskończoność. Choć czuł, że wiele miało z tym wspólnego to, że zawsze czekał na ten dzień lub dwa, kiedy obydwaj znajdowali więcej niż chwilę dla siebie. W ciągu tygodnia nie było to takie łatwe, kiedy byli zmęczeni albo któryś z nich zostawał w szpitalu na noc. Nawet weekendy nie wchodziły czasami w grę, kiedy była powtórka z tygodnia.
Jednak znali specyfikę tej pracy, dlatego właśnie żadna ze stron nie narzekała, starając się znaleźć tę chwilę czy dwie każdego tygodnia. Jasne, czasami — a może nawet i często — Harry powstrzymywał się od napisania wieczorem, kiedy kładł się do łóżka, że wolałby zasnąć w ramionach Louisa, ale nie chciał kusić losu, szczególnie gdy wiedział, że Tomlinson był w szpitalu. Zawsze wolał czekać na czas, który naprawdę mogli spędzić razem, ciesząc się swoją obecnością w pełni.
W szpitalu wciąż zachowywali dystans, ale odpowiadało im to, wcześniej przecież o tym rozmawiali. Nie czuli tej potrzeby, aby popisywać się przed całym światem. Te kilka skradzionych pocałunków w gabinecie Louisa czy nieprzypadkowe muśnięcie dłoni, gdy przechodzili obok siebie na korytarzu im wystarczyło. A przynajmniej musiało, ponieważ żaden z nich nie planował zostać głównym tematem plotek i to nie dlatego, że ktoś by o nich mówił. Po prostu tak było im wygodniej.
Nie przejmował się tą sprawą z brakiem czułości aż tak bardzo. Potrafili oddzielić pracę od życia prywatnego. A nawet jeżeli mieliby z tym problem, to musieliby to zaakceptować, ponieważ nie mieli za wiele do zmiany, o ile któryś z nich nie zamierzał porzucić swoich marzeń na rzecz siedzenia w domu i czekania, aż ten drugi wróci. Był to koszt, który musieli ponieść.
Na szczęście jednak udało mu się pogodzić z Niallem. Horan przeprosił go, mówiąc, że miał wtedy gorszy czas. Harry nieco uspokoił się, kiedy nie chodziło o żadne ważne problemy, a złamane serce. Znaczy, jasne, było to poważne, ponieważ nie chciał, aby jego przyjaciel cierpiał, ale prawdę mówiąc, obawiał się najgorszego. Czegoś, co pozbawi Nialla marzeń o staniu się najlepszym chirurgiem. Próbował wypytać, co to za osoba, jednak Horan nie chciał niczego mówić, mówiąc, że skończyło się to szybciej, niż się zaczęło.
— Musisz mi kiedyś pokazać, co to za facet — mówił mu Styles, kiedy bez powodzenia próbował wyciągnąć od przyjaciela tak ważną wiadomość. Jak mógłby nie być ciekawy, kto spowodował problemy sercowe u Nialla!
— Było, minęło, nie ma już co gadać. Wtedy miałem trochę mętlik w głowie, ale wszystko sobie poukładałem.
— No brzmisz jak nie ty, przecież zawsze chciałeś wiedzieć wszystko jako pierwszy, a teraz taki milczek.
— Hej, nie każdy ma szczęście z takim doktorkiem jak ty — odpowiedział Horan, a idący za nim brunet zatrzymał się, aby zaraz nadrobić dzielący ich dystans.
— Czyli to też lekarz? No nie, teraz to już totalnie musisz mi powiedzieć. Tylko nie mów mi, że to Louis.
— Nie — odpowiedział zaraz Niall, krzywiąc się tak, jakby nie mógł uwierzyć, że Harry sugerował mu coś takiego. — Chyba tylko ty na całym świecie mógłbyś kręcić z takim dupkiem i to na dodatek z powodzeniem.
— Ej, nie przesadzaj. Zresztą to on kręcił ze mną, nie dopowiadaj sobie, ja nie zrobiłem pierwszego kroku. Poza tym, fakt, miewa swoje humorki i nie zawsze bywa najprzyjaźniejszy, szczególnie z rana, ale on naprawdę ma serce na dłoni.
CZYTASZ
✓ | Stitches On Our Hearts
FanfictionHarry świeżo po studiach niemal szczęśliwym trafem może odbyć rezydenturę w jednym z największych londyńskich szpitali. Jest to dla niego ogromna okazja, na którą nie tak wielu może sobie pozwolić. Pakując się w ciężkie dyżury, różnych pacjentów i n...