Część 22

1K 117 20
                                    

Derek

Ból po postrzale jest nie do zniesienia. W jednej chwili rozprzestrzenia się po całym moim ciele, jakby ktoś raził mnie prądem dla zabawy.

Kiedy zauważam Blaze i faceta, z którym rozmawiałem przez telefon, szukam pospiesznie broni. Upadając, wypadła mi z ręki, a fakt, że wszędzie powstały kałuże i jest słaba widoczność, nie stawia mnie w dobrej sytuacji. Już odnajduję obłoconą kolbę pistoletu, gdy ktoś uderza mnie w głowę czymś twardym. Mój wzrok staje się zamglony, a gdy próbuję się skupić, nie wychodzi mi to najlepiej. Widzę dosłownie podwójnie, tracę orientację w sytuacji. Ktoś chwyta mnie za poły bluzy i przyciąga do siebie bliżej.

– Dobrze cię widzieć Derek. Powiedz, żałujesz, że mnie nie wpuściłeś do domu po dobroci, jak cię o to prosiłem?

Blaze uśmiecha się szyderczo, a ja mogę tylko myśleć o Brooke, która zostanie sama w tej patowej sytuacji. Chciałbym, aby teraz zadzwoniła na policję, ale gdy przekręcam głowę i zerkam na nią, widzę, że się nie poruszyła. Z przerażeniem patrzy na nas, a jedyne co dzieli ją od tych zbirów to szyba w oknie.

– Naprawdę była warta tego wszystkiego Derek?

– Tak.

– Więc jesteś większym głupcem niż myślałem. Nie przyszło ci do głowy, że to ona może cię wykorzystywać?

Słysząc jego absurdalne słowa, zaczynam się śmiać w niebogłosy. Za tę zniewagę, uderza mnie w twarz i padam bezwładnie na ziemię. Zimny deszcz spadający na moją buzię daje mi przedziwne ukojenie. Blaze i jego kompan stoją nade mną, a gdy przekręcam głowę dostrzegam także trzeciego kolesia w pobliżu. Tego samego, który znokautował mnie w moim mieszkaniu i zabrał całą forsę. To on musiał ponownie mnie uderzyć, Blaze był za daleko.

Podpieram się na łokciach i patrzę na przywódcę tej bandy. Następnie próbuję wstać. Kiedy żaden z nich mi nie przeszkadza, prostuję się, jednocześnie starając się nie stracić równowagę. Nie mogę w pełni stanąć na zranionej nodze, więc przez chwilę moje ciało się chwieje.

– Zanim wyszedłem z domu, zadzwoniłem na policję, zaraz tu będą.

– To twoje kolejne kłamstwo Derek. Po co miałbyś wychodzi z domu i walczyć z nami, skoro zadzwoniłeś po gliny? Nie, to nie ma sensu. Chciałeś nas wykończyć i tym samym uratować swoją panią. I co miało być dalej? Żyli długo i szczęśliwie?

– Coś w tym stylu.

– Naprawdę jesteś taki naiwny? Curtis zapewniał mnie, że masz łeb na karku, ale teraz śmiem twierdzić, że jesteś idiotą, który daje sobą manipulować tej bogatej cipce.

– Tak bogata cipka może w każdej chwili zadzwonić po gliny, nie zdążycie dostać się do domu.

Blaze kieruje swój wzrok na okno, po czym uśmiecha się szeroko.

– Nie wydaje mi się, aby cokolwiek robiła Derek. Może czeka, aż cię wykończę, a potem zacznie się ratować.

– Nie znasz jej.

– Ty także. Uwierz mi na słowo.

Blaze podchodzi do okna, a ja zostaję złapany od tyłu przez dwóch osiłków. Ciągną mnie za swoim szefem, a gdy stoimy tuż przed szybą, jeden z nich przykłada mi lufę do skroni. Brooke wygląda na oniemiałą, jakby była w transie i nie wiedziała co jest realne, a co nie. Zimny metal ocierający się o moją skórę jest za to zajebiście autentyczny.

Blaze puka w szybę swoim pistoletem, po czym macha jej z tym wkurwiającym uśmieszkiem. Patrzę na jej dłonie, które trzymają broń i które drżą ze strachu. Pomyliłem się. Mój plan był z góry skazany na niepowodzenie. Naraziłem ją bardziej niż gdybym opowiedział o wszystkim policji, gdy ujawniłem przed nią swoją tożsamość. Nie wiem czym się kierowałem, gdy przekonywałem ją o słuszności mojego planu. Chciałem raz na zawsze pozbyć się zagrożenia, ale także myślałem o tym, aby utrzymać wolność. Dawno temu obiecałem sobie, że nie wrócę do kicia, a teraz prawdopodobnie stracę życie.

Za grzechy się płaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz