Część 23

943 119 18
                                    

Brooke

Trzymając się za krwawiące ramię, wybiegam z domu, w którym rozbrzmiewa głośny dźwięk uruchomionego alarmu. Na podjeździe potykam się i upadam na podłoże pokryte białymi kamyczkami. Nadal pada deszcz, ale na szczęście lampa oświetlająca posiadłość uruchamia się automatycznie, gdy tylko rejestruje mój ruch. 

Wstaję z ziemi i patrzę na ranę, która nie wygląda dobrze. Tamuję krew dłonią, po czym ruszam w stronę drogi głównej. Zanim do niej dotrę, muszę przebrnąć przez długi podjazd, który otaczają drzewa. Wiatr przeszkadza mi w szybkim dotarciu do celu, a przyspieszony oddech i silny stres tylko pogłębiają moją trudną sytuację.

W końcu z ciężkim oddechem i z łzami na policzkach, które zmieszały się z kroplami wody, wpadam na pustą ulicę. Biegnę w stronę miasta, które jest położone kilka kilometrów od mojej posiadłości.

Posterunkowy Martinez

Nocny patrol jest najtrudniejszy. Nie dosyć, że człowiek ma ochotę położyć się do łóżka, to jeszcze najwięcej przestępstw z oczywistych względów popełnia się właśnie o tej porze. Właśnie wraz z moim partnerem interweniowaliśmy w spawie awantury rodzinnej. Skulona w kącie kobieta płakała, gdy jej pijany mąż wymachiwał nożem i groził, że ją zabije. Ich dziesięcioletni dzieciak wezwał policję, tuż po tym jak schował się z telefonem komórkowym w szafie z ubraniami. Facet faktycznie odgrażał się swojej partnerce, nawet kiedy już przybyliśmy. Turner, mój kompan, szybko go obezwładnił, zakuł w kajdanki i wsadził do radiowozu. Spisałem zeznania kobiety i jej syna, po czym zapewniłem ich, że tak szybko nie opuści aresztu. Dodałem także, że powinna postarać się o zakaz zbliżania i nie przyjmowała ponownie małżonka do ich domu.

Po akcji i wtrąceniu niebezpiecznego awanturnika do celi, wróciliśmy do radiowozu i odjechaliśmy spod posterunku, by dalej kontynuować patrol. Turner stwierdził, że musi coś szybko przekąsić, bo inaczej padnie trupem i będę musiał się nim zajmować. Rozbawił mnie jego poważny ton głosu, więc nie mogłem się powstrzymać i całą drogę do pobliskiej knajpki z szybką obsługą, żartowałem z kumpla, że zachowuje się jak mały dzieciak, który musi mieć dokładnie w tej chwili podane coś do jedzenia, bo inaczej uprzykrzy wszystkim dookoła życie. Mam w domu trzylatkę i wiem, jak to jest, gdy ma pannica swoje humorki. Nikt nie potrafi tak krzyczeć jak małe dziecko. I choć narzekam sobie czasami, to z uśmiechem myślę o małej psotnicy, która jest moim oczkiem w głowie. Nawet mimo nieuzasadnionych wrzasków.

Turner zadowolony odbiera tortille, po czym szybko wraca do samochodu, aby nie zmoknąć na deszczu, który nie daje spokoju od kilku godzin.

- Kiedy ta ulewa się skończy? - pyta niezadowolony, ale gdy wgryza się w fast fooda, jego humor od razu się poprawia, zapominając o pogodowych niedogodnościach.

- Tylko nie nabrudź, tak jak ostatnio – mówię, po czym odpalam silnik.

- Przecież posprzątałem.

- Tak, ale do końca patrolu waliło sosem rybnym.

- Oj nie przesadzaj.

- Mogę cię aresztować za utrudnianie mi pracy.

- Spierdalaj.

Obaj śmiejemy się z naszej małej potyczki słownej, po czym pozwalam kumplowi w spokoju zjeść późną kolację. W gruncie rzeczy zaraz można jego posiłek uznać za bardzo wczesne śniadanie. Za godzinę będzie już świtać, a za trzy skończymy służbę.

Słyszymy dźwięk centralki, więc unoszę mikrofon CB i zgłaszam nasze położenie.

- Udajcie się na Street Manson 53, firma ubezpieczeniowa zgłosiła alarm. Sprawdźcie to.

Za grzechy się płaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz