Część 24

799 92 4
                                    

Następnego dnia

Derek

Ból, który rozprzestrzenia się po całym moim ciele, jest nie do zniesienia. Otwieram oczy, po czym chcę złapać się za głowę i wtedy zdaję sobie sprawę, że nie jestem w stanie zrobić tak prostej rzeczy. Patrzę na prawą rękę, która jest przykuta kajdankami do metalowego stelażu przy łóżku. Rozglądam się dookoła zdezorientowany i dopiero, gdy do pomieszczenia wchodzi mężczyzna w białym kitlu, uświadamiam sobie, że trafiłem do szpitala.

– W końcu się pan obudził. Policja chce z panem porozmawiać.

Po tych słowach wychodzi, a ja próbuję ogarnąć w jedną całość milion myśli krążących w mojej głowie. Kajdanki i policja. Kurwa! Złapali mnie, ale jak to się stało?

Wtedy przypomina mi się, jak zostałem zaatakowany w piwnicy. Ktoś mnie uderzył, kiedy z Brooke zaczęliśmy wprowadzać nasz plan w kolejny etap. Ktoś przeżył albo Blaze zabrał ze sobą więcej zbirów niż o tym wiedzieliśmy.

Cholera! Brooke! Czy coś jej zrobił?! Czy ona żyje?!

W popłochu zaczynam się wiercić na łóżku i próbować ściągnąć z siebie kajdanki. Dopiero niski głos, zatrzymuje moje marne poczynania.

– Nie uwolni się pan, panie Dereku Burns.

– Co się dzieje?

– Pan niech mi to powie. Detektyw Simon Owens, prowadzę sprawę śmierci Travisa Montgomery'ego, a teraz także sprawę kolejnego włamania ze skutkiem śmiertelnym w tym samym domu.

– Skutek śmiertelny? Brooke...ona? Ona nie żyje?

– Pani Montgomery żyje, została zaatakowana i zraniona, ale nic jej nie będzie.

– Zraniona? Co jej się stało?

– Kiedy policja ją odnalazła, miała głęboką ranę ciętą w ramieniu. Ktoś chciał ją zabić, ale udało jej się uciec.

– Dzięki Bogu...

– Jest pan oskarżony o napad z bronią.

Już mam powiedzieć, że to nie tak, jak myśli. Że chciałem ją uratować i nie brałem udziału w zabójstwie jej męża, ale w ostatniej chwili przypomina mi się moja rozmowa z Brooke, w której mówiła o swoich wątpliwościach co do naszego brawurowego planu walki z Blazem. Martwiła się, że oboje zginiemy. Zapewniałem, że do tego nie dojdzie i dodałem, że w razie problemów z policją, nie rzucę na nią cienia podejrzeń.

Prawda jest taka, że nie musiała godzić się na mój plan, ale mi zaufała. Miała możliwość wezwania policji, która zgarnęłaby mnie za pierwsze włamanie, a jednak nie zrobiła tego. Dużo ryzykowała, abym mógł po wszystkim odejść i cieszyć się wolnością. Nie mogę teraz zeznać, że oboje walczyliśmy z napastnikami. Policja uznałaby ją za współwinną. Rzuciłbym na nią cień podejrzeń, bo skoro zeszłej nocy działała w komitywie ze mną, mogła działać i wcześniej, gdy zginął jej mąż, a przecież to nie prawda.

Karma do mnie wróciła. Na nic się zdały obietnice sobie złożone, że stanę się dobrym obywatelem. Nie można uciec od swoich występków, za grzech się płaci. W takiej sytuacji mogę jedynie ostatni raz ochronić Brooke, która w bardzo krótkim czasie stała się dla mnie ważna.

– Wszystko opowiem. To ja zabiłem tych mężczyzn. Chcieli zrobić jej krzywdę, na co się nie zgadzałem. Pokłóciłem się ze wspólnikami i rozpoczęła się strzelanina. Ktoś mnie obezwładnił, straciłem przytomność i nie wiem, co potem działo się z panią Montgomery, ale cieszę się, że zdołała uciec.

Za grzechy się płaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz