Stał z Tomlinsonem przy łóżku złośliwego pacjenta. Ten wyglądał na nieco mniej paskudnego, kiedy przyprowadził ze sobą Louisa, ale Harry wiedział, że zetrze ten uśmieszek z jego twarzy, kiedy dowie się, kto ostatecznie postawił diagnozę. Zajęło mu to kilka godzin, ale rozplątał tą sieć zagadek i niepowiązanych ze sobą symptomów.
Na szczęście mu się udało. I kiedy układanka zaczęła powoli się rozwiązywać, uśmiech na jego twarzy pojawił się pierwszy raz od kilku dni.
— W końcu przyprowadziłeś do mnie prawdziwego lekarza? — zapytał pacjent, spoglądając zaraz na Tomlinsona. — Pan mnie wyleczy, prawda, panie doktorze?
— Nie, ale jestem opiekunem doktora Stylesa. Dzisiaj doglądam jego pracy, tym bardziej, że znalazł rozwiązania na pana dolegliwości.
Było to jednak wierutne kłamstwo. Tego dnia Louis nie monitorował ich pracy, jednak Harry poprosił jedną z opiekunek, aby mógł tego dnia znaleźć się pod skrzydłami doktora Tomlinsona, z którym zaczął badać sprawę tego pacjenta. Co prawda szatyn nie kiwnął przy niej nawet palcem, ale... Brunet chciał pokazać, że mu zależało. Że ten jeden wybuch emocji był pierwszym i ostatnim.
— Doktorze Styles, możemy zaczynać?
I Harry odchrząknął lekko, może nadal czując się mocno speszonym obecnością Tomlinsona dookoła siebie. Nadal go nie przeprosił, choć nie minęła nawet doba od tamtych wydarzeń. Nie wiedział nawet, czy powinien, czy ten tego oczekiwał.
Skupił się jednak na wyjaśnianiu, skąd wzięły się poszczególne symptomy i jak je wyleczyć. Niektóre wychodziły z jednej choroby, inne były do wyleczenia dzięki interwencji chirurgicznej. Harry opowiadał rzeczowo i ze szczegółami, chcąc pokazać, że naprawdę przyłożył się i że nie był doktorem tylko na papierze.
— I... I będę wyleczony?
— Tak, jeżeli zastosuje się pan do moich zaleceń, za kilka tygodni będzie pan jak nowy — odpowiedział z zadowoleniem Styles. Nie mógł uwierzyć, że rozwiązanie było tak oczywiste, a on nie mógł go znaleźć w swojej głowie. Na szczęście szybko udało mu się zreflektować i postawić odpowiednią diagnozę oraz zaproponować leczenie.
— Doskonale, mam już dosyć tego szpitala i tego braku kompetencji, jaki jest tutaj zaprezentowany.
— Doktorze Styles, może pan już iść, omówię z panem dokładne leczenie, w porządku? — zapytał Tomlinson, a Harry zgodził się od razu, opuszczając salę. Nie chciał w końcu znaleźć się jeszcze bardziej po stronie wroga szatyna.
Jednak Louis wcale nie rozmawiał z pacjentem o leczeniu. No może niedokładnie. Ponieważ nachylił się z jadowitym uśmiechem nad mężczyzną, który tym razem nie wyglądał już na takiego hardego do obrażania doktora.
— Skoro tak bardzo chciał pan coś usłyszeć od prawdziwego lekarza, to proszę mnie posłuchać i to bardzo dokładnie. Doktor Styles zapomniał o jednej diagnozie, ale postawię ją za niego. Jest pan wrzodem na dupie, a z szansą, którą pan dostał, radziłbym przestać uprzykrzać tak wszystkim życia. Szczególnie tym, którzy mogą je panu uratować.
A mężczyzna zaraz łypnął ze złością na szatyna.
— Złoże na pana skargę. Na pana i na tego chłopaczka.
— Ależ proszę bardzo, podać panu podanie? Ja za to z chęcią powiem, jak upokarzał pan personel szpitala. Od pielęgniarek aż po lekarzy. I to wielokrotnie. A na moje słowa nie ma pan żadnego dowodu, zaś ja mam część pracowników. Proszę przemyśleć to, co powiedziałem, bo drugiej takiej diagnozy już pan nie dostanie, nawet od najlepszego na świecie lekarza. Zostawię pana samego, wzywają mnie obowiązki.
CZYTASZ
✓ | Stitches On Our Hearts
FanfictionHarry świeżo po studiach niemal szczęśliwym trafem może odbyć rezydenturę w jednym z największych londyńskich szpitali. Jest to dla niego ogromna okazja, na którą nie tak wielu może sobie pozwolić. Pakując się w ciężkie dyżury, różnych pacjentów i n...