18

998 49 10
                                    

Harry po kilku dniach finalnie i tak otrzymał zaproszenie, choć coś mówiło mu, że nie powinien go chcieć mieć.

I w sumie to nie chciał.

Ale czy było to dziwne, że koperta znalazła się w jego rękach? Chyba niekoniecznie, zważając na to, że czuł wzrok handlowca na sobie. Aczkolwiek musiał przyznać, że naprawdę nie wiedział, jak Grimshaw to zrobił, że wcisnął mu to w dłonie, gdy samego Louisa nie można było dostrzec dookoła. A to zaś wcale nie było takie oczywiste, ponieważ wydawało się, że ten dosłownie wyczuwał na kilometr wszystkich swoich wrogów, przeciwników i wciskających kit przedstawicieli. Jednocześnie. I każdego z nich był w stanie zaatakować w tym samym momencie.

Co to była za szalona supermoc, brunet nie miał pojęcia. Dla własnego zdrowia, chyba nawet nie chciał, aczkolwiek w pewien sposób ją podziwiał. Nie wiedział, czy przychodziło to z czasem, czy może jednak to było coś, co otrzymywali w życiu tylko nieliczni. Może nawet nigdy nie miał się tego dowiedzieć, ale nie było to dla niego aż tak ważne.

Na szczęście tego samego dnia, którego otrzymał zaproszenie, nie widział Tomlinsona. Wiedział, że ten by wyczuł zaproszenie nawet spod kilku warstw ubrań, więc przynajmniej miał czas, żeby je schować i spróbować o nim nie myśleć. Nie wiedział, co miał zrobić z całą tą sytuacją, w której znów postawił go los. Słyszał, że niektórzy z rezydentów szukali sposobu, aby tylko mogli dostać się na galę i przez moment poważnie rozważał, aby oddać komuś swoje zaproszenie. Nie chciał jednak powodować dziwnych pytań, skąd on sam je tak naprawdę miał.

Bo co miał powiedzieć? Że przedstawiciel koncernu z jakiejś bliżej nieznanej mu przyczyny przyczepił się do niego? Okej, może nie aż tak nieznanej, ponieważ był pewien, że ten mruczał coś pod nosem o tym, że nie rozumiał, dlaczego Tomlinson go tak bronił. Harry przewrócił wtedy oczami, nie wiedząc, o co chodziło. Przecież Louis wcale go nie bronił, a Styles doskonale sam wiedział, jak zakłamane potrafiły być takie firmy. Jasne, oferowały wiele, ale brunet miał swoją własną filozofię.

Na samo zaproszenie spojrzał jednak dopiero w swoim mieszkaniu, kiedy wiedział, że zza rogu nie wyskoczy mu ktokolwiek niepożądany. Nie było to nic specjalnego, ale nie spodziewał się tego. W końcu to była impreza czysto biznesowa i nic więcej. Pełna sztucznych uśmiechów, małych przystawek i alkoholu, który miał skłonić gości do łatwiejszego podjęcia decyzji. I chociaż Harry tylko się tego domyślał, to naoglądał się w swoim życiu wystarczająco wszelakich seriali, aby mieć chociaż namiastkę wiedzy.

Finalnie nie wiedział, co zrobić. Z jednej strony myślał o tym, aby po prostu wyrzucić to w cholerę, nie chcąc mieszać się w żadne gierki. Z drugiej zaś była to dla niego okazja, aby poznać kogoś z branży, porozmawiać z innymi lekarzami, którzy pewnie wezmą go za kogoś innego niż zwykłego, biednego rezydenta. I nawet jeśliby poszedł, to nie zamierzał kłamać, udając kogoś innego, ale nie będzie też rozgłaszam wszem i wobec, jakie było jego aktualne stanowisko.

Obawiał się jedynie spotkania tam Tomlinsona. Wiedział, że skoro do tej pory ten nie reagował pozytywnie na cokolwiek, co było związane z koncernem, to przyjęcie również nie mogło znaleźć się na liście przyjemności.

Teraz miał jeszcze całe trzy tygodnie, aby zdecydować się, czy chciał tak właściwie pójść. Wahał się i to dosyć mocno, nie wiedząc, która opcja będzie jednak tą odpowiednią. Pytał Nialla, a ten zaś powiedział mu, żeby korzystał z życia, poszedł i wyrwał kogoś. Harry oczywiście nie sądził, aby było to odpowiednie miejsce na podryw, Horan zaś spojrzał na niego jak na debila, mówiąc, że na pewno znajdzie się kilka takich osób.

✓ | Stitches On Our HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz