12

194 7 0
                                    

Florence Martin

Mogą wystąpić błędy i nieporozumienia

Ponownie otwieram oczy i znajduję się w lesie. Ale nie w lesie otaczający dom Hale'ów, wiedziałabym, gdyby to był ten las.

Ten las nie jest tak wesoły i jest o wiele ciemniejszy - prawie tak ciemny jak noc.

Nigdy wcześniej tu nie byłam, a jednak wydaje się znajomy.

Jak się tu dostałam? Gdzie jest Scott? Gdzie ja jestem?

Wszystko jest ciche i nie słyszę nic oprócz własnego ciężkiego oddechu, kiedy uważnie skanuję teren.

- Halo? - wołam tylko po to, by usłyszeć, jak mój głos odbija się, jakbym stała w pustym pokoju lub długim korytarzu.

-Florence- szepcze znajomy głos za moimi plecami.

Rozglądam się, ale nikogo tam nie ma.

- Kto tam? - krzyknęłam.

Nie ma odpowiedzi. Żadnego dźwięku poza echem własnego głosu.

-Florence.- Tym razem głos jest wyraźniejszy. To na pewno kobiecy głos. Brzmi, jakby się dusiła, a jej głos przypomina zwykłe westchnienie.

Odwracam się ponownie i nadal rozglądam się, żeby zobaczyć, czy kogoś zobaczę - kogokolwiek.

Narasta we mnie panika. Zaczynam iść do przodu. - Kto tam? - powtarzam, przedzierając się przez ciemność.

-Florence.

Krew zamarza mi w żyłach, kiedy zdaję sobie sprawę, czyj głos mnie woła, brzmiąc, jakby umierała.

-Lydia!- krzyczę.

-Florence!- odkrzykuje paniką w głosie.

-Lydia, gdzie--gdzie jesteś? Łzy napływają mi do oczu.-Lydia!

-Tutaj! -Jej głos jest piskliwy. Bardziej niż zwykle.

Odwracam się i wydaję z siebie ogłuszony okrzyk, kiedy widzę moją kuzynkę stojącą zaledwie kilka stóp ode mnie, z rozmazanym tuszem do rzęs pokrywającym jej policzki, jakby płakała.

Ale nie to mnie najbardziej szokuje. Moje serce prawie się zatrzymuje, kiedy widzę stojącego za nią Petera Hale'a z ręką na jej gardle i wyciągniętymi pazurami. Na jego ustach pojawia się zadowolony z siebie uśmiech, gdy patrzy mi w oczy, jakby próbował mi coś powiedzieć samym spojrzeniem.

- Puść ją - chrypię. - Proszę, Peter, puść ją. - Łza spływa mi po policzku.

Nic nie odpowiadając, podcina jej gardło, a ona upada na kolana.

Chcę się przeprowadzić. Chcę jej pomóc. Chcę coś zrobić. Chcę zrobić cokolwiek. Ale nie mogę. Jestem zamrożona, prawie sparaliżowana. Ale nie ze strachu, ale z dźwięku, który nie jest ze strachu, ale z dźwięku, który wydobywa się z gardła Lydii... To krzyk, ale o wiele bardziej intensywny. O wiele potężniejszy.

Od krzyku bolą mnie uszy i pulsuje mi głowa. Podnoszę ręce do głowy i uderzam nimi w uszy, próbując zagłuszyć głośny, pełen paniki hałas. Ale to nie działa. To tak, jakby krzyk nie pochodził od Lydii, ale z wnętrza mojej głowy. Staje się głośniejszy tylko wtedy, gdy mocniej przyciskam dłonie do uszu, pragnąc, by hałas ustał.

Ale tak nie jest. Z każdą sekundą jest tylko głośniej. I nagle ja też zaczynam krzyczeć.

***

Kiedy ponownie się obudziłam, leżałam na tylnym siedzeniu samochodu Scotta, oddychając ciężko. Głowa nadal pulsowała, ale już nie bolało.

Powoli usiadłam i wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że samochód stoi w pobliżu warsztatu samochodowego.

-Stiles dzwonił.- Odwróciłam głowę i zobaczyłam Scotta siedzącego na siedzeniu kierowcy i patrzącego na mnie.

-Była tam z nim jakaś istota i został sparaliżowany.-Zamilkł.

-Jak się czujesz? Westchnęłam i powiedziałam - Chyba dobrze. - Potem zmarszczyłam brwi. - Czekaj. Jakie stworzenie?

Scott wzruszył ramionami. - Jeszcze nie wiem.

Na ten sygnał drzwi samochodu na siedzenie pasażera otworzyły się i Stiles wślizgnął się do środka, zanim ponownie zamknął drzwi.

- Wszystko w porządku? - zapytał go Scott.

Stles skinął głową.

- Tak. - Odwrócił się i spojrzał na mnie, marszcząc brwi. - Wszystko w porządku? Wyglądasz blado?

Zacisnęłam usta i skinęłam głową. - Nic mi nie jest. Po prostu uderzyłam się w głowę, to wszystko.

Wymienił spojrzenia ze Scottem, który tylko wzruszył ramionami.

-Później ci wszystko opowiem.

- W porządku - mruknął chłopak z krótko ostrzyżonym włosem. - Miałeś rację. To nie tak jak ty. Jego oczy były prawie... gadzie. Ale coś w nich było.

Muszę przyznać, że byłam trochę zdezorientowana tym, co mówił, ale Scott wydawał się dokładnie wiedzieć, o czym mówi nasz przyjaciel.

-Co masz na myśli?-zapytał.

Stiles zawahał się. - Wiesz, kiedy widzisz przyjaciela w masce na Halloween, ale tak naprawdę wszystko, co możesz zobaczyć, to jego oczy i masz wrażenie, że go znasz, ale po prostu nie możesz rozgryźć, kto to jest?

- Chcesz powiedzieć, że wiesz, kto to jest?

-Nie.- Stiles przerwał.-Ale myślę, że to mnie znało.

~Karina<33



DESIRE - Isaac Lahey ¹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz