Wystarczyło kilka dni, aby oficjalnie potwierdzić, że przypuszczenia Harry'ego były jak najbardziej słuszne. Wydawało się, że wszyscy zainteresowani sprawą odetchnęli z ulgą, że w końcu udało się znaleźć to, co powodowało u pacjentki problemy. Jasne, wciąż nie było to coś najprostszego na świecie, ale było o wiele łatwiej, gdy wiedziało się, z czym miało się do czynienia i jak zabrać się za łagodzenie objawów.
Styles oczywiście w jakiś sposób czuł się z siebie dumny, że to właśnie on a nie nikt inny postawił odpowiednią diagnozę, jednak starał się tego nie pokazywać. Po co miał to robić, kiedy najważniejsze było to, że mogli wprowadzić odpowiednie leczenie, które miało załagodzić objawy. Mąż kobiety dziękował mu tak bardzo, że Harry czuł się później nieco przytłoczony, szczególnie gdy nazywał go ich bohaterem czy aniołem. Ale nic nie powiedział, pozwalając na to, aby ten kolejną minutę potrząsał jego ręką i aby cieszył się, że stan jego żony mógł zostać ustabilizowany.
Usłyszał również kilka miłych słów od zespołu Tomlinsona, a to było dla niego równie ważne. W końcu mógł porozmawiać ze specjalistami w dziedzinie, która go samego interesowała. Ci gwarantowali mu naprawdę dobrą karierę, jeżeli będzie nadal utrzymywał taki sam poziom, a on uśmiechał się jedynie delikatnie, choć jego spojrzenie kierowało się wtedy raz za razem do stojącego niedaleko i milczącego szatyna.
Poza tym jednak jego życie nie zmieniło się jakoś znacząco. Oczywiście na plus musiał zaliczyć to, że udało mu się wypocząć, co było dla niego chyba najważniejsze. Jednak nie dostał żadnego medalu, dyplomu, ani uścisku największych szych szpitala. Nikt nie rozwinął czerwonego dywanu specjalnie dla niego, a telewizja nie pojawiła się ani na krótki moment.
Nie żeby specjalnie narzekał, ale może wymarzył sobie za dużo. Albo naoglądał się za dużo nierealistycznych programów, gdzie dosłownie za nic główna bohaterka była niesiona jak największa bohaterka.
Ale na pewno poczuł się nieco pewniej, kiedy okazało się, że i on — prosty, nisko stojący w jakiekolwiek hierarchii rezydent — mógł rozwiązać również i problemy, którymi zajmowali się bardziej doświadczeni lekarze. To zaś sprawiło, że co rano wstawał w nieco lepszym humorze, jakby każdy poranek, nawet ten kompletnie pochmurny i zimny, wydawał mu się ładniejszy niż w rzeczywistości.
Nie ze wszystkim jednak było aż tak doskonale. Niektórzy zaś zaczęli spoglądać na niego z zazdrością. W końcu to znowu on miał dziwną okazję, aby współpracować z Louisem. Ale co on miał powiedzieć? Nie jego winą przecież było to, że wiecznie wpadał na Tomlinsona i jakoś tak skończyło się to na tym, jakby znalazł się pod jego skrzydłami, chcąc czy nie. Pierwszego dnia jego pracy natknięcie się na szatyna było zupełnym przypadkiem; przecież nie prosił się o to, aby razem z mężczyzną przeprowadzać taki zabieg jak wtedy. Później to była akurat wina Harry'ego, że nie umiał trzymać jeżyka za zębami i musiał naskoczyć na lekarza, no a potem to jakoś samo poszło. Wydawało się po prostu, że Styles jakim cudem musiał wybić się na tyle z grupy, że ten po prostu go zauważył.
Ale czy on się o to prosił? No oczywiście, że nie. Ale skoro się wydarzyło, to co miał zrobić? Tupnąć nóżką i powiedzieć, że nie, że nie może korzystać z okazji, które mu się przytrafiały? No przecież nie był skończonym debilem i wiedział, że dla niego to była szansa.
Zresztą jego relacja z Louisem była dziwna. To musiał przyznać i czasami nawet zastanawiał się, jak miał ją określić. Dryfowali gdzieś między poziomem profesjonalizmu, trochę jak mentor i uczeń a delikatnym koleżeństwem, kiedy w szatynie budziły się te milsze odruchy. Zwykle wtedy, gdy podawał mu herbatę albo tej jednej nocy, kiedy Harry — majacząc między snem a jawą — czuł, jak ten poprawiał koc na jego ciele. Nie komentował tego jednak w żaden sposób, bo była również szansa na to, że była to po prostu jego własna wyobraźnia, która w stanie największego zmęczenia wymyśliła sobie właśnie coś takiego.
CZYTASZ
✓ | Stitches On Our Hearts
FanfictionHarry świeżo po studiach niemal szczęśliwym trafem może odbyć rezydenturę w jednym z największych londyńskich szpitali. Jest to dla niego ogromna okazja, na którą nie tak wielu może sobie pozwolić. Pakując się w ciężkie dyżury, różnych pacjentów i n...