26

1K 54 18
                                    

Harry nigdy nie sądził, że jego życie mogłoby potoczyć się właśnie w taki sposób. Kiedy zaczynał swoje studia, szybko porzucił jakiekolwiek marzenia o szalonym życiu towarzyskim, miłości i innych takich.

A co ważniejsze kiedy zaczynał studia, to nigdy przenigdy nie sądził, że przyjdzie mu pracować z takimi osobami jak Tomlinson. Okazało się jednak, że przecież już nie tylko, bo jakimś dziwnym trafem udało im się nawiązać nić porozumienia, która zamieniła się w coś większego.

Nie miał pojęcia, kiedy to się wydarzyło. Kiedy ktoś, kto był jego idolem, stał się kimś bliższym. Nawet w jego głowie było to tak szalone, że kiedy o tym myślał, to był pewien, że rozważał fabułę serialu a nie własne życie.

Reszta dyżuru minęła mu jak szalona. Godzina trwała teraz dla niego jak minuta, a on był pewien, że to wszystko było spowodowane jego bijącym sercem. Musiał nawet zmierzyć sobie dla pewności ciśnienie, aby upewnić się, że nie było to nic niebezpiecznego.

Ale jak inaczej miał zareagować, kiedy okazało się, że wszystkie jego zmartwienia były tylko zmartwieniami? I może nie powinien cieszyć się tak mocno, a zachować nieco więcej spokoju i dystansu, aby nie sparzyć się niepotrzebnie, ale nie potrafił.

W końcu teraz mógł powiedzieć — chyba mógł, ale w głowie nikt mu tego nie zabraniał — że miał sympatię. I to do tego odwzajemnioną! Jasne, nie wiedział, czy nie skończy się to jedynie na kilku tygodniach krążenia wokół siebie, kiedy któryś z nich stwierdzi, że to nie to. Na razie jednak zamierzał czerpać garściami z tego, co dawało mu życie.

— A ty co łazisz taki szczęśliwy? — zapytał jednego dnia Niall. Minął tydzień od rozmowy Harry'ego i Louisa, a chociaż Tomlinson nie wykonał żadnego kroku, to brunet czuł jeszcze bardziej palący wzrok na swoich plecach, a kiedy stali blisko siebie dłoń która zdawała się szukać jego własnej. Raz czy dwa wymienili kilka wiadomości, ale szybko okazało się, że Tomlinson nie był fanem takiej formy komunikacji.

Z westchnieniem opadł na kanapę obok przyjaciela, który wpatrywał się w niego tak, jakby Harry postradał zmysły. W końcu Styles nie powiedział mu dokładnie co zaszło tego dnia w gabinecie, a w ciągu tygodnia jakoś się mijali.

— Gdybyś tylko wiedział, Niall.

— Doktorek puknął cię na biurku? — zapytał Horan, sięgając po chipsa. — To dlatego łazisz szczęśliwy jak skowronek?

— Nie.

— E, to nuda. Zero pikanterii i ciekawych plotek.

Harry spojrzał na niego z udawaną złością, po czym sam sięgnął po ziemniaczaną przekąskę.

— Zasugerował, że mnie lubi. Ale tak lubi lubi!

— Serio? Nie wygląda na takiego, który lubiłby kogokolwiek — mruknął Niall, który poważnie tak myślał.

— Nawet nigdy z nim nie rozmawiałeś.

— O proszę, już zacząłeś go bronić? Kiedy dostanę zaproszenie na ślub? — zapytał Horan złośliwie, ale i tak cieszył się szczęściem swojego przyjaciela. Co oczywiście nie zmieniało faktu, że był gotowy wykorzystać skalpel w zły sposób, jeżeli to wszystko okazałoby się być farsą i że Tomlinson szukał czegoś innego.

— Aleś ty głupi, nawet nie byliśmy jeszcze na randce — mruknął Harry, ale nie mógł przecież winić Louisa, który wiecznie siedział w szpitalu. W końcu jasno postawił, że teraz była kolej szatyna na to, aby postawić krok.

I może przez myśl przeszło mu, aby samemu zrobić coś miłego. Chociażby przygotować może coś drobnego do zjedzenia, żeby pokazać, że jego słowa nie były puste i że nie rzucił ich od tak. Jednak wahał się, nie wiedząc, czy powinien to zrobić. Bal się, że może wyjdzie przez to na zbyt namolnego.

✓ | Stitches On Our HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz