Brooke
Tydzień zajęło mi podjęcie decyzji o przybyciu do tego miejsca. Kolejny tydzień minął w oczekiwaniu na wyznaczony termin. I choć wiem, że nie powinnam tutaj przyjeżdżać, nie mogłam przestać myśleć o liście, który wysłał mi Derek. Tylko w jeden sposób mogłam pozbyć się natrętnych domysłów. Tylko spotkanie z nim pozwoli mi na zakończenie tej całej sprawy.
Dzwonię do bramy odgradzającej więzienie od reszty miasta. Czekam kilka minut, po czym pojawia się strażnik i sprawdza moją tożsamość. W środku także muszę okazać dowód tożsamości, a dyżurny odnotowuje w jakiś papierach czas mojego przybycia. Następnie zostaję skanowana wykrywaczem metalu, w celu sprawdzenia czy nie wnoszę ze sobą niebezpiecznych przedmiotów. Zostaję także pouczona o zasadach podczas odwiedzin.
Następnie w asyście innego strażnika wychodzę z budynku administracyjnego i wkraczam na odział, gdzie mam spotkać się z Derekiem.
Strażnik jeszcze raz przypomina procedury, po czym otwiera drzwi i zaprasza do środka. Sala, do której wkraczam jest rozległa i podzielona na dwie części. Po jednej stronie szyb znajdują się krzesełka dla odwiedzających, po drugiej dla więźniów. Mundurowy wskazuje na dane stanowisko, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zająć miejsce i czekać na mojego rozmówcę.
Oprócz mnie na sali jest jeszcze kilka osób. Głównie to kobiety, pewnie czekające na swoich ukochanych, aż opuszczą mury tego strasznego przybytku. Jedna z nich podczas rozmowy wybucha płaczem, co szczególnie przykuwa moją uwagę. Młoda kobieta nagle wstaje z krzesła i wybiega z sali, a za nią rozlega się krzyk równie młodocianego mężczyzny, który nie jest w stanie za nią pobiec. Szybko u jego boku pojawia się strażnik i nakazuje mu wyjście z sali. Nie mam zielonego pojęcia o czym rozmawiali, co przyczyniło się do rozpaczy tej obcej mi kobiety, ale w jakiś sposób zrobiło mi się jej żal. Chyba mogę założyć, że nie jest niczemu winna, a koleś, który z furią wychodzi z sali widzeń nie jest jej godny. Mam nadzieję, że dziewczyna pójdzie po rozum do głowy i zacznie myśleć o swoim szczęściu.
Kiedy strażnik wyprowadza zawiedzionego więźnia, zauważam w przejściu wysoką postać w pomarańczowym kombinezonie. Robi kolejny krok na przód i wtedy widzę jego twarz. Derek.
Nasze spojrzenia się spotykają i decyduję się na delikatny uśmiech, choć jego widok z kajdankami na nadgarstkach budzi trwogę. Przyglądam mu się z uwagą, gdy podchodzi do swojego miejsca. Nie wiem, czy to miejsce tak na mnie wpływa, ale wydaje się być bardziej postawny, bardziej niebezpieczny.
Siada na krześle, a skute ręce kładzie na wąski blat, który ma tuż przed sobą. Dzieli nas cienka szybka z kilkoma małymi otworami, które umożliwiają usłyszenie siebie nawzajem. Przez chwilę oboje się nie odzywamy, tylko patrzymy na siebie z dziwną nostalgią. A może to smutek? Jeśli Derek to właśnie czuję, to w pełni to rozumiem. Kto chciałby być w takim miejscu?
– Jak się trzymasz? – pytam, jednocześnie przerywając ciszę.
– Dobrze cię widzieć Brooke.
– Ciebie również.
– A jednak nie przybyłabyś tutaj, gdybym nie wysłał listu z prośbą o spotkanie.
– Derek...
– Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe. Zdaję sobie sprawę, jaka historia nas połączyła. Jednak myślałem, że będziesz chciała się ze mną skontaktować. Porozmawiać.
– Powinnam tak zrobić. Jestem ci to winna.
– Jesteś Brooke. Jednak trafiłem tu nie bez powodu. Popełniłem wiele błędów w życiu i tylko do siebie mogę mieć pretensje.
CZYTASZ
Za grzechy się płaci
Chick-LitPewnej nocy, do domu Brooke włamuje się dwóch zamaskowanych mężczyzn. To spotkanie zmieni życie wszystkich uczestników feralnego spotkania...