03

297 14 0
                                    

Florence Martin

Mogą wystąpić błędy i nieporozumienia

Biegliśmy przez korytarze szkoły, aż dotarliśmy do gabinetu dyrektora, gdzie opadliśmy na krzesła stojące tuż obok drzwi. Przez żaluzje w oknach biura widzieliśmy Jacksona siedzącego w środku, podczas gdy szeryf Stilinski z nim rozmawiał.

- Więc wiedziałeś że ojciec Isaaca go bije?

- Tłuk go aż huczało - odparł Jackson.

- Czy kiedykolwiek powiedziałeś komuś o tym? - zapytał szeryf.

Jackson potrząsnął głową lekceważąco. - Nie. To nie jest mój problem.

Na to przewróciłam oczami. Kiedy pomyślałam, że nie mogę już dłużej nienawidzić tego faceta, powiedział coś, co sprawiło, że chciałam, żeby Derek go ugryzł, a on by tego nie przeżył.

- Nie, nie, oczywiście, że nie - powiedział pan Stilinski. - Wiesz, to zabawne, że bite dzieci zawsze najmniej na to zasługują.

- Tak, - Jackson zgodził się. Ale potem, kiedy wydawało się, że przetworzył to, co właśnie powiedział szeryf, powiedział – czekaj, co?

W odpowiedzi ojciec Stilesa powiedział tylko – myślę, że już skończyliśmy.

Zaledwie kilka sekund później szeryf i jakiś inny zastępca, którego nie znałam, wyszli z biura. Stiles chwycił czasopismo i trzymał je przed twarzą, żeby jego ojciec go nie widział, kiedy on i zastępca zatrzymali się i spojrzeli na nas.

Stilinski zrobił zirytowaną minę, ale potem postanowił nie działać na złej umiejętności ukrywania się syna. - Cześć, Scott - powiedział, po czym spojrzał na mnie. - Cześć, Florence -Scott i ja oboje kiwnęliśmy mu krótko głową i dziwnie się uśmiechnął, zanim ponownie spojrzał na Stilesa. Uniósł jedną brew i po prostu odszedł.

Podążyłam za nimi wzrokiem, gdy nagle głos za nami powiedział - Wy troje.

— Scott McCall — powiedział dyrektor kiedy usiedliśmy po drugiej stronie biurka, za którym siedział. - Nauka nie idzie ci najlepiej, ale stałeś się gwiazdą sportu.

Jego wzrok padł na mnie. - Florence Martin. Martin. - znowu powiedział moje nazwisko, jakby się nad czymś zastanawiał. - Jak Lydia Martin, dziewczyna, która zaginęła?

Ułożyłam usta w linię i skinęłam głową. - To moja kuzynka. 

Zanucił. - Hmm - powiedział, a potem ponownie spojrzał na moje akta. - Tutaj jest napisane, że masz angielski i jesteś całkiem dobra w pisaniu. Mówi również, że jeden z twoich wierszy był tematem dyskusji na jednym z twoich zajęć w zeszłym roku.

Sztywno skinęłam głową. Byłam dobra w pisaniu emocjonalnych rzeczy, ponieważ całkiem dobrze potrafiłam rozróżniać emocje. Ale odkąd dowiedziałam się, że Peter był alfą i tym, który zabił Laurę, moje zdolności empatyczne i mój talent pisarski całkowicie przestały działać - tak, -mruknęłam.

- Czy rozmawiałaś o wierszu wiszącym w bibliotece? - spytał dyrektor. - Tym o wiedzy o rzeczach, których nikt inny nie wie? - ton jego głosu brzmiał tak, jakby coś wiedział. Coś o mnie i moich umiejętnościach.

Zmarszczyłam brwi. - Tak. Ten o sekretach nastolatków - poprawiłam go, a potem spojrzałam na Scotta.

Mężczyzna odchrząknął i powiedział – Pan. Stilinski. - Zajrzał do kartoteki mojego przyjaciela. -Doskonałe oceny, ale niewiele dodatkowych zajęć. Może powinieneś spróbować lacrosse. 

- Stiles powiedział - och, właściwie już jestem...

Dyrektor podniósł palec i przerwał mu, mówiąc – poczekaj. – Spojrzał na Scotta. – McCall. Jesteś Scottem, który spotykał się z moją wnuczką.

Zanim zdążyłam się powstrzymać, wypaliłam – Jesteś dziadkiem Allison? 

Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami. - Przepraszam - mruknęłam i rzuciłam Scottowi i Stilesowi spojrzenie, unosząc brwi. 

Scott odchrząknął i ponownie zwrócił się do pana Argenta. - Umawialiśmy się, ale już nie. - Nie mógł brzmieć na bardziej zdenerwowanego. W ogóle.

- Spokojnie, Scott, wyglądasz, jakbyś miał zamiar rozgryźć zębami pigułkę z cyjankiem - powiedział pan Argent. 

Scott otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale chwile potem je zamknął. Po chwili powiedział - po prostu ciężkie zerwanie.

- Och, szkoda. Wydaje mi się, że jesteś miłym dzieciakiem – powiedział dziadek Allison. – Teraz posłuchajcie, dzieciaki. Tak, jestem dyrektorem, ale naprawdę nie chcę, żebyście myśleli o mnie jako o wrogu. 

Stiles zadrwił. - czyżby?

Pan Argent po prostu zignorował komentarz i kontynuował. - Jednakże to mój pierwszy dzień, muszę wspierać moich nauczycieli. Więc niestety ktoś będzie musiał wziąć za to odpowiedzialność i zostać po lekcjach.

Wszyscy spojrzeliśmy na Stilesa, który wydawał się zirytowany, gdy zdał sobie sprawę, że wszyscy wskazywaliśmy, że to on powinien zostać.

Po prostu spojrzał na nas i przewrócił oczami. Ale w końcu się zgodził.

                                                                             ***

-On wie - powiedziałam do Scotta, kiedy on i ja biegliśmy dziś po korytarzach szkoły po raz drugi. -Dziadek Allison. On wie o mnie.

-Gerard?- Scott zapytał

Kiwnęłam głową, nawet na niego nie patrząc, ponieważ wiedziałam, że on też na mnie nie patrzył.

-Mój wiersz-sposób, w jaki zinterpretował temat. to nie był przypadek. Powiedział to, doskonale wiedząc, co robi. - Gdy tylko skończyłam zdanie, dotarliśmy do wyjścia.

zamiast odpowiedzieć na moją teorię, Scott po prostu wpadł przez drzwi, a ja poszłam za nim.

kiedy wyszliśmy na zewnątrz, zobaczyliśmy Isaaca siedzącego z tyłu radiowozu.  I najprawdopodobniej nas wyczuł, odwrócił głowę i spojrzał na mnie i mojego najlepszego przyjaciela.

Powoli potrząsnęłam głową i westchnęłam. -Co do diabła mamy teraz zrobić?-mruknęłam, gdy radiowóz odjechał.

jak Na zawołanie czarny Camaro zatrzymał się zaledwie kilka kroków od nas, a Derek, który siedział na siedzeniu kierowcy, pochylił się nieco, patrząc na nas z okularami przeciwsłonecznymi zasłaniającymi mu oczy. – Wsiadajcie – zażądał.

– Mówisz poważnie? – spytał Scott. Wskazał w kierunku, w którym odjechał radiowóz. - Zrobiłeś to. To twoja wina.

 Ku mojemu zdziwieniu Derek powiedział - Wiem, a teraz wsiadajcie do auta i pomóżcie mi.

 szydziłam. - Nie, mam lepszy pomysł. zadzwonię po prawnika. Ponieważ prawnik może rzeczywiście mieć szansę na wydostanie go, zanim wzejdzie księżyc. 

Powoli zeszłam po schodach.-Nie, kiedy robią prawdziwe przeszukanie domu -zaprotestował Derek.

-Co masz na myśli?- spytał Scott.

-Cokolwiek Jackson powiedział glinom, to co jest w domu jest gorsze.-Pochylił się jeszcze bardziej i otworzył drzwi na siedzenie pasażera.

Scott i ja wymieniliśmy spojrzenia, zanim zrobił krok do przodu i wsiadł do samochodu, siadając na siedzeniu pasażera, podczas gdy ja wdrapywałam się na tylne siedzenie. Derek nawet nie czekał, aż założymy pasy, zanim odjechał.

//


Ciekawostka: autorka książki ma to samo imię co zmarła siostra Dereka.

Przepraszam że nie było tak długo rozdziału postaram się wstawić w następny  poniedziałek.

~Karina<33



DESIRE - Isaac Lahey ¹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz