Następnego dnia
Derek
Ból, który rozprzestrzenia się po całym moim ciele, jest nie do zniesienia. Otwieram oczy, po czym chcę złapać się za głowę i wtedy zdaję sobie sprawę, że nie jestem w stanie zrobić tak prostej rzeczy. Patrzę na prawą rękę, która jest przykuta kajdankami do metalowego stelażu przy łóżku. Rozglądam się dookoła zdezorientowany i dopiero, gdy do pomieszczenia wchodzi mężczyzna w białym kitlu, uświadamiam sobie, że trafiłem do szpitala.
– W końcu się pan obudził. Policja chce z panem porozmawiać.
Po tych słowach wychodzi, a ja próbuję ogarnąć w jedną całość milion myśli krążących w mojej głowie. Kajdanki i policja. Kurwa! Złapali mnie, ale jak to się stało?
Wtedy przypomina mi się, jak zostałem zaatakowany w piwnicy. Ktoś mnie uderzył, kiedy z Brooke zaczęliśmy wprowadzać nasz plan w kolejny etap. Ktoś przeżył albo Blaze zabrał ze sobą więcej zbirów niż o tym wiedzieliśmy.
Cholera! Brooke! Czy coś jej zrobił?! Czy ona żyje?!
W popłochu zaczynam się wiercić na łóżku i próbować ściągnąć z siebie kajdanki. Dopiero niski głos, zatrzymuje moje marne poczynania.
– Nie uwolni się pan, panie Dereku Burns.
– Co się dzieje?
– Pan niech mi to powie. Detektyw Simon Owens, prowadzę sprawę śmierci Travisa Montgomery'ego, a teraz także sprawę kolejnego włamania ze skutkiem śmiertelnym w tym samym domu.
– Skutek śmiertelny? Brooke...ona? Ona nie żyje?
– Pani Montgomery żyje, została zaatakowana i zraniona, ale nic jej nie będzie.
– Zraniona? Co jej się stało?
– Kiedy policja ją odnalazła, miała głęboką ranę ciętą w ramieniu. Ktoś chciał ją zabić, ale udało jej się uciec.
– Dzięki Bogu...
– Jest pan oskarżony o napad z bronią.
Już mam powiedzieć, że to nie tak, jak myśli. Że chciałem ją uratować i nie brałem udziału w zabójstwie jej męża, ale w ostatniej chwili przypomina mi się moja rozmowa z Brooke, w której mówiła o swoich wątpliwościach co do naszego brawurowego planu walki z Blazem. Martwiła się, że oboje zginiemy. Zapewniałem, że do tego nie dojdzie i dodałem, że w razie problemów z policją, nie rzucę na nią cienia podejrzeń.
Prawda jest taka, że nie musiała godzić się na mój plan, ale mi zaufała. Miała możliwość wezwania policji, która zgarnęłaby mnie za pierwsze włamanie, a jednak nie zrobiła tego. Dużo ryzykowała, abym mógł po wszystkim odejść i cieszyć się wolnością. Nie mogę teraz zeznać, że oboje walczyliśmy z napastnikami. Policja uznałaby ją za współwinną. Rzuciłbym na nią cień podejrzeń, bo skoro zeszłej nocy działała w komitywie ze mną, mogła działać i wcześniej, gdy zginął jej mąż, a przecież to nie prawda.
Karma do mnie wróciła. Na nic się zdały obietnice sobie złożone, że stanę się dobrym obywatelem. Nie można uciec od swoich występków, za grzech się płaci. W takiej sytuacji mogę jedynie ostatni raz ochronić Brooke, która w bardzo krótkim czasie stała się dla mnie ważna.
– Wszystko opowiem. To ja zabiłem tych mężczyzn. Chcieli zrobić jej krzywdę, na co się nie zgadzałem. Pokłóciłem się ze wspólnikami i rozpoczęła się strzelanina. Ktoś mnie obezwładnił, straciłem przytomność i nie wiem, co potem działo się z panią Montgomery, ale cieszę się, że zdołała uciec.
CZYTASZ
Za grzechy się płaci
ChickLitPewnej nocy, do domu Brooke włamuje się dwóch zamaskowanych mężczyzn. To spotkanie zmieni życie wszystkich uczestników feralnego spotkania...