Część 10

1.3K 131 27
                                    

Brooke

Po pracy postanawiam usiąść do komputera i przejrzeć oferty firm ochroniarskich, które specjalizują się w zakładaniu monitoringu. Cały czas rozmyślam o tym, kto zostawił pod moim domem różę i nie daje mi to spokoju. Pan Milton nie miał z tym nic wspólnego, więc kto i po co zrobił coś takiego? To nie może być pomyłka. Mój dom jest na uboczu i do sąsiadów mam spory kawałek.

Wybieram dwie firmy, które na pierwszy rzut oka spełniają moje oczekiwania. Zapisuję w notatniku numery telefonów, po czym wyłączam laptopa i wstaję z kanapy. Moje ciało zdrętwiało po całym dniu spędzonym za biurkiem w firmie, a także po godzinnym przeglądaniu ogłoszeń. Postanawiam wybrać się na spacer, aby rozprostować kości i odpowiednio się dotlenić. Pamiętam, jak kilka dni temu przestrzegał mnie przyjaciel przed przeziębieniem, więc tym razem zakładam kurtkę przeciwdeszczową i trapery.

Idąc wzdłuż ulubionej ścieżki, patrzę na niebo, które zaczyna się chmurzyć. Jak nic będzie padać, ale myślę, że jeszcze mam chwilę czasu na spacerowanie. Tym razem nie mam zamiaru odwiedzać pana Miltona, jedynie przejdę w pobliżu jego posiadłości.

Kiedy w końcu mijam jego dom, łapię się na tym, że rozmyślam o mężczyźnie tam zatrudnionym. Było w nim coś intrygującego, tajemniczego albo zwyczajnie mi odwala. Jakbym szukała u wszystkich drugiego dna, a takowe wcale nie musi istnieć.

Ten jego uśmiech, gdy przyłapał mnie na podglądaniu. Wiedział co robię, kogo szukam wzrokiem i miał z tego ubaw. Więc po co kręcę się w pobliżu miejsca, gdzie mogę go spotkać? Jeszcze uzna mnie za desperatkę, która szuka atencji u obcych facetów. Jak napalona wdówka, szukająca mocnych wrażeń. Prawda jest taka, że nie myślę o seksie. Nie tego mi brakuje. Gdybym miała do wyboru czułość drugiej osoby, a dobry seks, to wybrałabym pierwszą opcję.

Zamyślona oddalam się od sąsiadującej posiadłości. Wiele razy proponowałam Travisowi przechadzkę jako formę aktywności, ale on uznawał tylko trening na siłowni. W wielu sprawach mieliśmy inne podejście, ale starałam się tego nie bagatelizować. Wyszłam na tym źle. Ignorowałam swoje wątpliwości, a to przyczyniło się do upadku mojej godności. Poddałam się w pewnym momencie i brzydziłam się swoją biernością. Nie poznawałam siebie i nie rozumiałam, jak mogłam do tego wszystkiego dopuścić. Czy też przymykać oczy na pewne rzeczy. Sama zrobiłam sobie krzywdę. Nie mogę obwiniać tylko Travisa o problemy w naszym małżeństwie.

Kropla deszczu spada na mój policzek i jest to dla mnie znak, że czas wracać do domu, zanim pogoda się pogorszy. Zakładam kaptur na głowę, po czym ruszam znanym mi szlakiem. Po kilku minutach zbliżam się do domu pana Miltona i moje obawy się potwierdzają.

Mężczyzna idzie wprost na mnie. Ma na sobie tę samą bluzę, w której go widziałam kilka dni temu. Ponownie ma założony kaptur na głowie. Przez moment mam ochotę zatrzymać się albo co gorsze, zejść ze szlaku i skryć się w lesie jak płochliwe zwierzątko. Już prawie to robię, ale on unosi swoje spojrzenie i mnie dostrzega. Przystaje, jakby sam był zaskoczony moim widokiem. No to teraz będzie miał ubaw ze mnie. Jeszcze tego mi brakuje, aby jakiś obcy mi facet myślał, że go śledzę.

Postanawiam zachować odrobinę godność i prostuję się, po czym ruszam naprzód. On cały czas się nie porusza, stoi na ścieżce, ale gdy się zbliżam jego postawa wydaje się być bardziej rozluźniona niż sądziłam na początku. Ma ręce schowane w kieszeniach obszernej bluzy i patrzy wprost na mnie. Zaczyna coraz mocniej kropić, więc przyspieszam kroku. Jego ubrania nie są nieprzemakalne, zatem powinien ruszyć się, ale niczego takiego nie robi.

Dzieli nas już kilka metrów i postanawiam udawać, że jego obecność w żadnym stopniu mi nie przeszkadza. Z uśmiechem witam się, jak na kulturalną osobę przystało.

Za grzechy się płaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz