Derek
Podchodzę do drzwi, kładę dłoń na kolbie pistoletu, po czym zerkam przez wizjer. Przed drzwiami stoi dwóch mężczyzn, ubranych w granatowe kurtki i czapki z daszkiem w tym samym kolorze. Uniformy mają jakieś żółte logo, którego nie rozpoznaję. Jeden z nich, kolejny raz naciska na dzwonek. Postanawiam otworzyć i przekonać się, jak dalej to wszystko się potoczy. Wyciągam z kieszeni klucz i przekręcam w zamku. Dzięki temu alarm zostaje dezaktywowany.
Otwieram drzwi, ale nadal trzymam dłoń na pistolecie tuż za plecami.
- Dobry wieczór, przepraszamy za tak późną porę, ale w okolicy nastąpiła awaria masztu. Czy jest pan właścicielem tego domu? – pyta młody mężczyzna, który tak uporczywie dzwonił do drzwi. Drugi tylko się przygląda, ale sprawia wrażenie zmęczonego i zniechęconego.
- Tak, mieszkam tu.
- Chcieliśmy tylko uprzedzić, że w ciągu kilku dni może nastąpić kilka podobnych przerw w dopływie prądu. Konieczna jest większa naprawa masztu, więc uprzedzamy okolicznych mieszkańców o chwilowych problemach z transmisją.
- Dziękuję za informację.
Młody uśmiecha się, ale potem baczniej mi się przygląda. Wtedy zdaję sobie sprawę, że jestem zdyszany, spięty, zdecydowanie podejrzany.
- Dobrze pan się czuję? Potrzebuje pan pomocy? – pyta ostrożnie, jednocześnie potwierdzając moje przypuszczenia co do jego spostrzegawczości.
- Tak, wszystko w porządku. Przed chwilą wróciłem z joggingu. Jak tylko zgasły wszystkie światła, postanowiłem skrócić swój trening, nie chciałem, aby ktoś mnie potrącił na drodze, a jak widzi pan nie mam na sobie nic odblaskowego.
Facet przytakuje, ale jeszcze chwilę mi się przygląda. Wybawia mnie jego bierny jak do tej pory kompan, mówiąc, że muszą jechać dalej.
Oboje żegnają się ze mną, życzą spokojnej nocy i ruszają w stronę zaparkowanego nieopodal samochodu firmowego z tym samym logo, które mają na swoich ubraniach. Chyba mogę założyć, że to jednak nie jest pułapka. Oczywiście Blaze mógł wysłać kogoś, aby zorientował się w terenie, aby ocenił sytuację przed akcją. Jednak mam nadzieję, że to nie to. Że to tylko faktycznie głupia awaria.
Zamykam drzwi, przekręcam klucz i chowam go z powrotem do kieszeni.
Brooke
Ponownie jestem związana w gabinecie i to przez tego samego mężczyznę. Ogarnia mnie ten sam strach i niewiedza na temat tego, co wydarzy się dalej. Wciągu kilku minut podjęłam dwie próby ucieczki z rąk tego chorego zbira. I co miał oznaczać ten pocałunek? Taki gest czułości jest okazywany przez bliskie ci osoby, przez dobrych ludzi, a Derek zdecydowanie nie jest ani jednym, ani drugim.
Ostatnio udało mi się poluzować sznury, które utwierdzały mnie do tego samego krzesła. Tym razem użył taśmy klejącej i jak tylko próbuję wykręcić ręce, jeszcze mocniej wbija się w moją skórę. Nie mam zamiaru się poddać, w końcu uda mi się zmienić pozycję.
Niestety Derek wraca szybciej niż się spodziewałam. Wkracza do gabinetu i od razu kieruje swój wzrok na mnie. Z pewnością domyśla się, że próbowałam się oswobodzić, ale niczego nie komentuje. Podchodzi do biurka, przysiada na nim i pociera dłonią swoją twarz, jakby chciał odpędzić zmęczenie. Ponownie obdarowuje mnie przeszywającym spojrzeniem.
Jak mogłam nie rozpoznać jego oczu? Tylko je widziałam. Chyba mogę winić za to silny stres, który mi towarzyszył. Dobrze, że chociaż rozpoznałam jego głos, inaczej kto wie jaką grę by ze mną prowadził.
CZYTASZ
Za grzechy się płaci
ChickLitPewnej nocy, do domu Brooke włamuje się dwóch zamaskowanych mężczyzn. To spotkanie zmieni życie wszystkich uczestników feralnego spotkania...