Brooke
Jestem wyczerpana po całym dniu spotkań z prawnikami firmy, w tym z Patrickiem, który od lat doradzał Travisowi podczas nowych inwestycji. Mój mąż z wykształcenia był architektem i sprawdzał się w tym zawodzie, ale zawsze chciał prowadzić firmę z prawdziwego zdarzenia. Tak powstała nasza korporacja inwestycyjna. Kupno i sprzedaż, restrukturyzacje i likwidacje. Wszystko szło zgodnie z naszym planem, z jego planem. Zarobiliśmy sporo, a i nasza pozycja wśród elity miasta się umocniła.
Po jego śmierci, mam większość udziałów i należało wszystko omówić nie tylko z radą, ale także z doradcami prawnymi. Oni także próbowali przekonać mnie do tego, aby za sterem firmy zasiadł ktoś inny, jednak i tym razem nie odpuściłam. Może i przeceniam swoje siły i zdolności, ale przynajmniej chcę spróbować. Poza tym od czego mam ich? W razie pytań, będą musieli udzielić mi pomocy. Czas pokazać, że cicha Brooke także może zawalczyć o swoje miejsce w tej firmie. Ona zawsze należała także do mnie, a nie tylko do Travisa. Muszą o tym pamiętać.
Parkuję auto przed domem, chwytam za swoją torebkę i wysiadam. Jest późne popołudnie i już zaczyna się ściemniać. Marzę w tej chwili tylko o relaksującej kąpieli i o zjedzeniu czegoś na ciepło. Szybki lunch zaspokoił na chwilę głód, który teraz daje o sobie znać ze dwojoną mocą. Sięgam po klucze do torebki i wtedy coś zauważam na progu, tuż przy samych drzwiach. Kucam i podnoszę do góry czerwoną różę. Przez moment przyglądam się kwiatu z prawdziwym zdziwieniem, po czym rozglądam się dookoła siebie, jakby człowiek, który mi ją podarował miał się zaraz wyłonić. Tylko skąd? Zza domu? Z krzaków? Nie, nie ma tu już nikogo. Jestem sama.
Kto zostawił różę? I dlaczego?
***
Kilka dni później
Wyciągam naczynia ze zmywarki i układam je w górnych szafkach kuchennych. Następnie mokrą ścierką myje wszystkie blaty na połysk. Kiedy odkładam szmatkę na miejsce, moje spojrzenie przykuwa róża w podłużnym, wąskim wazonie. Kilka dni temu ustawiłam kwiatka na parapecie w kuchni i za każdym razem, gdy na niego spojrzałam, zastanawiałam się, kto postanowił zostawić dla mnie ten jakby nie patrzeć miły podarunek.
Sięgam po wazon i dotykam zeschniętych płatków róży. Przez chwilę patrzę na nią i przysuwam ją do nosa, aby poczuć jej zapach. Niestety już go nie ma, uleciał wraz z jej życiem. Nie pozostaje mi nic innego, jak wyrzucić ją do kosza i przestać zastanawiać się nad tajemniczym podarunkiem. I tak właśnie robię. Następnie wyciągam worek ze śmieciami, związuję go szczelnie i wychodzę z domu.
Odpadki wrzucam do kosza za domem, po czym postanawiam wykorzystać ładną pogodę i udać się na spacer. Idę w stronę lasu, który jest przepiękny za dnia, dzięki swojej bujnej roślinności, ale pod osłoną nocy budzi we mnie lęk. Ciemność, która go spowija jest przytłaczająca. Zupełnie jakby coś złego się za nim kryło. Mam zdecydowanie bujną wyobraźnię, ale czy właśnie tego najbardziej się nie obawiamy? Tego, co kryje się w ciemności? Który potwór jest straszniejszy? Ten w całej okazałości, czy ten, którego nie widzimy?
Chłodne powietrze owiewa moje ciało, więc szczelniej otulam się kardiganem. Docieram do ścieżki, która prowadzi bezpośrednio do posiadłości pana Miltona. Moje kroki są niespieszne, więc mogę podziwiać piękno przyrody. Jesień wkrada się coraz bardziej, to piękny czas, kiedy brązowo złociste liście tańczą na wietrze, a i drzewa kołyszą się w tym samym rytmie. Lubię tę porę roku. Jest kolorowo, niemalże bajecznie.
Po piętnastu minutach, dostrzegam dom pana Miltona. Jest równie okazały co mój, ale styl jest zdecydowanie klasyczny. Nie ma w nim nic z nowoczesności, na którą uparł się Travis. Mnie podoba się styl sąsiada. Za każdym razem, gdy go odwiedzam, czuję ciepło i rodzinną atmosferę, mimo że od lat zamieszkuje w ogromnej rezydencji sam. Jest tutaj po prostu przytulnie.
CZYTASZ
Za grzechy się płaci
ChickLitPewnej nocy, do domu Brooke włamuje się dwóch zamaskowanych mężczyzn. To spotkanie zmieni życie wszystkich uczestników feralnego spotkania...