27

1K 53 4
                                    

Czuł się jak małe dziecko, czekające na rozpakowanie największego prezentu. I chociaż nie była to żadna niespodzianka, ponieważ wiedział, że idzie tego wieczoru na randkę z Louisem, to nie mógł nic poradzić na to, że stresował się jak cholera.

Ponieważ Tomlinson nie podał mu ani dokładnej godziny, ani miejsca, założył, że spotkają się po dyżurze Harry'ego i gdzieś pojadą. Ze wszystkich możliwości, Styles naprawdę błagał los, żeby nie była to kolejna restauracja, w której będzie czuł się jak ostatni biedak. Nie miał nawet jak wypytać się o szczegóły, zresztą wiedział, jak bardzo bezsensowne by to było. Znając Louisa, ten pewnie nic by mu nie powiedział.

Harry nie był największym fanem takiego rodzaju niespodzianek, ale ufał w to, że mężczyzna wybierze jakieś dobre miejsce. Przebrał się w swoje ubrania, przejmując się może trochę za bardzo dresowymi spodniami, które nie wyglądały jak odpowiedni strój na pierwszą randkę. Nie miał jednak wyboru, więc liczył jedynie na to, że los się nad nim zlituje.

W końcu napisał również do Louisa, który odpowiedział mu, że już idzie. Harry ucieszył się, bo nie chciał marnować ani minuty z ich wieczoru, który mieli spędzić przecież wspólnie. Na szczęście ledwo się obejrzał, a już kierowali się do samochodu szatyna. Przez moment Styles obawiał się, że ktoś ich zauważy, ale każdy wydawał się być bardziej zajęty swoim własnym powrotem do domu.

I kiedy znaleźli się w pojeździe, na nowo zaczął czuć nerwy. Jego żołądek wydawał się wykręcać delikatnie, jakby nie wiedział, co zrobić. Co powiedzieć.

— Jesteś zmęczony? — zapytał Louis, kładąc swoją dłoń na jego. Harry spojrzał na niego, czując przyjemne ciepło, które biło w tym jednym miejscu, gdzie ich skóra stykała się ze sobą.

— Nie — odpowiedział zaraz, wiedząc, że brzmi jak wystraszony kurczak. — Nie, jest okej. A ty? Jeżeli wolałabyś odpocząć, to możemy porobić coś razem kiedy indziej?

— Przespałem się z godzinę, więc jestem gotowy na wieczór pełen atrakcji.

Harry nie wiedział, co kryło się za słowem atrakcje. Miał świadomość tego, że wkrótce miał się dowiedzieć. Po raz pierwszy jednak nie czuł się dziwnie, siedząc w samochodzie Louisa. Za pierwszym razem chciał uciec, kiedy znosił mężczyznę przez kilka godzin w galerii handlowej, za drugim zaś pojawiła się ta kolacja, na której przypadkiem zostali sami.

Teraz też siedział lekko zdenerwowany, ale jego obawy dotyczyły zupełnie czegoś innego niż samego Louisa jako osoby.

— Co planujesz? — zapytał w końcu Harry, kiedy wpatrywał się w kolejne mijane przez nich ulice.

— Najpierw jakieś jedzenie, a później... Nie wiem? Nie jestem znawcą w randkach, nie mam jakiegoś super doświadczenia, więc... Będziemy improwizować?

— Naprawdę nie masz? Byłem pewien, że nie możesz odgonić się od wszelakich propozycji.

— Tak, ale wszystkie odrzucałem, a poza pracą jakoś nie miałem ani ochoty, ani czasu na romanse. Wolałem odpoczywać, a myśl, że spotkam się z kimś, kto nie zaakceptuje tego, że pracuję więcej niż przeciętna osoba? A w szpitalu, cóż, nie chciałem mieszać życia zawodowego i prywatnego.

— A jednak zainteresowałeś się mną?

— To był akurat przypadek, ale jak najbardziej przyjemny — odpowiedział Louis, a Harry poczuł coś ciepłego w sercu.

Odwrócił delikatnie głowę, nie chcąc, aby Louis dostrzegł, że rumienił się delikatnie. Oczywiście mężczyzna skupiał się na drodze, ale Harry wiedział już, że Tomlinson miał wzrok jak sokół, jeżeli tylko chciał.

✓ | Stitches On Our HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz